MUTANCI, DUCHY I TAJEMNICE XAVIERA
To, że marvelowscy mutanci nigdy nie mieli lekko wie każdy czytelnik ich przygód. Jednak to wydarzenie opublikowane jako „Ród M” stało się jednym z najcięższych okresów w ich historii. Scarlet Witch wymazała istnienie większości mocy homo superior oraz sprawiła, że miał już więcej nie narodzić się żaden przedstawiciel tej rasy. „Mordercza geneza” podejmuje opowieść w tym właśnie miejscu i korzystając ze sprawdzonych schematów fabularnych wrzuca X-Menów w wir szalonej walki, która wydaje się nie mieć dobrego zakończenia.
Po ostatnich wydarzeniach dla mutantów nadszedł kolejny ciężki okres wypełniony niepewnością i pytaniami. Nikt nie wie gdzie zniknął ich mentor, Charles Xavier, Hank natomiast zastanawia się nad jeszcze jedną kwestią: co się stało z odebraną mocą tysięcy mutantów. W przyrodzie nic przecież nie ginie, energia jest stała, więc i ta nie mogła zniknąć. Tymczasem na orbicie w zniszczonym promie kosmicznym pojawia się tajemnicza postać. Jej przybycie na powierzchnię Ziemi wraz z wrakiem wahadłowca alarmuje X-Menów, bowiem osobnik ów dysponuje mocą przynajmniej poziomu Omega. Scott, Wolverine i Rachel ruszają na miejsce, chcąc dotrzeć tam przed wojskiem i zbadać całą sytuację. Nie są jednak gotowi na to, co tam zastaną. Tymczasem wokół X-Menów zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Duchy zmarłych bliskich pojawiają się w ich otoczeniu, a koszmarne wspomnienia przybierają konkretne kształty na ich oczach. Jaki to wszystko ma związek z głęboko skrywanymi sekretami Xaviera, na trop których wpada Sean? I czemu nowy, potężny wróg X-Men wydaje się znać przynajmniej część z nich, jakby już kiedyś się spotkali?
„Mordercza geneza”, sześcioczęściowa miniseria, która miała znaczący wpływ na wydarzenia głównych x-menowych tytułów nie jest opowieścią szczególnie odkrywczą. Schemat w niej ukazany znany jest miłośnikom komiksów od lat, jednakże siłą albumu Eda Brubakera, jest jego wykorzystanie. Autor między innymi „Zimowego żołnierza” wziął na warsztat historię o tajemnicach przeszłości, podlał ją szybką akcją, dużą ilością wydarzeń i niebezpieczeństw i zmiksował w jedną, naprawdę znakomitą całość. Od pierwszych stron dzieje się dużo, nie ma chwili na nudę, a odbrązowienie Charlesa Xaviera dodaje charakteru zarówno postaci, jak i całej opowieści.
Co warto nadmienić „Mordercza geneza” mocno związana jest z legendarną „Drugą genezą”. Zaczynają od tytułu i okładki, przez treść wracającą do opisanych tam wydarzeń i odmieniającą ich oblicze, po wprowadzenie do fabuły nowych postaci. Czyta się to znakomicie, a na miłośników mutantów znających dobrze ich losy czeka wiele nawiązań uprzyjemniających lekturę. Bardzo dobrze wypadły także krótkie komiksy rysowane przez Pete’a Woodsa („Deadpool”), przybliżające przeszłość nowych postaci.
A skoro o rysunkach mowa, odpowiedzialny za szatę graficzną głównej treści Trevor Hairsine („Ultimate Six”) wykonał kawał dobrej roboty. Jego nowoczesne, realistyczne rysunki w sam raz pasują do niniejszej opowieści. Ilustracje są dynamiczne, mroczne i odpowiednio efektowne, czyli takie, jakie być powinny. Chociaż patrząc na okładki stworzone przez Marca Silvestriego chciałbym zobaczyć ten album w jego wykonaniu.
Lubicie „X-Menów”? Sięgnijcie koniecznie. „Mordercza geneza” to ważny etap w historii mutantów, a także po prostu bardzo dobry komiks, z którym warto się zapoznać. Wypada też wspomnieć, że fabuła ta doczekała się także wersji „What if…”, ale jak to mówią, to już zupełnie inna historia.
|
autor recenzji:
wkp
21.03.2017, 15:38 |