Piękne, pociągające, wrażliwe, delikatne, kruche… 54 kobiety na wyklejce są dobrą zapowiedzią tego, cóż zmajstrował niejaki Zanzim, autor „Wyspy kobiet”. A zmajstrował doskonale skonstruowany komiks humorystyczny dla dojrzałego czytelnika.
Rozbitek, którego widzimy już na pierwszej planszy, to Céleste Bompard. Pilot-akrobata, który w 1914 roku zamienia swój monoplan na wojskowy samolot. Z frontu przerzuca nim listy żołnierzy do żon i kochanek, które zostały z dala od wojaczki. Listy do Emilienne, Prunille, Rosine… Wyspa, na której „wylądował” też do zwykłych nie należy. Ale czy może być inaczej, skoro jest jak piękne kobiece piersi? Jak dwa światy. Świat samotności, w którym nasz Celeste ląduje na początku historii i będący tuż za rogiem świat obfitości, gdzie trafia w sumie przez przypadek. I zostaje dłużej.
Świat obfitości w przypadku komiksu Zanzima oznacza wioskę tytułowych kobiet. Tych, które pociągają swym pięknem, wrażliwością, delikatnością… Naszego bohatera nie trzeba długo namawiać. Robi wszystko, by wkraść się w ich łaski. A to zupę, a to wykwintne dania kuchni francuskiej. Ba, nawet przepierkę! Z planszy na planszę coraz śmielej sobie poczyna, by tylko wpaść w ramiona którejś z pięknych pań. Taki jest ten ich „mały mężczyzna”, który ze strony na stronę coraz bardziej rozpala kobiece zmysły…
Zanzim zaskoczył mnie pozytywnie warstwą graficzną swojego komiksu. Jeśli ktoś polubił wcześniej Christophe’a Blaina czy Joanna Sfara, polubi też grafikę w „Wyspie kobiet”. Zaskoczeniem też jest fakt, że dobrze współgrają tu otrzaskane motywy, jak „Robinson Crusoe”, „Alicja w Krainie Czarów”, plemienne opowieści, a nawet nasza „Seksmisja”. Ich umiejętne połączenie sprawia, że akcja przypomina sinusoidę. Rzucany przez autora Céleste z raju (Francja) trafia do piekła (wyspa), które okazuje się być rajem (tytułowa wyspa kobiet). Opuszcza ją, by znów trafić do piekła (szpital). Ale i on ma w sobie coś z raju, gdzie nasz kobieciarz powinien odnaleźć się bez większych trudności. Nasz „świadek miłości”, który z planszy na planszę coraz śmielej sobie poczyna.
„Wyspa kobiet” to komiks z gatunku tych, po które sięga się z niepewnością, bo nie wiadomo cóż kryje się w środku, a odkłada z żalem, że to już koniec. To pełna zabawnych sytuacji historyjka o erotycznych fantazjach, marzeniach, ale też lękach. Historyjka o podrywaczu, o tym, który podbija kobiece serca, by w najmniej odpowiednim momencie porzucić odwrócić się i odejść. Ale dopiero po wykonaniu swojej roboty. Jak na prawdziwego faceta przystało!
|
autor recenzji:
Mamoń
19.04.2016, 15:48 |