Krzysztof Brynecki to jeden z najbardziej uzdolnionych i pracowitych artystów prosperujących na naszym rodzimym rynku. Jego dorobek zarówno na polach ilustracji, jak i w sztuce komiksu jest imponujący. Ma w swoim dorobku wiele znamienitych komiksów. Artysta ten, urodzony w Krośnie, niejednokrotnie udowodnił, że potrafi zaskoczyć swoich czytelników i nigdy nie spoczywa na laurach. Tym razem, po raz drugi za sprawą Browaru Dukla porywa odbiorcę w przestrzeń „Historii zakrapianych piwem”. Po znakomitym pierwszym tomie, przyszedł czas na „Tożsamość”. Co znajdziemy w środku? Zapraszam do lektury.
Dukla to małe miasteczko będące swoistą bramą do Bieszczadów. Położone w przepięknym miejscu, pomiędzy dzikimi ostępami Beskidu Niskiego, nad rzeką Jasiołką stała się miejscem do opowiedzenia detektywistycznej, metafizycznej historii, której nie powstydziłby się Howard Phillips Lovecraft, czy też Mike Mignola.
W tym przepięknym tajemniczym zakątku Polski rozpoczyna się akcja drugiego zeszytu „Historii zakrapianych piwem”. Jak dobrze pamiętasz, śledztwo antropomorficznego Komendanta posterunku policji (podobnego do niedźwiedzia) zakończyło się wielką porażką. Kapitan Grzegorz Zbroś z KGP, który przejął dowodzenie od Komendanta, nie znając realiów, zaatakował dom psychopatycznego mordercy. Budynek, który szturmowała grupa specjalna policji „Gryf”, został wysadzony. Efekt akcji „Bezgłośny nalot” był opłakany: ośmiu zabitych, w tym wspomniany (zadufany w sobie) kapitan KGP, ale także ciężko ranni zostali miejscowi szeryfowie, w tym nasz Komendant. Nasz „Nieniedźwiedziowaty” jest mutantem, a jego rany goją się szybciej niż innych. Dlatego po tygodniowym wykaraskaniu się ruszył do "rutynowych" działań.
Musiał szybko wyjaśnić co się stało. Tymczasem na ścieżce naszego chojraka wyłaniają się nowe śledztwa, stare kłopoty, duchy przeszłości oraz kolejne osobowości i indywidua. Pojawiają się wojskowi pod dowództwem Andrzeja Zbrośa, brata zamordowanego policjanta, którzy chcą zrobić wielką siłową rozpierduchę, a ich militarne operacje bardziej zacierają ślady, niż przybliżają do końca sprawę zabójstw. Do tego tutejsza ludność, po raz kolejny wybiera najkrótszą drogę poszukiwania winnych, czyli „Winni są zwierzoludzie”. Pojawiają się kolejne aspekty tej układanki, przez co śledztwo przybiera niesamowity przebieg. Aczkolwiek o tym na razie cicho sza!
Nasz „Niedźwiedziowaty” stopniowo odkrywa swoją przeszłość, wraca do niepokojących go w snach wspomnień z dzieciństwa. Tu nic nie jest takie oczywiste. Jaką tajemnice skrywa miasteczko? Kim są „OBCY”? Co mieści się podziemiach Dukli?
Tajne organizacje, tajemnice, potwory, dawne legendy z Bieszczad, to wszystko znajdziesz w tej w tej opowieści.
Drugi tom jest nieźle wystrzałowy i genialnie ułożony. Krzysztof Brynecki stosuje bardzo dobrze znany motyw drogi, który wymieszał z opowieścią przygodową, detektywistyczną, thrillerem, a nawet horrorem. Wymieszał go po swojemu ze znanymi kliszami, przez co nadał komiksowi odpowiedniego kolorytu. Zmiksował z legendami regionalnymi z domieszką „Obcego” i „Hellboya”, wsparta nutą poprzekręcanej narracji znanej nam z dzieł Alana Moore'a. Równocześnie opowieść przypomina kryminały noir, sztuki Samuela Becketta, wymieszane z prozę Enid Blyton, a także opowieści o obcych cywilizacjach. Fabuła,choć podana jest z wielkim rozgardiaszem fabularno-graficzny, i przy pierwszej lekturze powoduje zagubienie, poddaje się nam po kolejnych czytaniach. Takie ułożenie (początkowe pierwsze wrażenie chaosu), obnaża geniusz autora tworzącego ten komiks. Krzysztof Brynecki z premedytacją i zmyślnie poukrywał wątki, i poskładał wszystko w jeden enigmatyczny przekaz. Np. po dwóch częściach komiksu celowo jeszcze nie zdradził imienia głównego bohatera. Z rozmysłem bawi się z z nami, abyśmy w każdym kadrze i tekście znaleźli wskazówkę. Dostajemy więc kolejne zagadki, i coraz bardziej rozbudowany świat. Widać ten celowy zabieg w charakterach występujących postaci. Mocno nacechowany główny bohater, ma swojego ukrytego wroga - przeciwnika na razie mocno pytyjskiego. Aczkolwiek wokół pojawiają się „słudzy złego”, oraz wyraziści bohaterowie drugiego planu. Chojracy drugoplanowi nie dość, iż bardzo wiele wnoszą do samej akcji, są mocno regionalni, sympatyczni i charakterni. Notabene (przy okazji) - są tymi samymi postaciami, które widzimy na etykietkach piw Browaru Dukla. W tym miejscy ważna dygresja, a która bardzo dobrze świadczy o mecenasie wydania komiksu. Przez cały pierwszy i drugi zeszyt informacja o browarze pojawiła się tylko raz, a do tego w miejscu akcji, gdzie idealnie wpisywała się w ciąg zdarzeń przyczynowo skutkowych. Ekipa Browaru Dukla dała artyście zupełnie wolną rękę. Mądrze budując i ograniczając swoją promocję do miejsc na to wyznaczonych, zaserwowała nam pełne wrażeń autonomiczne przygody.
O samej grafice i kolorystyce można się rozpisywać w samych pozytywach. Brynecki jest konsekwentny w swoim stylu graficznym. Arysta bawi się kadrami, modeluje w zależności od tematu,a jego dynamiczna kreska jest lekka i miła dla oka. Wyraźnie widać, iż znakomicie czuje się w quasi realistycznej stylistyce. Jego prace wykonane miękkimi i twardymi ołówkami, na które nałożył tonacje przepięknych barw, budują nastrój opowieści, i najzwyczajniej są urokliwe. Twórca przez cały czas zaskakuje nas świeżością, gradacjami kolorów i takim fajnym brudem w tłach, a dzięki ogromnej dynamice prac, a poprzez rożne rozmieszenie postaci w kadrze, jak również poprzez perspektywę, autentycznie jego prace można śmiało porównać do najlepszych dzieł Simona Bisley'a i Glenna Fabry.
Pod względem edycji wszystko zrobiono jak należy. Zeszyt wydano jak poprzedni, w tym samym standardzie i na takim samym papierze, (odpornym na działania "Pubu i Baru"). Aczkolwiek ilość stron powiększyła się do czterdziestu, lecz i przy zachowaniu tej samej ceny.
Podsumowując! Publikacja z Browaru Dukla to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów piwa, czy też fanów Krzysztofa Bryneckiego, ale przede wszystkim dla każdego komiksiarza. Drugi tom jest nawet lepszy od pierwszego: świetna fabuła, grafika - zakręcone dialogi są mocnymi stronami tej pozycji. Opowieść mknie, każdy kadr i plansza jest istotna dla akcji, i łączy się jak puzzle w elementy wdechowego przekazu. Mamy w tej narracji antropomorficznego bohatera, mamy „Noir” - czarny kryminał rodem z „Blacksada”, czy po innej stronie „Post-apo”, a nawet klimaty z „Obcego”, a do tego coś z horroru, thrillera, a nawet z „Hellboya”. Czytelnik nie pozostaje w stanie zawieszenia, pochłania każdą stronę (najlepiej sącząc przy tym fulla), a w głowie pojawiają się nawiązania, że niektóre wątki już zaistniały (łączą się), lecz od razu następne kadry nadbudowują nowe cykle zdarzeń. Choć odkrywamy pojedyncze elementy układanki, co rusz pojawiają się kolejne pytania, a i tak chcemy więcej „Historii zakrapianych piwem”.
Delektując się lekturą ma się nieodzowne wrażenie, iż wyobraźnia Bryneckiego nie zna granic. Takie połączenie różnorakich motywów, ubranie ich we wykreowany świat, daje piorunujący efekt! Daje wiele satysfakcji i przyjemności podczas obcowania z zeszytem, a równocześnie powoduje, że oczekiwanie na kolejną część będzie się niemiłosiernie dłużyć!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
17.05.2016, 17:00 |