„Pablo i Pavo w jednym stoją domu. Pablo się przejmuje, Pavo mówi nic to”… Pablo i Pavo składają się w jedną osobę. To Pablopavo. Tekściarz, muzyk, którego na szczerą rozmowę namówili Marcin „Flint” Węcławek i Marcin Podolec. A później, na jej bazie, stworzyli komiksowy wywiad zatytułowany „Dym”.
Pablopavo… Czy trzeba go przedstawiać? To koleś „trochę z Grochowa, trochę z poważnej książki, ze sceny reggae, ale też trochę z hip hopu. Deyna w głowie, Dylan na sercu”. Mimo młodego wieku to już jedna z najważniejszych postaci polskiej sceny reggae, ale też człowiek od miejskiego folkloru i poetyckich tekstów. Znany w różnych środowiskach. Wśród „bujających w chmurach” dredziarzy, wśród pokolenia, które szczęścia częściej niż nad Wisłą szuka nad Tamizą, ale też wśród fanów dobrego opowiadania – w muzycznych kawałkach – o tym, co w życiu boli. Węcławek i Podolec? Pierwszy od lat pisze o muzyce. Drugi – z powodzeniem – próbuje swych sił na rynku komiksowym. W jego portfolio są już docenione przez czytelników i krytyków takie albumy jak „Kapitan Sheer”, „Czasem”, „Podgląd” czy „Fugazi Music Club”. Szczególnie z tym ostatnim komiksem „Dym” ma sporo wspólnego. Tamten komiks powstał na bazie wspomnień Waldemara Czapskiego, który w latach 90. rozkręcał legendarny, warszawski klub. I – podobnie jak w „Dymie” – na jego planszach też grała muzyka.
„Dym” nie jest klasycznym wywiadem. Jak przyznają autorzy, to godziny szlajania się po Warszawie, tropem śladów podsuwanych w poszczególnych kawałkach artysty. To godziny rozmów, zwierzeń oraz dyskusji o muzyce. To wspomnienia szalonych lat 90. kiedy to w polskim showbiznesie rządziła tandetna muzyka (hip hop, disco polo oraz słaby pop), a nad działalnością gospodarczą pieczę roztaczały Pruszków lub Wołomin. Czasów, kiedy Pablopavo i jemu podobni konstatowali zastaną rzeczywistość. By oderwać się od niej, odkrywali nieznane szerzej pokłady świata: literaturę, filmy Bergmana czy Kusturicy, alkohol, dragi i muzykę. Wtedy rodziły się pierwsze pomysły na zespół. Wtedy rodziły się pierwsze, nieporadne jeszcze teksty. Wreszcie trasy koncertowe, kasa za granie i płyty. To wszystko przewija się w rozmowach autorów. To też przełożone jest na poszczególne kadry, plansze i rozrysowane w komiksie opowieści, znaczone wypalanymi papierosami.
Gdyby chcieć złożyć muzykę z komiksu, powstałyby z niej dwie składanki. Pierwszą nazwać można by było „Inspiracje”. Byłyby na niej np. Bakshish, Daab, Miles Davis, Black Uhuru, Transmisja, Paktofonika, Robert Brylewski czy Masala. Drugą tworzyłyby utwory składów, w których mieszał Pablopavo. Byłyby to Kaligula, Colour of the Silence, Saduba, Magara, Zjednoczenie, Vavamuffin, Pablopavo i Ludziki, Pablopavo i Praczas oraz wreszcie jego nagrania solowe. Ta muzyka nadaje rytm opowieści. Muzyka połączona z tekstami, pod którymi śmiało mógłby podpisać się niejeden człowiek urodzony pod koniec lat 70. Dojrzewający i próbujący się odnaleźć w nowych realiach.
Dwoma rytmami prowadzony jest scenariusz. Pierwszy tor to niejako wspomniany na początku „Pablo”. Drugi - „Pavo”. Pablo stoi twardo na nogach. Pavo od rzeczywistości się odkleja. Bo – jak to pada na jednej z plansz – życiem kieruje przypadek. I kto wie, jaki byłby to przypadek, gdyby nie Marta, gdyby nie dziecko, gdyby nie „Paszport Polityki” i zerknięcie w stronę muzyki miasta. Pisanych na nowo piosenek warszawskiego marginesu, które przerodziły się w coś, co można nazwać nowoczesnym miejskim folkiem dla inteligentnych. Dla tych, którzy podobnie jak Pablopavo nie przepadają na blichtrem.
Blichtru trudno doszukiwać się w warstwie graficznej komiksu. Marcin Podolec dopasował się do tytułu. Skoro „Dym”, ma być buro, ma być brudno. Skoro reggae, skoro ganja, jest dymek puszczany pod drzewem, gdzieś na blokowisku. Są też i graficzne odloty, gdy zapada niepewność co będzie dalej (jak w zamykającej komiks scenie z wędrówką „przez mgłę”). Pięknie pokazane są symboliczne sceny. Kiedy Pablopavo wyprowadza się z domu, przecinana jest – dosłownie – pępowina. Studia na rusycystyce będące pasmem rozczarowań to przygniatający kubik. Podrywanie Moniki to wciąż wędrowanie z głową w chmurach. Wiadomości o tym, że zostanie ojcem połączone z rosnącą popularnością są jak dwa potężne sierpowe na ringu. Jedną z lepszych plansz jest też obraz barda wyciągającego na wierzch brudy miasta – Pablopavo został przez Podolca uchwycony na prawdziwym wysypisku, z którego „wylewają” się śmieci.
„Dym” to komiks dla tych, którzy zasłuchują się w tekstach i muzie Pablopavo. To też album dla miłośników eksperymentów formalnych w polskim komiksie. Bo „Dym” jest pewnego rodzaju eksperymentem. Pokazywanie wywiadów w formie graficznej to u nas bowiem wciąż nowość.
|
autor recenzji:
Mamoń
24.05.2016, 12:21 |
REGGAE GENERACJA
W roku 1985 ukazało się „Pachnidło” – powieść, która zdołała przekroczyć barierę zapachów i pokazać że za pomocą słów tylko można oddać najróżniejsze wonie. „Dym” przypomina ją w tym łamaniu granic, z tym że to, co pokazuje słowem i obrazem to nie zapach, a muzyka, której dźwięki aż wylewają się ze stron. Pablopavo, artysta kroczący swoją drogą, wierny sobie eksperymentator, którego poetyckie teksty uderzają. Doceniony przez publikę, uznany przez krytykę, kim jest ten warszawski wokalista w normlanym życiu? Od jego późnego dzieciństwa, słuchanej muzyki i meczach piłki nożnej rozgrywanych na podwórku, przez inspiracje do piosenek wyniesione z codziennego, szarego zdawałoby się życia i pierwsze doświadczenia zdobywane w tworzeniu muzyki, po przemiany i sukcesy. Taką drogą kroczy Paweł „Pablopavo” Sołtys, wspominając swoje życie, a my krok w krok idziemy za nim, poznając prywatnie i szczerze. I odkrywając zupełnie na nowo artystę znanego przecież od lat…
Byłem nastolatkiem ledwie, kiedy za sprawą Indios Bravos zachwyciłem się muzyką reggae i wkrótce potem poznałem zespól Vavamuffin, którego wokalistą był nie kto inny, jak Pablopavo właśnie. Trudno było mi nie dać się uwieść jego rytmom, jego tekstom i choć potem kariery Pawła nie śledziłem, odchodząc muzycznie w inne rejony, „Dym” – wywiad z nim, ale wywiadu niezwykły, bo komiksowy, graficzny – przykuł moją uwagę. Z jednej strony powrót dla mnie w dawne rejony, z drugiej intrygujący komiks, bo narysowany przez młodego-zdolnego Marcina Podolca, który już teraz święci triumfy w Europie. Przeczucia, ze to będzie dzieło niezwykłe i znakomite sprawdziły się. „Dym” to kawał naprawdę świetnej roboty – tak dziennikarskiej, jak i komiksowej.
O fabule trudno jest w tym wypadku coś powiedzieć. To w końcu tylko życie, relacjonująca fakty (szczególnie fascynujące są te zza kulis muzycznej sceny) historia chłopaka, który pokochał muzykę i chciał z nią związać swoje życie. Ale przecież to tego typu treści niosą ze sobą najsilniejszy ładunek emocjonalny, bo nie „mogą się wydarzyć” a „wydarzyły”. Dobre, złe, smutne czy wesołe – to naprawdę miało miejsce. A życie Pablopavo pełne jest wszystkich tych emocji. I bliskie każdemu, bo każdego z nas dotykają przecież te same problemy i sprawy.
Rysunki Podolca to coś, co z miejsca mnie ujęło i zdobyło moją sympatię. Trochę kojarzące się z kreską Śledzia, ale charakterystyczne, spójne, choć wciąż pełne eksperymentów, czasem oniryczne, czasem realistyczne, utrzymane w tonacji sepii, znakomicie oddające klimat całości w rozdarte wnętrze Pablopavo. Są jak ten artysta i jak muzyczne gatunki, w których się porusza – od reggae, przez jazz i pop, po hip hop. Czasem panuje mrok, czasem wkrada się depresja, komentarz społeczny i relacja z ulicy, ale jest też świeżość i powiew nadziei. Optymizmu. Gorzkiego, ale tym bardziej prawdziwego.
„Dym” to kolejna mocna i szczera publikacja Kultury Gniewu z najwyższej komiksowe półki. Mądra, uczciwa, rzetelna (dziennikarz Marcin Węcławek, razem z Podolcem, świetnie złożyli treść z wypowiedzi Pawła, przeplatając je jego twórczością) i tak przepełniona reggae’owym rytmem, że aż go słychać.
Jak dla mnie super komiks. Dla fanów tego medium, słuchaczy Pablopavo, ale też i wszystkich, którzy kochają muzykę. Oby więcej takich pozycji!
Polecam gorąco.
|
autor recenzji:
wkp
03.05.2016, 16:57 |