autor recenzji:
MonimePL
29.07.2022, 14:40 |
Gdy w 2008 roku nieistniejące już wydawnictwo Sutoris wydało pierwszy zeszyt „Jam jest legion”, nie jedna czytelniczka i czytelnik nie mógł odżałować, iż wrocławski edytor popadł w kłopoty finansowe i nie dokończył tej interesującej – trzy odcinkowej serii (na którą składa się: "Tańczący Faun", "Vlad", "Trzy małpy"), która zręcznie miesza historię II Wojny Światowej z elementami horroru, mistycyzmu i political fiction oraz z kryminałem. Seria owa urodziła się w głowie europejskiego twórcy Fabiena Nury (znanego, a choćby ze znakomitego cyklu "Silas Corey"), a została narysowana przez Teksańczyka Johna Cassaday, (znanego np z "Planetary", ale i ze współpracy z Marvelem przy X-Menach, Daredevilu, ale także pracy przy Batmanie dla DC Comics), zaś kolorystkę wykonała Kolumbijka Laura Martin (znana ze współpracy z DC Comics, Marvel Comics - wielokrotnie nagradzana m. in. nagrodami Eagle Award, Eisnera).
Wiele lat upłynęło, a swoisty głód odkrycia dalszego ciągu tej opowieści pozostał w narodzie, a nie jeden czytelnik z rozpaczy zaznajomił się ze zbiorczym wydaniem (francuskim, angielskim) od Les Humanoïdes Associés. Tymczasem nowo powstała w 2016 roku oficyna OMG! Wytwórnia Słowoobrazu, a za sterami której stoi Katarzyna Kamieniarz, sięgnęła właśnie po ten tytuł. Jak prezentuje się szczegółowo? Zapraszam do lektury.
===
Na wstępie trzeba zaznaczyć, iż oceniana edycja zbiorcza „Jam jest Legion” z powodu niesolidności drukarni JW Projekt zaliczyła mały falstart. Gdy po raz pierwszy pojawiła się na rynku (tuż przed Wigilią ubiegłego roku) okazało się, że część nakładu była skalana malutkimi błędami (skazami) maszynowymi. Ekipa Wytworni Słowoobrazu nie wahała się ani chwilę. Stawiając na pierwszym miejscu jakość wydania i dobro czytelnika, od razu wycofała cały nakład. Takie podejście ogromnie cieszy i zasługuje na szacunek, a przede wszystkim świadczy o profesjonalizmie OMG! Wytwórni Słowoobrazu!
===
Oceniając edycję. Sięgając po raz pierwszy po ten zbiorczy tom, od razu zwrócisz uwagę na klimatyczną okładkę. Wykonaną z filmowym i plakatowym sznytem - na której widzisz dziecko na tle żołnierzy niemieckiego Wermachtu idących w raz z nim po grobach oraz z wiszącym nad ich głowami tajemniczym znakiem. W całości przekazu ma to coś w sobie symbolicznego i złowrogiego, zaś użyty font z tytułem, plus całościowe zaaranżowanie tej planszy jeszcze bardziej potęgują owe wrażenie niepokoju.
Polska wersja „Jam jest Legion” oparta została przede wszystkim na francuskim wydaniu jubileuszowym, ale i pojawiają w niej elementy ze zbiorczego wydania amerykańskiego np. plansze z alternatywnymi okładkami. W porównaniu z edycjami francuską i angielską jest na pewno unikatowa, w tym zdecydowanie większa w formacie. Edytorsko zadbano o każdy szczególik.
Twarda obwoluta, porządny grzbiecik (dzięki czemu komiks jest dobrze zauważalny na półce), w środku z ciekawymi dodatkami wzmacniającymi klimat opowieści, wydruk na pachnącej kredzie z dobrze nasyconymi kolorami - to wszystko robi znakomite wrażenie.
Zatroszczono się o wszelaki element layoutu np. każdy z trzech odcinków oddziela czerwona plansza z tytułem, ale także pojawia się mądrze wprowadzona paginacja. Posłowie autorstwa francuskiego dziennikarza Petera Philipe, świetnie uzupełnia ten utwór, a tym bardziej występujące co rusz - fachowe naukowe historyczne przypisy, mają ogromny walor edukacyjny.
Dodam jeszcze, że zbiorcza edycja OMG: liczy ponad 184 strony (i została świetnie przetłumaczona z francuskiego przez Jakuba Sytego), a jej uważna lektura zajmuje mnóstwo czasu. Zarazem gwarantuje - jest to czas spędzony nad dziełem nietuzinkowym.
Szczegóły oceny fabuły i grafiki już za momencik.
===
Akcja komiksu zazębia się pod koniec 1942 roku. Rozpoczyna się u córek i synów Albionu, gdzie prowadzone jest śledztwo (przez grupę Stanleya Pilgrima) w sprawie tajemniczego morderstwa niejakiego Victora Thorpa. Podejrzewany jest jego rumuński współpracownik Nikolaï Moldovan. Tymczasem w Rumunii tamtejsza specjalna jednostka SS pod dowództwem Rudolfa Heyziga (Obergruppenführera SS) próbuje wyłapać tutejszy ruch oporu, jednocześnie jego ludzie prowadzą badania na dziewczynce o imieniu Anya. Dziewczynka z dziwnym krwawym znamieniem na szyi jest obdarzona wieloma nadnaturalnymi zdolnościami i potrafi przejąc kontrolę nad każdym, który otrzyma jej krew. Równocześnie pod auspicjami premiera Churchilla w ramach London Controlling Section działają dwie specjalne jednostki wywiadowcze: jedna cywilna pod dowództwem Stanleya Pilgrima, a druga wojskowa: pod dowództwem pułkownika Sykesa. Pułkownika LCS UK, który każdą misję doprowadzi do szczęśliwego końca, ale zarazem dziwnego osobnika, który posiada równie tajemnicze znamię. To właśnie jego oddział zostanie wysłany do Rumunii i będzie chciał zabić esesmana Rudolfa Heyziga oraz Hermmana (szefa niemieckiego wywiadu związanego z Wermachtem i podległego admirałowi Canarisowi). Kto kogo przechytrzy? Jaką grę prowadzi SS z Wermachtem? Czy eksperyment z Anyą powiedzie się? Kim jest Vlad? Kim jest Radu? Jakie mroczne siły będą miały wpływ na cała rozgrywkę?
O tym przekonasz się kupując i czytając „Jam jest Legion”!!!
Choć tytuł zdradza wiele i wprost nawiązuje do Ewangelii Świętego Marka (5,9), jednakże samo zazębianie się poszczególnych wątków narracji – autentycznie zaskakuje! Ilość stron, przeciwników, malkontentów i postaci drugoplanowych robi wrażenie. Narracja przeskakuje z wątku na wątek, ale każdy z wielu zuchów ma swoje miejsce i czas. Jednocześnie trzeba być bardzo uważnym czytelnikiem, gdyż tu wszystko (jak w kotle czarownicy) przeplata się i nasącza nutką Noir.
Zbiorcze wydanie „Jam jest Legion” nie zawodzi. Z takiego miksu pomieszanych gatunków powstało pierwszorzędne czytadło: z elementami horroru, mistycyzmu wsparte opowieścią wojenną niczym u Ennisa, sensacją, ale i political fiction z dużą dozą kryminału - a jeszcze do tego scenopis pomimo metafizycznego i fantastycznego przekazu osadzony jest na mocnych historycznych podstawach. Jakich?
W tym miejscu warto od razu dodać, iż pomimo takiego miksu fabularno-popkulturowego oceniany album nie zakłamuje historii, a w narracji nie ma anonimowych nazistów, tylko są niemieccy naziści w mundurach niemieckiego Wermachtu i w mudrach niemieckiego SS. Jakże obecnie ważny jest ten element pokazywania prawdy dziejowej - nawet w takich stricte nie historycznych komiksach. Współcześnie nader za często za naszą zachodnią granicą: „Kat robi z siebie ofiarę”. Od razu nasuwają się pytania. Jak to możliwe, że wtedy w tamtych czasach 98% Niemców glosowało na narodowosocjalistyczną partię Adolfa Hitlera? Czy utożsamiali się z jego ideologią? Kto stworzył cały ten kombinat zła? Kombinat zabijania (z wyłącznie niemieckimi obozami koncentracyjnym)! Przecież nie były to ufoludki, czy jacyś anonimowi bez kraju naziści. To byli NIEMCY! W Polsce (w przeciwieństwie np. do Francji) nigdy nie było żadnego kolaborującego rządu, a tym bardziej współpracy z Hitlerowcami, a jednak wrednie zakłamuje się historię! W czasach, gdy żyją ostatni świadkowie i ofiary tych wydarzeń i zbrodni Hitlerowskich Niemców, już zaczęto budowanie piramidy kłamstw. Strach pomyśleć co będzie za wiek! (...) Nie pozwólmy zakłamywać prawdy i walczmy o prawdę historyczną!
===
Wspomniany urokliwy klimacik dopełnia jeszcze pierwszorzędna kolorystyka. Zastosowana przez Laurę Martin paleta barw nadaje pracom Cassadaya waloru Noir, plastyczności i malarskiego wyrazu! W całości wyrazu artystycznego owa szata graficzna pod każdym względem zachwyca!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
29.01.2017, 01:59 |