|   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
  |   INFORMACJE   |     SZUKAJ   |     ZALOGUJ SIĘ   |     |  
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Wielkie Archiwum Komiksu

RECENZJA WYBRANEJ POZYCJI

1016
Morze po kolana  [2016]
Nie masz tej pozycji?!
KUP JĄ W
KOMIKSIARNIA
za 44,91 zł!
tytuł:
Morze po kolana
rodzaj pozycji:
scenariusz:
rysunki:
format wydania:
brak danych
rodzaj papieru:
offsetowy
rodzaj oprawy:
twarda
rodzaj druku:
kolor
liczba stron:
160
wydawca polski / rok wydania:
wydawca oryginału:
nie dotyczy
cena:
49,90 zł
podziel się recenzją:
recenzje do pozycji [2]:
Na czołowego komiksiarza-reportażystę wyrasta nam Marcin Podolec. „Morze po kolana” to kolejny znakomity tytuł, w jakim macza swe palce. I narzędzia do rysowania.

By przypomnieć. To Podolec narysował „Fugazi Music Club”. Album, który stworzył na podstawie rozmów z Waldemarem Czapskim, twórcą legendarnego warszawskiego klubu muzycznego, działającego w latach 90. To on też zilustrował „Dym”. Wywiad z Pablopavo, jaki powstał w wyniku kooperatywy z Marcinem Węcławkiem. A teraz na swej drodze spotkał Marcina Kołodziejczaka. Twórcę takich reportaży jak „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich”, „B. Opowieści z planety prowincja” czy „Bardzo martwy sezon. Reportaże naoczne”. Z takiego połączenia nie mogła wyjść słaba rzecz. No po prostu nie mogła.

I nie wyszła. Komiksowy reportaż z polskiej prowincji nie zawodzi. Komiksowy reportaż, który zaczyna się – jak to na prowincji – na przystanku. Miejscu, z którego albo jedzie się dalej, by wyrwać z zadupia. Albo zostaje z puszką „Dusznego” browaru i traci – na zawsze – szansę na lepsze życie. Czasami jest jeszcze trzecia opcja. Na przystanek się wraca. Z lepszego świata, by zasiąść z puszką taniego piwa obok tych, którzy zostali. Szczurek, Gumowy, Marian… Oto trzech kolesi z przystanku. Szczurek wraca na przystanek z Londka, gdzie z panną doczekał się jedynie dziecka. Marian ma na koncie pięć semestrów polonistyki w Gdańsku. Osiągnięciem Gumowego jest brak stopy i kilka prób samobójczych na pobliskich torach… To i prawdziwi bohaterowie.

Polska prowincja to wymarzone miejsce dla reportażystów. Istny samograj, gdzie tematy i bohaterowie są na wyciągnięcie ręki. Czuje to Marcin Kołodziejczak. I wyrusza na tą prowincję. Odwiedza zadupia, podgląda ludzi. Tak jest w „Morzu po kolana” (pijanemu zawsze jest po kolana…). Historii podejrzanej nad polskim Bałtykiem. Po sezonie, kiedy kurorty wyludniają się i zaczyna się okres wyczekiwania. Ciągnący się jak flaki z olejem czas, kiedy słońce i turystów zastępują deszcz, szarość i pustka. Kiedy w barze „Deflin” nie ma już nikogo, kiedy na przystanku pojawiają się tylko samo swoi, a morze tak naprawdę nie istnieje.

Klimat ten złapał Marcin Podolec. Twórca, którego obserwuję od pierwszego albumu – był to „Kapitan Sheer”, który wciąż prosi się o ciąg dalszy – i który nie przestaje zaskakiwać. Z coraz większą swobodą kreuje kolejne postaci, kolejne realia. I odnajduje się w nich, choć często to światy, jakie zna tylko z opowieści innych. Wystarczy jednak, że uważnie słucha, że przetwarza historie przez swą rysunkową wrażliwość, wpuszcza w swój styl. W „Morzu po kolana” nakłada na nie specyficzny filtr z brązów, szarości oraz czerni i bieli.

„Morze po kolana” nie jest radosną opowieścią. I choć pozornie idzie ku lepszemu – wszak za dwa miesiące od ostatniej planszy zacznie się nowy sezon turystyczny – to później i tak przyjdzie dół. Znów przyjdzie jesień. Ale cóż. Taka już ta nasza rzeczywistość. Taka już ta nasza Polska.

Śmierdząca fajkami i fryturą. Brutalne? Ale prawdziwe.
autor recenzji:
Mamoń
04.12.2016, 20:40
POŁĄCZENIE ROZENKRANCA I GILDENSTERNA Z VLADIMIREM I ESTRAGONEM

W filmie „W pogoni za Amy” główny bohater w powyższy sposób scharakteryzował postacie wiodące z tworzonych przez siebie komiksów. Podobnie rzec można o bohaterach „Morza po kolana”, które zresztą rozpoczyna się cytatem z „Czekając na Godota” – jest w nich coś zabawnego, jest w nich tragedia. Ale przede wszystkim jest oczekiwanie na coś, co nie ma szans nadejść. A może jednak?

Ze wsi się ucieka albo w niej zostaje. Marian uciekł do Gdańska, zachciało mu się studiować polonistykę, ale wytrwał pięć semestrów i teraz jest z powrotem. Z powrotem w tej nadmorskiej mieścinie, u boku kolegów, których zostawił, siedząc na ławce przystanku i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W końcu są też tacy, którzy chcą tu zostać. Jednym z nich jest Gumowy, kolego Mariana, który po stracie stopy oraz w obliczu coraz gorszych relacji z żoną, chodzi na tory myśląc o rzuceniu się pod pociąg. Drugim Szczurek, który kiedyś się stąd wyrwał za granicę, by powrócić i nie chcieć więcej wyjeżdżać – przynajmniej do czasu, bo teraz wielki świat znów zaczął go pociągać. We trzej żyją leniwie, bez perspektyw, w codzienności szarej, jak ta powakacyjna pogoda, po kolana zanurzeni w równie szarej wsi, która pełna jest jednocześnie własnych, niezwykłych barw…

„Morze po kolana” to solidny kawał obyczajowego komiksu podanego w reporterski sposób. Cóż innego jednak mogło wyjść spod ręki Marcina Kołodziejczyka, skoro właśnie z zawodu jest on reporterem i dziennikarzem? I to uznanym, bo nagrodzony m.in. Melchiorami i siedmiokrotnie nominowany do nagrody Grand Press. Spod jego ręki wyszedł znakomity scenariusz o życiu. O prostych ludziach i ich filozofii, o uwięzieniu i ograniczeniach, od których chcą uciec, ale uciec nie potrafią. Sposobów na życie nie mają wielu, chęci także zaczyna brakować. Przyszłość? Nie sięgają aż tak daleko wzorkiem, wolą przeszłość, bo odcisnęła na każdym z nich niezatarte piętno. I właśnie ta przeszłość ukazana a stronach albumu oddziaływuje naprawdę mocno, poruszając i wyzwalając wiele emocji.

Treść znakomicie uzupełnia kreska Marcina Podolca, prosta, ale jakże klimatyczna, potrafiąca zagłębić się w szczegóły, albo odwrotnie – pójść w stronę symboliki i odrealnienia. I wszystko to do siebie pasuje. Jest w niej coś, co przypomina prace Michała Śledzińskiego, jest w niej także jakaś nuta Manuele’a Fiora przede wszystkim jednakże dominuje oryginalny, bardzo przyjemny dla oka i zjednujący sympatię odbiorcy styl.

Podsumowując: znakomity komiks. Mądry, głęboki, prosty, ale w swej prostocie wspaniały. Coś, co świetnie się czyta i równie świetnie ogląda. Dlatego polecam go gorąco Waszej uwadze.
autor recenzji:
wkp
03.11.2016, 15:56

RECENZENCI

BroosLi
[7]
Charles Monroe
[17]
Chudi_X
[3]
Dariusz Cybulski
[442]
Edward Weaver
[2]
Joan_Johnson
[1]
Mamoń
[1091]
McAgnes
[1]
Modli
[1]
MonimePL
[146]
Percival
[2]
Ronin
[3]
Warlock
[4]
wkp
[2379]
KOMIKSY, MANGI, CZASOPISMA, KSIĄŻKI, ARTBOOKI, FIGURKI, GADŻETY I INNE
Komiksiarnia
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
Przypominamy, iż do czasu uzupełnienia bazy danych nowej wersji strony informacje o starszych pozycjach znajdziecie na łamach poprzedniej wersji witryny:
Old WAK!
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu | Strona działa od 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock | Stan odwiedzin: 5044614
Copyright © 1997-2024 WAK - Wielkie Archiwum Komiksu
Start witryny: 21 lipca 1997 | Idea, gfx & code: Warlock
Stan odwiedzin: 5044614