Podróże kształcą, to rzecz pewna! A urlopowe podróże do Lublina nie dość, że kształcą, to jeszcze można w urokliwych uliczkach grodu nad Bystrzycą spotkać nie jednego znanego twórcę Sztuki Komiksu, a tym bardziej odnaleźć wiele komiksowych perełek, w tym tytułów regionalnych.
W sklepikach Informacji Turystycznej, w Muzeum Lubelskim i na stoiskach Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej odkryjesz całą serię „Legend Lubelskich” autorstwa Tomasza Wilczkiewicza. A od tego roku, także jego najnowsze dziełko - kieszonkowe wydanie, z grzbiecikiem, na kredzie (idealne np. w podroży autobusem, tramwajem oraz pociągiem) przeuroczego, zabawnego i familijnego komiksu historycznego „Lublinem przez dzieje”.
Jak prezentuje się ten tytuł w szczegółach? Zapraszam do lektury.
===
Tomasz Wilczkiewicz jest artystą, który tworzy od lat, lecz swoistym paradoksem jest, iż zarazem dość mało znanym w środowisku komiksowym. Tymczasem jego dorobek jest całkiem pokaźny, a jego styl graficzny śmiało można porównać do prac Sławomira Kiełbusa. W "sieci" informacji o Wilczkiewiczu nie znajdziesz za dużo, dlatego dla potomności pozwolę sobie przybliżyć jego drogę artystyczną.
Od początku swojej pracy zawodowej związany był i nadal jest z Dziennikiem Wschodnim oraz Tygodnikiem Angora. Systematycznie publikuje w nich rysunki satyryczne, które uzupełniają artykuły dotyczące bieżących wydarzeń na całym świecie. Tomasz Wilczkiewicz współpracował z Expresem Wieczornym oraz wieloma lokalnymi gazetami i dziennikami np. z Gorzowa, Poznania. Nagradzany niejednokrotnie - zdobywał statuetki na legnickim Satyrykonie.
W „komiksowie” zaistniał w 1990 roku zeszytem „W pustyni i w puszczy" z wydawnictwa Unipress, notabene tego samego, które wydało „Historię wyssaną z sopla lodu” Jeana Dufauxa i Tadeusza Baranowskiego. Ciekawostką jest, iż komiksowej adaptacji scenariusza „W pustyni i w puszczy” dokonał dr. Jacek Dąbała – teraz znany literaturoznawca, antropolog mediów, powieściopisarz i scenarzysta. Kolejnym komiksem Tomasza Wilczkiewicza był wydany w tym samym roku przez Zakład Wydawniczy Laser-Graf mini zeszycik, „Mały Apacz, czyli Dzieciństwo Winnetou”. Jest to obecnie kolekcjonerski unikat, zaś sam autor nie posiada egzemplarza tego tytułu.
Minęło bardzo wiele lat, i dopiero w 2010 roku pojawiły się jego kolejne kolorowe zeszyty - wydane przez Kancelarię Prezydenta Miasta Lublin tzn. „Legendę o czarciej łapie” i „Unia Lubelska czyli: Tajemnica zaginionej pieczęci”. Na jego talencie poznała się prezes Lubelskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej Dorota Lachowska i to ona namówiła go w 2014 roku do wykonania komiksowych kolorowanek oraz wspomnianej serii „Legend Lubelskich”. W tym miejscu pojawia się jeszcze jedna ciekawostka, gdyż jeden z zeszytów pt. „Legenda o czarciej łapie” nie jest stricte (poza tytułem) tym samym zeszytem, który został wydany w 2010 roku. Tomasz Wilczkiewicz zachował swoisty trzon legendy, lecz teksty zostały zmienione, a grafika została przerysowana całkowicie od nowa.
===
Przejdźmy jednak do clou. „Lublinem przez dzieje” jest komiksem o sznycie przygodowym,familijnym i historycznym, a zarazem podanym w klimatach komiksu drogi. Opowieść rozpoczyna się współcześnie. Ojciec z synem (zarazem główni bohaterowie całej historyji) wybrali się w kierunku Poleskiego Parku Narodowego. Niestety wracając z biwaku do domu przed ich terenówkę wbiegł Koziołek (notabene symbol Lublina). Zamiast przejechać capa skręcili prosto do parowy. Na domiar złego znaleźli się w miejscu, w którym nie zadziałał nawet numer alarmowy 112. Pozostało im jedynie szukanie pomocy na własną rękę. Idąc prze las, (a klimacik wokół był bajkowy), trafili na samotną starą wiatę, w której znaleźli pod plandeką wielką ciężarówkę Lublin 51. W momencie gdy odpali silnik zamiast ruszyć w drogę, przenieśli się w czasie do momentu, gdy po raz pierwszy pojawił się gród „LUB LIN”. Sekundę po tym skoku czasowym we wiacie pojawił się właściciel wozu – fizyk kwantowy profesor Eugeniusz Szwarcwald. Istny szwarccharakter rozpoczął za nimi w pościg. Akcja ruszyła... A będzie to podróż bez trzymanki, a wręcz niekiedy bez trzymanki na wrotkach. Czasem zahaczy o średniowiecze, a czasem o tura. Punktem odniesienia dla maszyny teleportującej naszych bohaterów będzie miasto Lublin: gród o blisko 700 letniej historii, z dobrze zachowaną dziejową architekturą, bogactwem tradycji jagiellońskich i wielokulturowym dziedzictwem, którego przykładem jest gotycka Kaplica Trójcy Świętej zdobiona unikalnymi, ruskobizantyńskimi malowidłami, ale i z bardzo, bardzo wieloma innymi ciekawymi zabytkami ( i zacnym browarem). Nasi bohaterowie staną się częścią wielu historycznych wydarzeń związanych z tym miastem, a równocześnie będą brać udział w przygodzie, której nie powstydziliby się aktorzy z serii „Powrotu do przyszłości”. A trzeba przyznać szczerze, iż fabuła w pewnym zamyśle nawiązuje do tej zacnej trylogii filmowej. Równocześnie można w niej odkryć klimat „Podróży za jeden uśmiech”, czy też z książek Zbigniewa Nienackiego. Tomasz Wilczkiewicz ma smykałkę do opowiadania historii, ale i umiejętności graficzne, które pozwalają mu odnaleźć się pomiędzy cartonnowością, a realizmem, a jeszcze nie zatracając przy tym proporcji pracy w kadrze. Artysta ten nie stroni w tej opowiastce od pokazywania rysunkiem humorystycznych sytuacji, przerysowywania i celowego wprowadzania w plany dysharmonii. Ten zabieg sprawia, że od razu patrząc na plansze wiemy kto jest dobry, a kto zły, lecz także dzięki temu fortelowi rożne historyczne walki, sceny bitewne w przystępny sposób podane są młodym ludziom, czyli bez epatowania brutalnością.
Cała narracja jest bardzo uporządkowana, a zarazem ma w sobie coś serdecznego, przyciągającego, a ujęta z genialnymi gagami oraz z dowcipnym sposobem podania, na pewno trafi do każdego czytelnika. Dialogi są błyskotliwe (czasem podchwycone w starodawnym dialekcie), ale jakże śmieszne i niosą w sobie wiele przewrotności oraz radości. Jednocześnie przenoszą nienachalnie duży zastrzyk wiedzy. Bohaterowie skaczą pomiędzy najważniejszymi wydarzeniami z dziejów Lublina, a dzięki temu każdy czytelnik łatwo przyswaja informację o tym grodzie.
====
Tomasz Wilczkiewicz choć wykorzystał wyświechtaną metodę teleportacji w czasie, równocześnie pokazywał także piękno tego miasta zwanego perłą wschodu. W tym miejscu warto skupić się na ocenie szaty graficznej. Jest bardzo urokliwa. Ma ona w sobie coś jakby z filmowej animacji. Struktura plansz prezentuje się solidnie, wręcz nienagannie, a została oparta najczęściej na sześciu kadrach na stronie. W rysunkach jest wiele szczegółowości, plastyczności, wspomnianego uroku oraz kolorytu. Jednocześnie w tłach widać piękno miasta, autentyczne zabytki, a otoczenie i wszelacy drugoplanowi włościanie vel chojraki są ubrani w szaty z danej epoki. Tu nie ma przypadku, autor dobrze przygotował się do pracy, a każdy element, pomimo Cartoon jest wierny z realiami epoki.
===
Podsumowując! Z „Lublinem przez dzieje” pomimo fantastyczno-przygodowej narracji elegancko przybliża regionalne klechdy, a także prawdziwe historyczne wydarzenia i pokazuje barwnie miejsca związane z pięknym grodem nad Bystrzycą.
Lublin położony wśród malowniczego krajobrazu, pełnego wąwozów, baśniowych lasów i urokliwych jezior ma kolejny zacny kolorowy zeszyt, który świetnie promuje owo miasto, a został wykonywany z pasją przez znamienitego artystę - profesjonalistę w każdym calu - Tomasza Wilczkiewicza!
Po pierwszym spojrzeniu w ocenianą pozycję, od razu wiesz, iż jest opowieść familijna, a wyraziste i barwne plansze, nasuwają skojarzenie z najlepszymi kreskówkami, zaś po przeczytaniu wiesz, iż jest to zeszyt, który bawi i uczy, a czas spędzony przy nim (razem z pociechami) był czasem radosnym. Gwarantuję, że gdy skończysz czytać dobry humor pozostanie z Tobą na dłużej. Wspaniała pozycja, zarówno dla turysty - zarówno dla każdego!
Polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
12.01.2017, 23:00 |