Hen za lasem, za pustkowiem, do którego z Gaju Niebieskich Sosen można dojść Starym Mostem, mieszkała sobie Hilda. Hilda Folk. Mała dziewczynka, która uwielbiała przygody.
Obok domu miała rozbity namiot. Uwielbiała przesiadywać w nim ze swoim czworonożnym przyjacielem Rożkiem, gdy deszcz uderzał w brezent i wydawał charakterystyczny dźwięk „pt, pt, pt”. Czasem wpadał do niej Drewniak zza Wielkiego Boru. Czasem to ona ruszała, by poszukać Trollowej Skały - czyli tak naprawdę zastygłego w dziwnej pozie Trolla. Poznać go można było po długim nosie, trollowym wyróżniku. To na nim ludzie zawieszali dzwonki, by słyszeć gdy zbliża się do ich domostw. Cóż jednak zrobić, gdy będzie już tuż obok? Czy bać się go? Czy może wystarczy zdjąć dzwonek? Bo Trolle nie lubią ich dźwięków.
Wie o tym świetnie Luke Pearson, autor komiksu dla młodszych czytelników „Hilda i Troll” (Centrala właśnie wznowiła komiks w ramach serii „Centralka - komiksy dla dzieci mądrych rodziców”). Jego okładka przypomina mi te wszelkie skandynawskie swetry dla dzieci. Ta sama kolorystyka, te same wzory. Również w środku książki autor doskonale oddaje ducha dalekiej północy. Drewniany, malowany na czerwono dom Hildii to wierne odwzorowanie skandynawskich chałup. Pustkowia, na których rozgrywa się akcja to przecież Szwecja czy Norwegia. Tak samo pustkowia, po których plączą się Trolle, Olbrzymy oraz Wodne Duchy porywane raz na jakiś czas przez rzekę. I właśnie w środek tego wszystkiego wrzucona zostaje mała Hilda.
Wymieszanie klimatu, krajobrazów oraz wierzeń skandynawskich okazało się być znakomitym patentem na komiks. Komiks, który przywołuje trzy inne publikacje. Z racji mapy - „Kubusia Puchatka”. Z racji klimatu - album Karola „KaeReLa” Kalinowskiego „Łauma”. Z racji niezwykłych bohaterów - „Muminki”. Czy trzeba lepszej rekomendacji?
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.