Zanim zobaczymy efekt prac animatorów tworzących właśnie serial o „Tymku i Mistrzu”, przypomnieć możemy sobie komiksy z ich udziałem. Edycję zbiorczą serii przygotowuje Kultura Gniewu. Na razie wypuściła album z jedynką na okładce.
„Tymek i Mistrz” to druga – obok „Jeża Jerzego” – seria będąca znakiem rozpoznawczym Rafała Skarżyckiego i Tomasza Lwa Leśniaka. Stworzona została przed laty na potrzeby „Komiksowa”, dodatku do „Gazety Wyborczej”. I choć o „Komiksowie” mało kto dziś pamięta, „Tymek i Mistrz” - gazetowe odcinki ich przygód ukazywały się od 2002 do 2004 roku - przetrwali w pamięci fanów historyjek obrazkowych. Ba, doczekali się nawet serii albumowej. Ci, którzy przegapili cykl sześciu albumów wydanych między 2003 a 2005 rokiem, mogą teraz uzupełnić kolekcję wydaniem drugim „poprawionym i uzupełnionym”. Oto bowiem przez nami pierwszy tom edycji kompletnej przygód czarnoksiężnika i jego ucznia. Ma skrócić oczekiwanie na serial animowany, który „na tapecie” ma już wytwórnia Human Ark.
Mistrz - jak na mistrza przystało - to pogodny acz ciapowaty łysy starzec z długą brodą. Tymek - jak na ucznia z kolei przystało - często bije go na głowę pomysłami, ale - jak na ucznia przystało - często musi siedzieć cicho, bo przecież taki już los pobierającego dopiero czarodziejskie nauki. Nawet wtedy kiedy Mistrz nie ma racji. A nie ma np. nazywając go Mateuszem. Jako bohaterowie komiksu razem tworzą duet doskonały. Duet, na którego czekają niestworzone perypetie. Niestworzone, bo przecież w krainie magii wszystko się może zdarzyć... A że czasami przyda się do tego współczesna technologia?
Z materiału, jaki Kultura Gniewu przypomina w pierwszym - z planowanych trzech - tomiku, ucieszą się i młodsi, i starsi. „Tymek i Mistrz” to bowiem komiks uniwersalny (to ten sam tym humoru, co dziecięce przygody „Jeża Jerzego” drukowane swego czasu w „Świerszczyku”). Pełen słownych gagów i żartów językowych. Dobrze napisana przez Rafała Skarżyckiego i doskonale narysowana przez Tomasza Lwa Leśniaka. Mówić krótko - nie odbiega od standardu, z jakim nazwiska te się kojarzą.
Albumik uzupełnia kilka dodatków. Najciekawsze z nich jest pierwszy odcinek serii przygotowany do magazynu „Spirou” a także okładki dwóch pierwszych albumów z wydań egmontowych.
|
autor recenzji:
Mamoń
04.05.2016, 14:58 |
MISTRZOWSKI TiM
Z czym się Wam kojarzy młody chłopak w okularach, który zaczyna naukę by zostać magikiem, a jego mentorem zostaje stary, posiadający siwą brodę czarodziej w powłóczystej szacie? Z „Harrym Potterem”? Poznajcie więc przygody Tymka i Mistrza, o których mówi się, że tak wyglądałby Harry, gdyby napisał go Pratchetta. I, choroba, jest w tym stwierdzeniu masa prawdy, ale prawdą jest też to, że nie trzeba podpierać tego komiksu wielkimi nazwiskami – „TiM” doskonale broni się sam.
Kiedy młody Tymek przybył do mistrza, a właściwie to Mistrza, uczyć się magii, nie wiedział, jak szalone czeka go życie i kogo spotka na swojej drodze. Królowie, księżniczki, królewicze, mityczne stworzenia, niebezpieczne krainy i dziwne epoki, a wreszcie para zaprzysięgłych wrogów, Złego Psuja i jego ucznia Popsuja. Przede wszystkim jednak spotykają coś innego – absurdalny humor!
Takiego komiksu, jak ten nie powstydziłby się Baranowski. Cóż się jednak dziwić, twórcy „Jeża Jerzego” wiedzą, jak zrobić znakomitą serię odpowiednią dla czytelników w każdym wieku i dostarczającą przy tym znakomitej zabawy. Absurd goni tutaj absurd, już od pierwszych przekomarzań słownych. Tu na przykład w górach trzeba być ostrożnym, bo mieszka w nich cyklop, niby nic dziwnego, ale ostrożność potrzebna jest nie dla siebie, a ze względu na jego płochliwość, a księżniczka lepiej już prezentuje się ze swą urodą pod postacią żaby. Wszystkie przygody skrojone są jako najczęściej dwustronicowe, zamknięte historie, co wynika z prasowych korzeni „TiM”. Lata temu ukazywał się on przecież w dodatku dla dzieci do Gazety Wyborczej, Komiksowie. Dodatku, po który w owym czasie sięgałem regularnie, z jednym z najważniejszych powodów była właśnie ta seria. Seria, która tworzy większą całość, ale zarazem autonomiczna, pozwalająca czytać każdą z tych opowiastek oddzielnie i bez straty dla odbioru.
Sukces odcinkowego wydania pociągnął a sobą wydanie albumowe, a nawet przedruk w takiej legendzie, jak francuski magazyn „Spirou” czy w podręcznikach jeżyka polskiego. Teraz powróciła znów, w pokaźnym tomie otwierającym serię zbiorczych wydań, i jeśli dotychczas nie miało się okazji poznać przygód rozsądnego Tymka i jego nieco ekscentrycznego mistrza, to szansa idealna, by nadrobić ten błąd. Szczególnie, że i świetny to komiks, i piękny edytorsko, i na dodatek z porcją dodatków, wśród których czeka nawet alternatywna wersja pierwszego odcinka, jaka ukazała się we wspomnianym wyżej „Spirou”.
Po prostu super. I aż chce się więcej. Dlatego gorąco polecam ten album Waszej uwadze, a sam wracam jeszcze raz do niektórych opowieści, bo potrafią skutecznie poprawić nawet naprawdę kiepski humor.
|
autor recenzji:
wkp
12.04.2016, 15:32 |