NASZA MAŁA APOKALIPSA
Na przełomie lat 1978-1995 amerykański terrorysta Ted Kaczynski, znany także jako unabomber, dopuścił się szesnastu zamachów bombowych. Chociaż bilans jego działalności to „tylko” trzy ofiary śmiertelne, dla każdego poszkodowanego – i jego bliskich także – była to swoista apokalipsa. Teraz inny Kaczynski, Tom, oferuje nam swoje małe komiksowe apokalipsy, które często są jak ten ładunek wybuchowy podłożony pod nasz konsumpcyjno-rozwojowy umysł.
Nawet w najbardziej uporządkowanym życiu każdego z nas zdarzyć się może katastrofa. Prawdziwa apokalipsa, przed którą nie ma pewnego ratunku. Czy jesteś mieszkańcem wielkiego miasta, czy neandertalczykiem towarzyszy ci trauma cywilizacji. Nie trzeba wiele, by zmieniło się wszystko. Prawdziwy koniec świata także zaczyna się małymi krokami. Medialne informacja o nowych dowodach potwierdzających istnienie życia na Marsie, budowa nowego wieżowca w okolicy, pomysł otwarcia hotelu, przeprowadzka… Zaczyna się od iskry. Potem w ogniu stanąć może cały świat – ten mały, prywatny, jak i ten, który otacza nas wszystkich…
Ten zbiór dziesięciu krótkich komiksów Toma Kaczynskiego to dzieło dziwne. Komiksowa narracja staje się tu jedynie ramą dla swoistego traktatu o naturze ludzkiej i lękach dopadających nas wszystkich. Bohaterowie nie są do końca normalnymi jednostkami, światy stworzone przez Kaczynskiego zaludniają neurotycy i introwertycy, jednostki niedostosowane, które dostosować się nie chcą. Czasem im się to udaje, czasem nie, czasem walczą, czasem się poddają, innym znów razem znajdują jeszcze odmienne wyjście. Ich koszmar zaczyna się niewinnie, konsekwencje zaś bywają apokaliptyczne, chociaż najczęściej jest to bardzo cicha apokalipsa.
Graficznie album prezentuje poziom typowy dla niszowej, dalekiej od głównego nurtu opowieści komiksowej. Przypomina pod tym względem dokonania Daniela Clowesa – podobna prostota w ujęciu tematu i scenerii miejskiej, podobne zastosowanie cieniowania, rastrów i sporadycznego koloru. Ale nie jest to kreska Clowesa, Kaczynski ma swój styl, którego rozwój śledzimy przez kolejne opowieści rysowane na przestrzeni lat.
Nie jest to może komiks dla wszystkich, ale każdy kto chciałby przeczytać wymagającą, dającą do myślenia i daleką od uogólnień opowieść (a raczej serię przypowieści, bo im najbliższe są poszczególne historie), doceni „Testując apokalipsę”. Tom, podobnie jak dzielący z nim nazwisko Ted, także ma swój manifest, może mniej radykalny, może nie tak głośny, ale czasem to, co ciche wybrzmiewa najmocniej, a tak właśnie jest w tym przypadku.
Polecam.
|
autor recenzji:
wkp
22.07.2016, 16:53 |