autor recenzji:
wkp
04.06.2016, 09:52 |
Pamiętaj! "Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki. Druga zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki. Trzecia zasada klubu walki – kiedy ktoś mówi „stop” albo puszcza farbę, koniec walki. Czwarta zasada klubu walki – walczy tylko dwóch facetów. Piąta zasada klubu walki – na raz może trwać tylko jedna walka. Szósta zasada – bez koszulek, bez butów. Siódma zasada – walki trwają tak długo, ile potrzeba. Ósma jeśli to jest twoja pierwsza noc w klubie walki, musisz walczyć."
Tak przedstawiają się reguły bohaterów debiutanckiej powieści Chucka Palahniuka, w której bezimienny narrator, (ukryty w filmie pod imieniem Jack, a w komiksie Sebastian) śmiertelnie znudzony pracą w firmie ubezpieczeniowej chce zmienić swoje życie. Pracuje przy analizowaniu wypadków. Od rana do wieczora sprawdza, czy opłaca się wypłacić odszkodowanie, czy też ponieść konsekwencje naprawiając usterkę. Nienawidzi swojej roboty i cierpi na chroniczną bezsenność. Jest trybikiem korporacyjnej machiny. Ma wszystko co daje mu materialny świat, a czuje się wypalony. Receptą mają okazać się terapie grupowe ludzi poważnie dotkniętych przez los. Z czasem uzależnia się od cierpień innych. W tym miejscu poznaje śmiertelnie chora na pasożyta mózgu koleżankę i jej kuzynkę Marle Singer. Przypadkowo poznaje także szalonego kelnera – anarchistę i geniusza, niejakiego Tylera Durdena. Poznaje gościa, który swoją pewnością siebie i innymi działaniami zmieni jego świat!
Debiutancka książka Chucka Palahniuka z 1996 roku, na podstawie której powstał film Davida Finchera, okrzyknięta przez krytyków najbardziej bulwersującym i anarchistycznym tekstem przełomu wieków doczekała się sequela pod postacią serii komiksowej. Po tym powyższym mini streszczeniu książki, jakże koniecznym, czas więc przejść do samego komiksu.
Dzięki wydawnictwu Niebieska Studnia polski czytelnik otrzymał "pilota serii", a 10 lipca br., w trzy miesiące po premierze amerykańskiej na naszym rynku pojawił się "Fight Club 2". Pierwszy z serii komiks autentycznie epatuje, intryguje i czaruje zawartością. Zdecydowanie powinien pojawić się na Twojej półce. Chcesz wiedzieć dlaczego tak uważam?
Zapraszam do lektury.
Była to jedna z tych spraw, które nie przypominają żadnej innej. Poznaj Sebastiana męża Marli i ojca 9-letniego syna. Praca, dom... dom i praca. Monotonia znanej mu egzystencji powróciła. Jedynie eksperymenty syna Juniora z produkcją saletry przypominają mu dawne dzieje. Odwołują się do czasów, gdy był szefem "kosmicznych małp". Codzienność przytłacza, a wspomaganie antydepresantami, nie pozwala mu zauważyć, iż rozpoczęty przez niego i Tylera projekt, jak śnieżna kula zbiera żniwo anarchii. Sebastian jeszcze nie widzi, jak "inne zasady klubu walki" rozpanoszyły się po świecie. Zamachy, morderstwa stały się normą. Tabloidy i telewizje na żywo pokazują brutalność „Operacji Masakra”.
Sebastian jest spokojny. Nie ma w nim złości, nie ma w nim nienawiści. Jest na pigułach. Aczkolwiek wie, że Marla nie zmieniła swoich nawyków i nadal uczęszcza do podziemi kościoła Episkopalnego na spotkania osób dotkniętych przez los.
Marla jego żona, matka jego syna jest na spotkaniu chorych na zespół progerii Hutchinsona-Gilforda. "Mówi" do tych osób, jest niepoprawna politycznie i obraża. Sączy jad komentując w swoistym sarkastycznym stylu każdą zaczepkę chorego na progerię. Dominuje i śle tyrady. Ględzi głownie o rozwodzie, o seksie i itp. osobistych rodzinnych dramatach! Czyżby nastąpił koniec sielanki i koniec pożycia małżeńskiego? Nuda jak "flaki z olejem zabiją każdy związek". Co się stało z Sebastianem? Co się stało z Marlą ? Gdzie jest wcielona forma zła, zwana Tylerem? Resztę fabuły zostawiam dla Ciebie czytelniku. Odkryj to sam.
Spodziewaj się wszystkiego, tu wszystko jest możliwe. Po przeczytaniu poczujesz ten sam dreszczyk emocji, sarkastycznego poczucia humoru co po lekturze powieści. Jest tu ten sam; wulgarny nihilistyczny, mroczny, kryminalny, anarchistyczny miszmasz. W tym zeszycie jest trzecie dno interpretacji. W tym tkwi geniusz tego autora, gdyż potrafi zainteresować, zaintrygować oraz zszokować!
Obrazoburcze i wielowymiarowe! Dlatego jego książki są kultowe.
Historia mknie w kierunku konfrontacji. Aczkolwiek dla przyszłej równowagi scenariusza komiksu, autor powinien wybrać jeden kurs. Tak jak w filmie rozdzielając dwie przeciwstawne siły, na realne inne ciała - osobowości.
Jak będzie czas pokaże. Palahniuk jest twórcą nieobliczalnym i nietuzinkowym, a w komiksowej narracji możliwości ma nieograniczone. Scenariusz ma potencjał i już ten zeszyt rozpoczyna wiele nowych motywów oraz wątków.
Jeśli nie znasz pierwowzoru książkowego wcale nie będziesz się bawił gorzej. Po prostu kilka plansz i kadrów, (z pewnymi symbolami, rzeczami, miejscami) nie będziesz rozumiał i kojarzył. Dlatego, autentycznie warto przeczytać powieść. Zyskasz lekturę wyśmienitej, hipnotycznej, wybuchowo napisanej książki, w której nihilistyczny, mroczny, kryminalny, anarchistyczny miszmasz wciąga maksymalnie.
W sukurs scenariuszowi i dialogom idą wyśmienite prace Camerona Stewarta ("Batman", "Assassin's Creed"). Prace Kanadyjczyka przypominają rysunki Steva Dilona z "Hellblazera", czy też z "Kaznodziei". Jest w nich ten sam sznyt realizmu wsparty delikatną nutką przerysowania i Cartoon. Szkoda, że np. jak w edycji tureckiej, nie skorzystano z jego okładek. Obwoluta autorstwa Davida Macka nie przypadła mi do gustu.
Pod względem edytorskim album oceniam bardzo dobrze. Zeszycik wydrukowano w poręcznym formacie, bez paginacji, na matowym pięknie pachnącym papierze, który świetnie wchłonął farbę, przez co kolory sprawiają wrażenie mocnej głębi. Nie mogę doczepić się do tłumaczenia. W tym zeszycie jest ten mocny, wyrazisty język, który oddaje nastrój klasycznego "Fight Clubu"!
Na sam koniec. Pamiętasz owe czasy, gdy czekało się z niecierpliwością na kolejny zeszyt „Punishera”, „Batmana” itp. tytuły? Obecnie, przyzwyczajeni do takich wydań angielskich, zbiorczych polskich, lub zamkniętych historii nie jedna osoba tęskni za (kioskowym) serialowym zeszytowym wydaniem. Brakuje takich zeszytówek, a kupując tą serię - parafrazując powiedzenie „poczujesz się jak za dawnych lat Tm Semic”. Powróci sentyment i niecierpliwości, gdy po urwanym odcinku czekało się na kolejną część opowieści.
"Fight Club 2" - dziesięć zeszytów w miesięcznym cyklu wydawniczym, 32 strony, wydatek 12,68 złotych (w sklepach komiksowych), a przede wszystkim wyśmienita zabawa i pierwszorzędna lektura. Pierwszy kajet nie zawodzi!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
15.07.2015, 23:52 |