Mieli pracować razem przy filmowej „Diunie”. Kiedy projekt upadł, Alexandro Jodorowsky zaproponował, by Jean Giraud (znany szerzej jako Moebius), przeniósł ją na język komiksu. Ale i gdy to się nie powiodło, Chilijczyk - na szczęście - nie odpuścił. Dzięki temu powstały „Oczy kota”. Dzięki temu powstał też cykl „Incal”, który do dziś uchodzi za jedno z najważniejszych dzieł komiksowych nurtu science fiction. Nie, „Incal” pozostanie dziś na półce. Na warsztat weźmiemy za to „Oczy kota”. Album – na zachodzie po raz pierwszy opublikowany został w 1978 roku – który właśnie ukazał się po polsku.
Scenariusz Jodorowsky’ego to materiał na króciutką nowelkę. Zaledwie na kilkuplanszówkę. Rozpisany został jednak tak, by mógł być traktowany jako odrębny album. Gdyby chcieć przekartkować tylko komiks, po chwili moglibyśmy go odłożyć z powrotem na półkę. Trzeba jednak zatrzymać się dłużej na planszach kreślonych przez Moebiusa. Lewe plansze to właściwie cały czas ten sam jeden kadr. Widzimy na nim wypatrującego przez okno chłopaka. Chociaż wypatrującego to w tym przypadku za dużo powiedziane (nie napiszę dlaczego, bo zdradziłbym główny motyw, na jakim oparty jest komiks). Jego cień, majaczące w dali miasto. I unoszącego się ponad orła. W jego zakamarki, między zrujnowane budynki, schodzimy – wraz z ptakiem - na prawych planszach. Moebius na każdej z nich kreśli tylko jeden dopieszczony, pełen detali kadr.
Można odnieść wrażenie, że Jodorowsky z Moebiusem rozciągnęli „Oczy kota” po to, by czytelnik mógł podziwiać kunszt francuskiego rysownika. Tego się trzymajmy, bo lepsze to niż prawdziwe tłumaczenie, że szło o rozepchanie tej fabularnej miniaturki – zaplanowanej na pięć (!) plansz - do granic albumowych. By mogli otrzymać ją w prezencie czytelnicy wydawnictwa Humanoides Associes. Spokojnie, żadnych powodów do narzekań nie ma. Zabieg z podwójną narracją – to, co „widzi” chłopak i to, co dzieje się w głębi miasta – powiódł się. Apokalipsa, symbolizm, walka zwierząt – okładka zdradza pojedynek kota i orła - przypominających egipskie bóstwa z kolei broni się też po latach.
„Oczy kota” to kolejny, wydany tej jesieni komiks Moebiusa. Artysty, który dostaje od naszych wydawców swą drugą szansę. Po publikacji m.in. takich albumów jak „Incal”, „Feralny Major”, „Arzach”, „Świat Edeny” czy „Ikar” – jego komiksy na kilka lat zniknęły wszak z księgarskich półek. Teraz wracają - obok omawianej nowelki pojawiło się wznowienie „Incala”, czy kolejne odcinki westernowego serialu „Blueberry”. Do łask wydawców wraca też Jodorowsky - autor „Białego Lamy”, „Księżycowej gęby” czy serii „Kasta Metabaronów”. Może to tylko cieszyć. Wszak klasyki - z najwyższej półki - nigdy dość.
Album ojców „Incala” przygotowało – bez wcześniejszych szerszych zapowiedzi - wydawnictwo Bum Projekt. Twarda oprawa, dobry papier. To cieszy. Żałować można tylko, że wydawca nie zdecydował się na prezentację komiksu w formacie przynajmniej A-4 (album jest trochę większy niż publikacje amerykańskie). To jednak jedyny mankament publikacji, na który można ostatecznie przymknąć oko.
|
autor recenzji:
Mamoń
15.11.2015, 19:51 |