Dziki Zachód, moja strzelba, moje mustangi, mój karawan i wszystko jasne. Western „Undertaker”! Po pierwszym znakomitym tomie pt. „Pożeracz złota”, czytelnik pozostał z wielkim głodem i nadzieją na ciekawą kontynuację. Czy tom pt. „Taniec sepów” jest równie dobry jak poprzedni? Chcesz poznać szczegóły? Zapraszam do lektury.
Po wystrzałowej pierwszej części już wiesz, że tytułowym pożeraczem złota jest Joe Cusco. Teraz już świętej pamięci były król kopalni z Anioka City. Znienawidzony przez wszystkich górniczy potentat, który wyniku gangreny prawej nogi zdecydował się w spektakularny sposób popełnić samobójstwo. W swej ostatniej woli postanowił pochować się w miejscu, gdzie zdobył fortunę. Wynajął więc wędrownego grabarza Jonasa Crown'a, aby zawiózł go i pogrzebał w starej kopalni „Red Chance”, leżącej w odludnym miejscu, ponad pięćdziesiąt mil od Anioki. Żyrantami tej nietypowej transakcji miała być jego księgowa panna Rose Prairie, oraz chińska służąca Lin, zaś dodatkowym gwarantem, aby nie zwlekali z podrożą, była groźbą śmierci pozostawionego w „Red Chance” „anonimowego” zakładnika. Od tego momentu rozpoczyna się podroż karawanem, w trakcie której nie jeden chojrak, owładnięty gorączką złota i niepohamowaną chciwością, przeniesie się na tamten świat. Cytując Crowna – jego list Jonasa do Kalifornijczyków: „nie jeden przeniesie się na łono Abrahama”, gdyż „Bóg powiedział, Ci którzy są na tyle głupi, żeby wchodzić do piekła, zasługują na to, by pozostać w nim na wieczność”.
Jedno jest pewne, Crown im to umożliwi! Zbuntowani przez McKullena (byłego pracownika Cusco) mieszkańcy Anoki wyruszają w pościg za karawanem. Ogarnięci gorączką złota nie zawahają się wybić do nogi oddziału kawalerzystów pod dowództwem kapitana Stud'a. W swojej determinacji i dla zatarcia śladów (obawiając się słusznie szeryfów federalnych) będą gotowi do wysadzenia dynamitem ciał żołnierzy. Nawet porządny gość jakim był George Hill w obliczu nacisku kompanów dopuści się najgorszych okropności. Tymczasem po odkryciu mrocznej tożsamości Jonasa Crown'a aka. Lanc'a Strikland'a (żołnierza mordercy ze Skullhill) zaufanie pomiędzy angielką Rose Prairie, oraz służącą Lin zmniejszyło się prawie do zera. Jednakże każde z nich (i z rożnych powodów) nadal chcą wypełnić ostatnią misję zleconą przez przebiegłego Cusco.
Dlaczego zamiast zostawić jego posokę, gdzieś w upale kalifornijskiego słońca, zamiast rozpruć flaki, zabrać złoto, oni nadal wiozą jego ciało, do miejsca wiecznego przeznaczenia? Co nimi kieruje, że chcą po swoich trupach dopełnić misji? … Wg. mapy, do tego miejsca (pogrzebania Cusco) prowadzi jedna droga. Tymczasem ściągający ich górnicy pałają nienawiścią i nie wezmą jeńców. Zostawiony na żer sępom McKullen - fuksem uratowany przez swych fedrujących kompanów, na pewno nie przebaczy ekipie grabarza. W tym wszystkim tylko łut szczęścia oraz twardy charakter naszego kopidoła może uratować jego i towarzyszy ( z sępem Jedem, konikami Zefirem i Kobaltem na czele). To jest Dziki Zachód, i jedno jest pewne, tu nie będzie litości! W tej drodze bez powrotu los zgotuje im nie lada rozpierduchę, a tylko sępy będą zadowolone żerowały (tańczyły) na truchłach.
Ocena!
Scenarzysta Xavier Dorison, znany polskiemu czytelnikowi ze znakomitych hitowych cyklów takich jak: „Sanktuarium”, „Red Skin”, „Trzeci Testament”, po raz kolejny pokazał najwyższy poziom. Historyjka choć z finałem do przewidzenia, trzyma w napięciu, a akcja pędzi niczym otoczony przez „Indian dyliżans”. W całej opowieści nie ma przypadku, gdyż nawet pozornie nic nie znaczący strzał w tylne koło karawanu, zaważy i będzie znamienny w dalszej części opowieści. Tutaj wszystko zostało mądrze poobdzielane, a każdy chojrak pierwszoplanowy, czy też drugoplanowy nosi w sobie wielki charakterek. Mamy więc pierwszorzędnie rozpisane postacie i ich motywy. Aczkolwiek całość narracji nakręca Jonas, który jest najbardziej mroczną i tajemniczą personą. Nasz bohater nie raz pokazuje rogi i prawdziwe męstwo, przy tym ma jeszcze czas na głoszenie w specyficzny sposób Biblii. Crown jest zarozumiały, a jednocześnie szlachetny, a równocześnie ma ogromny instynkt przetrwania. Dzięki geniuszowi scenarzysty nie dowiesz się (jeszcze w tej części) jakie grzechy przeszłości spowodowały, iż stał się wyrzutkiem. Chinka Lin określiła go słowami „Crown: może zrobić przestępstwo, i może nie być przestępcą”. Dlatego zamiast jego tajemnicy z czasów wojny secesyjnej odkryjesz inne jestestwa. Oblicza prezentujące jego odwagę, bezwzględność a zarazem złote serce.
Właśnie takie wielowymiarowe i wielopłaszczyznowe są wszystkie postacie zaprezentowane w tym westernowym dyptyku. Mają swoje motywy, racje i przez cały czas coś za uszami. Dlatego nie należy wprost oceniać ich moralności, a tylko zagłębić się w lekturze i dobrze się bawić. Szczególnie, że poziom dialogów i zawartego w nich wrednego, esencjonalnego dowcipu jest najwyższej próby! Xavier Dorison genialnie to wszystko scalił. Pierwszorzędnie poprowadził wszelakie wątki, nacechował charakterkiem i wspaniałym odwzorowaniem psychologicznym. Naturalnie nie byłoby tego wszystkiego bez znakomitej szaty graficznej Ralpha Meyera. Wykonanej z pietyzmem malarską kreską, w pięknych kompozycjach, do tego wykutych w pełnej mroku manierze, w której bardzo wiernie oddał realia Dzikiego Zachodu. Prace Meyera wykonane w stylu Jeana Giraud posiadają w sobie coś z serii o „Blueberrym”. Aczkolwiek szczególnie w nocnym anturażu zdecydowanie mają w sobie (dla piszącego te słowa) więcej uroku i wykwintności. Odpowiedni klimat buduje również pieszcząca oczy kolorystyka, którą wspólnie z rysownikiem wykonała Caroline Delabie. Autentycznie jest w tym tomie „Undertakera” coś takiego co przyciąga do niego. Oceniany album nie jest pierwszym kolorowym zeszytem, który Xavier Dorison z Ralph'em Meyer'em wspólnie wykonali razem. Mają oni na swoim koncie tom „XIII Mystery” pt. „Mangusta”, i wyśmienity dyptyk „Asgard”. Aczkolwiek właśnie oceniany tom ( i cały dyptyk) jest ich obecnie najlepszym pokłosiem, a ich wieloletnia współpraca i doświadczenie przełożyło się na wybitną jakość tej publikacji!
Na świetną notę zasługuje także widowiskowe wykonanie polskiej edycji. Twarda oprawa, kreda, i dopasowane liternictwo, prawie bez błędów, z dodatkami: szkicownikiem, efektowną rozkładówką robi dobre wrażenie.
Podsumowując!
Westerny od zawsze kształtowały wyobraźnię ludzi. Bez względu, czy w filmie, książce, czy w komiksie, utrzymane w specyficznych realiach (z odpowiednim czasem i z miejscem akcji, właściwymi cechami osobowymi poszczególnych postaci, a nawet odpowiednio wyeksponowanymi krajobrazami) oferowały czystą nieskrępowaną rozrywką, która pozwalała odejść od znoju dnia codziennego. Aczkolwiek w nowych komiksowych opowieściach z Dzikiego Zachodu od pewnego czasu panowała swoista stagnacja (i wszystko już było). Jednakże pojawił się wspomniany duet autorski, który stworzył wybitny westernowy dyptyk. Pierwszy tom był wdechowy, a drugi cytując pewnego kumpla showmena „ryje beret”. Jeśli lubisz opowieści westernowe, przygodowe, zakręcone i łobuzerskie - autentycznie z czystym sumieniem warto zakupić oba tomy. Po czym przy dobrym napitku przeczytać. A za jakiś czas powrócić, i po raz kolejny z jeszcze większą radością i uśmiechem na twarzy przewertować. Gwarantuje, iż za każdym razem, gdy zagłębisz się w mroczny świat grabarza z Dzikiego Zachodu, będziesz bawiła/bawił się wyśmienicie!
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
06.10.2016, 00:36 |