Staromiejski Dom Kultury po raz drugi zorganizował warsztaty komiksowe, których motywem przewodnim były legendy Afryki. Uczestnicy, a właściwie uczestniczki przekładały na język komiksu wybrane przez siebie przypowieści. Po raz kolejny tworzone były one pod czujnym (pomocnym) okiem Bereniki Kołomyckiej, wspartej przez Paulinę Zając. Premiera mini-antologii odbyła się 16 maja br. podczas Afrykańskiej Nocy Muzeum.
Lwią część zbiorku obejmuje osiem opowieści obrazkowych słuchaczek warsztatów oraz ich autorskie wprowadzenia do swoich historii. Nasze bohaterki wybierały sobie taką klechdę, która im najbardziej pasowała, do której najłatwiej było im stworzyć mini komiks.
Po pierwszej lekturze tym, co najbardziej zasługuje na moje uznanie jest wielkie zróżnicowanie tematyczne. Mamy więc komiksy o powstaniu świata, o bóstwach i złych duchach, ale także przeuroczą opowiastkę o pierwszej „filiżance kawy”, lecz najlepiej pod każdym względem prezentuje się ósmą klechda, mówiąca o powstaniu „Gwiezdnej Drogi”.
W całości dziełka troszkę zawodzi poziom graficzny prac. W prawie każdym przypadku kreska jest surowa i niestety nieporadna. Jakby każde pociągniecie kredki, piórka, czy też pędzelka było wykonane z ogromnymi emocjami,lub na zmęczonym organizmie. Zauważalna jest także dziwna inspiracja (moda), aby tworzyć duże schematyczne kadry. Żartując sobie, chyba jedna z uczestniczek miała mocniejszy charakter, a reszta widząc jak je wykonuje poszła za jej przykładem, czy też sugestią. Wyraźnym owocem tego działania, jest zbiór statycznych plansz. Za mało jest komiksowości - ruchu oraz narracyjnej sekwencji i płynności. Aczkolwiek mamy do czynienia z entuzjastkami. W tym przypadku najważniejsze było samo tworzenie, a przede wszystkim umocowanie opowieści na kolorystycznych akcentach, czyli pokazanie kolorów Afryki. W tym zeszycie postawiono na kolor miodowy. Na duży podziw zasługuje również całe rozplanowanie komiksu i złożenie go w tak przemyślany mądry sposób. Po raz kolejny na okładce pojawiła się maska. Historia maski afrykańskiej, jest prawie tak długa, jak historia ludzkości. Dlatego wybór takiego wyrazistego, akcentującego archetypu okładki jest bardzo udanym i klimatycznym zabiegiem. Artefakt ten ma szczególne funkcje wśród ludów Afryki. Jest określonym komunikatem w świecie realnym i duchowym. Ustala pozycję społeczną i funkcję jednostki, jak i pozwala na komunikację ze światem metafizycznym – pomaga w dialogu z afrykańskimi bóstwami, duchami i przodkami. Ma się wrażenie, że jest dobrym (opiekuńczym) duchem, także dla tego komiksu.
Świetnym pomysłem, (którego brakowało w pierwszym zeszycie), było uzupełnieniem tego numeru o naukowy tekst Izabeli Will, a także mini kompendia autorstwa Pauliny Zając i Bartosza Łozińskiego. Akurat pod względem DTP antologia prezentuje się perfekcyjnie. Berenika Kołomycka scaliła wszystko profesjonalnie - z wyczuciem i z wielką klasą.
Podsumowując! Pomimo wspomnianych mankamentów odbiór tego komiksu jest bardzo pozytywny. Mocno przyciąga do niego udane zobrazowanie ponadczasowego charakteru legend Czarnego Lądu. Dodatkowo wabi czytelnika zastosowanie pięknej ciepłej kolorystyki, odniesienie się do folkloru, oraz fachowe opracowania naukowe i świetny skład. Choć Afryka jest kolebką ludzkości, a ilość klechd z tego kontynentu jest przeogromna, jednakże są one mało znane w naszym kraju. Na szczęście niszę tę powolutku zapełniają takie pozytywne publikacje, które stwarzają platformę do międzykulturowego dialogu i przy okazji pięknie promują sztukę komiksu.
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
31.05.2015, 09:53 |