„Zabawa w kotka i myszkę ” jest czwartym tomem serii „Lady S”, opublikowanej przez lubelskie wydawnictwo Kubusse. Rysunki do serii, która wzięła swój tytuł od pseudonimu głównej bohaterki, przygotował Philippe Aymond, w oparciu o scenariusz napisany przez arcymistrza gatunku - Jeana Van Hamme’a.
Tym razem początkowo akcja przenosi nas do Langlay w Wirginni. W głównej siedzibie CIA trwa narada. Miarka się przebrała agencja wywiadowcza CIRCAT, która ściśle działa na terenie Europy i zajmuje się zwalczaniem wszelakiego terroryzmu, ze szczególnym uwzględnianiem islamskich ekstremistów - o jeden raz za dużo pokrzyżowała plany CIA. Europejczycy weszli w paradę potentatowi. Szczególnie blado i źle wyszedł na tym agent CIA Ralph Ellington.
Wmieszanie się w grę wywiadów pomiędzy NATO (CIA), a sprzedającą głowice nuklearne terrorystom Turcją, czy też przejecie działań mających za zadanie uratowanie porwanych w Sztokholmie noblistów, przelały czarę goryczy. Decyzja jest jedna – agentka CIRCAT o pseudonimie Lady S ma zostać porwana, jej przybrany ojciec James Earl Fitzroy, specjalny wysłannik amerykańskiego departamentu stanu - ma zostać porwany. Cel gry operacyjnej: dotarcie do zarządu CIRCAT. Wynik: przejecie przez CIA władzy i zasobów CIRCAT.
Brutalna misja ruszyła!Jak wykaraska się nasza bohaterka? Czy „Nowozelandka Suzan vel Estonka Szaniuszka poradzi sobie? Czy córka Jamesa Fitzroya, a może akademickiej żydowskiej rodziny Rivkas, przechytrzy agentów CIA? Czy dobrze wychowana panienka, a może zawodowa złodziejka – ofiara burzliwej przeszłości, lub zawodowy tajny agent – wyjdzie z tego cało?
Kim jest Lady S, i jak wykaraska się z kolejnych problemów? Czas mija, sidła zastawione! Zabawy w kotka i myszkę będzie przy tym co niemiara!
„Lady S.” to seria kryminalno-szpiegowska wirtuoza światowego komiksu - Jeana Van Hamme’a i bardzo solidnego graficznego rzemieślnika Philippe Aymonda, znanego polskiemu czytelnikowi choćby z niedokończonej przez Egmont serii „Apokalipsomania”.
FABULARNIE I GRAFICZNIE!
Jean van Hamme to scenarzysta wielu komiksowych bestselerów, który choć od kilku lat siedzi na emeryturze, zasłużenie zbiera profity z tytanicznej pracy, którą wykonał dla propagowania sztuki komiksu.
Ten wybitni pisarz potrafił odnaleźć się w każdym gatunku. Choć trzeba przyznać szczerze, iż ukochał sobie historie w klimatach sensacyjnych, szpiegowskich i kryminalnych i osadzone we współczesności, lub w niedalekiej przeszłości. Co jest wyjątkową cechą jego warsztatu, jego dzieła godnie się starzeją, i pomimo tylu lat na karku nie trącą myszką - a dobrym przykładem jest Lady S aka Szaniuszka vel Suzan and Myszka.
W jednym z wywiadów autor przyznał się, iż tworząc postać Szaniuszki, kierował się wskazówkami rodziny, a głownie żeńskiej jej części. Miała być ona swoistą odpowiedzią na męską dominację bohatera z XIII. Jeśli znasz tą serię (wydawaną przez Koronę, Siedmioróg, Egmont Polska, a teraz przez Taurus Media) to już wiesz czego się można spodziewać po scenariuszu ocenianego tytułu.
I taka jest seria „Lady S”, gdzie tajemnica goni tajemnicę, a każdy kolejny tom odkrywa następne części zręcznie skrojonej układanki. Poszczególne wątki, poprzecinane szkatułkową narracją, retrospekcjami i kolejnymi misjami głównej postaci pochłania się jednym tchem.
Czytając poszczególne komiksy, a w szczególności tom czwarty - widzimy jak poszczególne postaci dojrzewają i zmieniają się. Z miłych stają się wredne, a w nieudacznikach i cudakach budzą się konkretne osobowości. Zarówno Suzan, pułkownik Orion, ale i (agent specjalnej troski) Ralph Ellington, jak i cała masa innych indywiduów - niesie w sobie wielki potencjał poznawczy. Fabuła jest tak nadbudowywana - z takim pietyzmem i do tego na każdym kroku z dodawanymi niuansikami, aby losy nawet najmniejszej postaci wnosiły coś do opowieści i nakręcały spiralę tajemniczości i ciekawości.
Jest to cecha charakterystyczna Van Hamme'a, iż lubi czytelnika intrygować i mrugać oczkiem, a także nie lubi epatować krwawą brutalnością. Przez co śmiało można ten tytuł polecić także młodzieży. Aczkolwiek, choć urwanych członków i krwi tutaj nie uświadczysz, bardzo fajną sprawą jest, iż Jean Van Hamme nie jest poprawny politycznie i wspaniale diagnozuje bolączki świata, w tym inwazję terroryzmu i fanatyzmu religijnego, oraz wielkomocarstwowe zdobywcze zakusy niektórych państw. Ma się wrażenie, iż owe sceny zawarte w scenariuszu są wręcz prorocze.
A to tylko zaledwie kilka elementów z tali wirtuoza Van Hamme'a, który w zręczny sposób zaskakuje subskrybenta kolejnymi fragmentami bardzo ciekawej układanki.
Jean Van Hamme uwielbia epatować logiką i kreować w swoich fabułach wszelakie gierki psychologiczne. Uwielbia także zabawę słowem i jego wielowymiarowymi skojarzeniami. Co zręcznie zastosował także w ocenianym tytule i szelmowsko zamrugał do czytelnika okiem. Dlatego tytułowa myszka, to nie słynna krajowa posłanka agresorka, lecz także jeden z pseudonimów „Lady S”. Na marginesie, taką samą zabawę na skojarzenia zaprezentował już w pierwszych dwóch tomach tej serii. Multiplikując dwie tożsamości Szaniuszki vel Suzan pokazał dwie zdawałoby się rożne wersje pewnego życiorysu, a które w kolejnych tomach - w całości ekspresyjnego przekazu dały jeden spójny obraz narracyjny. Podobne akcje do tej Van Hamme zastosował w znamienitej serii „XIII”. A takich fajnych - esencjonalnych gierek słownych i zacnej dostojnej fabuły jest w tym komiksie ( i w całej serii) bardzo dużo! Cóż rzec - Jean Van Hamme jest arcymistrzem naszego ukochanego gatunku! Czapki z głów!
Z kronikarskiego obowiązku. Van Hamme napisał scenariusze do dziewięciu odcinków „Lady S” - ( a do tej chwili powstało jedenaście tomów), a po nim pałeczkę przejął, nie kto inny jak - Philippe Aymond!
W tym miejscu przyszedł właściwy czas na ocenę szaty graficznej. Jeżeli chodzi o układ stron, komiks jest bardzo klasyczny - taki frankofoński. Brak jest jakichkolwiek odstępstw czy ekstrawagancji graficznych. Plansze są realistyczne, uporządkowane, a kadrowanie wykonane w sposób estetyczny i bardzo klasyczny. Jeśli można porównać styl Philippe Aymonda, to jest on bliski stylowi Piotra Kowalskiego, a dokładniej bliski manierze zaprezentowanej w tomie „Wydział Lincoln”. Kolorystyka jest zróżnicowana – taka bardziej kreskówkowa, niż naturalna, lecz i nie można określić zdecydowanej preferencji lub przewagi konkretnych barw.
PODSUMOWUJAC!
Od lat zalewani jesteśmy ciekawymi komiksami frankofońskimi, a nasz ryneczek zaczyna przesycać się wszelakimi tytułami (i wydawnictwami). Przy takim wyborze czasem ciężko zdecydować się na jaką serię wydać zarobioną kasiorę. Akurat w tym przypadku należy dać szansę „Lady S”.
Oceniany album, choć został sporządzony według klasycznych reguł opowiadania historii i jest w pewien sposób przewidywalny - jednakże ma w sobie kilka nowatorskich smaczków fabularnych, które robią różnicę.
Piękna kobieta, wielka doza tajemniczości, wielkie intrygi, starcia mocarstw i wywiadów, tajne stowarzyszenia, a do tego brak poprawności politycznej i miły dla oka - intrygujący i wciągający czytelnika świat prawdziwych bezwzględnych szpiegów. Lubisz XIII, Largo Wincha, czy też wszelakie filmy o Bondzie i Bourne – koniecznie musisz sięgnąć po ten tytuł!
Brawa dla wydawcy: za odwagę i zacny wybór. Zaserwował nam serię, którą pochłania się z wielką radochą i od której nie można się oderwać. Całościowo - świetne czytadło!
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
18.07.2016, 22:00 |