KRÓL STRZELCÓW NA EŁRO
Hasła „Polska” i „Sukcesy w piłce nożnej”, jak każdemu wiadomo, nie idą ze sobą w parze. „Likwidator”, który od samego początku swego istnienia, nawet kiedy jeszcze nie miał tak wyraźnie sprecyzowanych poglądów, opierał się na ciętej satyrze obśmiewającej nasze narodowe przywary, po prostu nie mógł pominąć także naszej futbolowej… hmm… kariery. I oto jest, na dodatek w nowej, bardziej aktualnej i rozbudowanej wersji, w której Dąbrowski rozlicza się z wieloma innymi aspektami polskości.
Trwa Ełro. Cała Polska żyje zapowiadanymi sukcesami naszej reprezentacji, ale jak się można łatwo domyślić do sukcesów nam daleko. Kiedy więc piłkarze przegrywają z kim tylko się da, a w kibicach i obywatelach narasta wściekłość, podsycana przez opozycję w postaci niejakiego Jarosława obwiniającego o wszystko obecnego premiera (ryżego), Likwidator… Nie, nasz król strzelców (przynajmniej na polu broni automatycznie), nie zamierza wkroczyć do akcji i zrobić porządku z naszą pseudo reprezentacja. Rzyga już tym, co polscy piłkarze robią na boisku, ale wydarzenie to zbiega się z innym – na zlecenie premiera służby mają wypalić nielegalne plantacje marihuany w Biebrzy. Stojący na czele rządy T… ryży rozkazał zniszczenie także chronionego prawnie ekosystemu, w którym rozrosły się krzaki narkotyku. I tu Likwidator postanawia wkroczyć. Nie zamierza jednak jechać do Biebrzy tylko… Warszawy. Jaki będzie to miało związek z Ełro? I co jeszcze spotka uśmiechniętego ekoterrorystę?
Dąbrowski tworząc „Likwidatora” za punkt wyjściowy obrał sobie chyba obrażenie wszystkich, bez wyjątku. Główny bohater może i jest ekologiem, anarchistą i terrorystą, nie mniej przez lata wydawania serii oberwało się również i przedstawicielom wspomnianych tutaj grup – czyli docelowego odbiorcy. Taka już jest jednak specyfika tych historii i albo się to lubi, albo nie. Ja lubię, choć nie zawsze z Dąbrowskim zgadzam i mierżą mnie jego ataki na wiarę. Na wiarę, nie religię – na tym polu autor akurat słusznie wytyka przewinienia i brak konsekwencji, a także wywleka wszelkie brudy. Przede wszystkim jednak dostaje się politykom, czy to partii rządzącej, opozycji, czy też niezrzeszonym. Współcześnie to, czy historycznie dla Dąbrowskiego nie ma znaczenia, ważne że może coś wytknąć, a wytykać ma co. Znajome twarze, znajome hasła, znajome sytuacje… Satyra, choć brutalna, jest najsilniejszą stroną „Likwidatora” i potrafi rozbawić, ale w nie pusty sposób.
Graficznie też jest znakomicie. Znane osobistości są tu wyraźnie rozpoznawalne, kreska jest czysta, a jej cartoonowość stanowi jedną z największych zalet. Widać to wyraźnie w zestawieniu z krótkim komiksem Nikodema Cabały dołączonym do zbioru (razem z „Likwidatorem na katechezie” oraz „Likwidator renegocjuje ACTA”), który nawet fabularnie nie wypada tak dobrze, jak główna historia.
Jeśli lubicie ostre, bezkompromisowe komiksy, które bezlitośnie piętnują właściwie wszystko, ten album Wam się spodoba. I cóż, że w tym swoim narzekaniu Dąbrowski przypomina wszystkich tych narzekających Polaków, których tak wyśmiewa – skoro dostaje się tu każdemu, to czemu nie może dostać się także autorowi? Ja jestem za.
|
autor recenzji:
wkp
06.05.2017, 15:57 |
Likwidator nie odpuszcza. Jego „piłkarskie” perypetie sprzed czterech lat – wydane w tomie „Ełro 2012” - właśnie zostały przypomniane. Nieprzypadkowo teraz. Wszak nasi biało-czerwoni kopacze wracają na europejską arenę, by walczyć (nie wierzę, że to napisałem) o tytuł mistrza Starego Kontynentu.
Rysiek Dąbrowski przy pomocy Likwidatora komentuje... Nie to nie jest dobre słowo. Rozpieprza Euro 2012, które organizowaliśmy wspólnie z Ukraińcami. Wywraca do góry nogami, doszukując się - słowami postaci przewijających się przez komiksowe plansze – spisków i matactw. Współorganizowana przez Polskę impreza staje się świetną okazja, by ponownie skrytykować ekipę „Ryżego” i powk%#@&ać rządzącą krajem koalicję. To też świetna okazja, by zorganizować jakiś protest przeciwko nieudolności biało-czerwonych czy też marsz. Np. Marsz Niepodległości Polskiego Futbolu, którego celem jest ochrona polskich interesów w drużynie występującej z orzełkiem na koszulkach. Koniecznie z hasłami typu „Jarosław Polski Futbol Zbaw”. I chyba już wiadomo, kto chce wykorzystać zadymę do szerzenia swoich szalonych teorii :)
Tak. Dąbrowski kolejny raz kpi z politycznej „elyty” kraju. Tych wszystkich person z pierwszych stron gazet, non stop pojawiających się w telewizyjnym okienku. Ale w tym odcinku – tytuł wszak zobowiązuje - obrywa się też jedenastce trenera Smudy. Nie pomaga nawet jego wyrafinowana taktyka na mecz z Czechami: „Hans, pomagaj wtedy Zbyszkowi a Żan Pier niech dośrodkowuje od razu do Mohameda. Ty Debi masz ogólnie zapierdalać cały czas gdzie się da”. I to obrywa nie tylko od Likwidatora, ale i od „Starucha”, który w przerwie jednego ze spotkań spuszcza wpierdol narodowej jedenastce.
„Elyta” pojawia się też w historyjce „Likwidator na katechezie”. A patrząc na to, co dzieje się dziś w Polsce, komiks ten staje się dziś jeszcze bardziej aktualny. To oczywiście pstryczek w kler panoszący się coraz bardziej w kraju nad Wisłą. Budujący struktury wiernych obrońców jedynych, prawdziwych wartości – z toruńską telewizją i radiem na czele. Jak kończy w tym przypadku „elyta”? Najlepiej obrazuje to podśpiewywany przez Likwidatora – odchodzącego niczym Lucky Luke w stronę słońca – fragment „Murów” – „A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat”. Runą i pogrzebią w komiksie niezwykle dosłownie. Zbiorek uzupełnia jeszcze dwuplanszowka „Likwidator renegocjuje ACTA” oraz nowelka „Komiks prawie teologiczny” napisana i narysowana prze Nikodema Cabałę. I jest to popis wyrafinowanych zdolności naszej pięknej Likwidatorki. Nowe wydanie uzupełniają karykatury biało-czerwonych orłów trenera Nawałki.
Wiem, że Likwidator budzi skrajne emocje. Ja zaliczam się do tego grona, które serię czyta od pierwszego albumu i czeka na każdy kolejny tom. Tom, w którym nasza Polska znów zostanie pokazana w krzywym zwierciadle. I choć album „Ełro’12” nie dorównuje choćby „Prawdzie Smoleńskiej”, to w ogólnym rozrachunku nie jest źle.
Lektura w sam raz na chwilę przed pierwszym gwizdkiem Euro 2016.
|
autor recenzji:
Mamoń
19.05.2016, 13:05 |