OSKARŻONA JEAN G.
Po ostatnim tomie „All New X-Men”, który był jedynie lekkim przerywnikiem (udanym i celebrującym 50-lecie mutantów, ale tylko przerywnikiem), seria wraca na właściwe, pełne akcji i szalonych wydarzeń tory. Całkiem niedawno mieliśmy okazję czytać „Bitwę atomu”, crossover wszystkich X serii, teraz „ludzie jutra” łączą siły ze Strażnikami Galaktyki. A wszystko po to, by powstrzymać sąd nad bohaterką, która nie popełniła żadnych zbrodni.
Peter Quill ukrywa się (na widoku oczywiście) przed siłami ojca, który po publicznym sprzeciwie syna wydał na niego wyrok śmierci. Wprawdzie podlegli królowi Spartaksu wojownicy zajęci są głownie poszukiwaniami Thanosa, sytuacja jednak nie przedstawia się kolorowo. Sprawy oczywiście komplikują się jeszcze bardziej, kiedy Strażnicy Galaktyki dowiadują się o zwołanym zebraniu, na którym to Gladiator oznajmia, że Shi’ar postawi przed sądem Jean Grey. Wprawdzie żyjąca obecnie Jean nie jest tą samą, którą owładniętą przez moc Mrocznego Phoenixa dopuściła się ludobójstwa (została bowiem sprowadzona z przeszłości), jednak dla imperium nie ma to najmniejszego znaczenia. Doszło do zbrodni? Winny żyje? Trzeba przeprowadzić proces. Quill sądzi, że ojciec może zechcieć wykorzystać tę absurdalną okazję by zbliżyć się do Ziemi, dlatego Strażnicy postanawiają interweniować. Przybywają jednak za późno, młodzi X-Men ze szkoły Cyclopsa zostali pokonani, a Jean porwana. Quill i reszta jego ekipy łączą siły z mutantami, żeby wyjaśnić całą sytuację i uratować ich przyjaciółkę…
Bendis, który w ramach Marvel Now zajął się regularnym tworzeniem dwóch serii o X-Menach oraz „Strażników Galaktyki” postanowił w końcu połączyć losy obu grup bohaterów i skonfrontować ich z jedną z najważniejszych opowieści o mutantach. Dark Phoenix zresztą to temat przez scenarzystę chyba uwielbiany – nie tylko bowiem po raz kolejny kazał herosom stawić mu czoła w ramach eventu „Avengers kontra X-Men”, ale także w trakcie pisanych przez siebie tytułów co i rusz do niego powracał. Ten crossover stanowi poniekąd kulminację wcześniejszych wątków. Pomysł wprawdzie miał absurdalny, bo jak tu sądzić kogoś, kto nie popełnił jeszcze żadnej zbrodni, to nie „Raport mniejszości”, ale Bendis dobrze poradził sobie z poprowadzeniem tej opowieści. Dzieje się dużo, z humorem i w stylu typowym dla poprzednich tomów. Kto więc polubił te klimaty, przy lekturze „Procesu…” będzie bawił się znakomicie.
Album nie zawodzi także pod względem graficznym. Doskonale wszystkim znany Stuart Immonen rysuje w sposób czysty, przyjemny dla oka i ciekawie operujący światłocieniem. Sara Pichelli (znana choćby z pracy razem z Bendisem nad „Ultimate Spider-Manem”) też radzi sobie dobrze, wprawdzie jej kreska jest delikatniejsza i nieco bardziej brudna, nie mniej dobrze pasuje do snutej opowieści. Szczególnie, że prezentuje większy realizm, niż w przypadku prac Immonena.
Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Dla mnie prywatnie „All-New X-Men” to obok „Superior Spider-Mana”, „Hawkeye’a” i „Ms. Marvel” najlepsza seria wydawana w ramach Marvel Now. Ciekawa dla stałych czytelników, odpowiednia też dla nowych odbiorców, dostarcza solidnej porcji dobrej zabawy, tym razem w realiach SF. Na dodatek perspektywy na ciąg dalszy wyglądają intrygująco, więc jest na co czekać. Polecam.
|
autor recenzji:
wkp
21.04.2017, 07:24 |