Wydawało się, że w „Vincencie i Van Goghu” Gradimir Smudja wyczerpał malarski temat, do którego powołał sympatycznego kota noszącego imię genialnego postimpresjonisty. A jednak nie! Vincent ma do spełnienia kolejną misję. Wraz z przyjaciółką Luną zabiera czytelnika w podróż przez dzieje malarstwa.
Niezwykle przyjemna to podróż. Bo i twórczość Smudji do takich należy. Autor doskonale czuje się w butach malarzy. W „Vincencie i Van Goghu” podszył się pod… W sumie wiadomo pod kogo. Teraz postawił sobie bardziej skomplikowane zadanie. Postanowił bowiem swych bohaterów „wpuścić” w czasoprzestrzenny kanał, w którym wszystko się może zdarzyć.
Początek jest wyjęty z „Alicji w Krainie Czarów”. Za królika robi Vincent. Za Alicję - Luna. Za norę - grota z Lascaux. To w niej zaczyna się podróż czytelnika przez stulecia, epoki, miasta, pracownie malarzy i ich dzieła. Po drodze autorzy - Smudja wspierany jest przez córkę Ivanę - prowadzą nas przez wszystkie najważniejsze prądy malarskie od rysunków naskalnych, aż po twórczość Pabla Picassa.
Z Michałem Aniołem nasi bohaterowie tworzą freski w Kaplicy Sykstyńskiej. Albrechta Dürera straszą cieniem zajączka z dłoni rzucanym na ścianę. Z Janem Vermeerem odwiedzają wytwórnię porcelany w Delft. Goya nie ukrywa, że zawarł pakt z diabłem. Katsushika Hokusai pokazuje im górę Fuji. Delacroix i Gericault kłócą się na Tratwie Medyzy. A impresjoniści zabierają och w świat swych barw i nastrojów... Madryt, Amsterdam, Londyn, Daleka Japonia, Francja... Nasi bohaterowie są wszędzie tam, gdzie w sztuce dzieje się coś ważnego. Gdzie akurat następuje przełom.
„Z biegiem sztuki” nie razi nudą. Nie przytłacza nagromadzeniem faktów o poszczególnych twórcach. Każdemu z nich autorzy poświęcają jedynie krótką notkę, by następnie wejść w jego świat, pokazać najbardziej charakterystyczne elementy malarstwa (również swoimi rysunkami; Smudja doskonale bowiem oddaje nastrój poszczególnych czasów i styl poszczególnych twórców), jego przełomowość, zasługi dla dziejów sztuki. Jest więc to poniekąd przewodnik po dziejach sztuki. Ale jest to też doskonały komiks przygodowy, w którym role drugoplanowe grają znane postaci ze świata sztuki. To sztuka (komiksu) o sztuce (malarstwie).
Na ostatniej planszy okazuje się, że czerwona nić, po której przez cały komiks poruszali się Vincent i Luna wcale się nie zakończyła. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, by podążyli dalej „z biegiem sztuki”. Wszak ta na Picassie się nie kończy. Gdzie Pop-Art? Gdzie hiperrealiści? Gdzie abstrakcjoniści? Czyżby ciąg dalszy miał więc nastąpić?
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.