Kultowe komiksy Tadeusza Baranowskiego od kilku dobrych lat są sukcesywnie wznawiane. I to nie tylko w postaci "odkurzanych" albumów, wydawanych na kredzie i w twardej oprawie. Co pewien czas na rynek trafiają też publikowane w minimalnych nakładach wydania kolekcjonerskie. Wyróżniają je płócienna oprawa oraz liczne dodatki. I właśnie pojawiła się trzecia taka publikacja.
Pierwszym wydanym w taki sposób albumem był tytuł "Skąd się bierze woda sodowa", w którym zebrano przygody dzielnych podróżników-odkrywców Kudłaczka i Bąbelka. Później przyszła kolej na szalonego naukowca profesora Nerwosolka - komiksy o nim złożyły się na tom "Antresolka profesorka Nerwosolka". Teraz w ręce fanów Tadeusza Baranowskiego trafił tom o strasznie długielaźnym tytule: "Jak ciotka Fru-Bęc uratowała świat od zagłady / To doprawdy kiepska sprawa, kiedy bestia się pojawia". I chyba wszystko jest już jasne. Trzecim kolekcjonerskim albumem przygotowanym przez wydawnictwo Ongrys jest tom zbierający perypetie Fruwaczków. I aż się prosiło, by zakombinować z tytułem skracając go i opierając na Fruwaczkach właśnie... Byłoby krócej i zgrabniej. To jednak jedyne zastrzeżenie do edytora.
Trochę historii. Komiks "Jak ciotka Fru-Bęc..." pojawił się na rynku w 1989 roku. Dalsze perypetie Fruwaczków - czyli "To doprawdy kiepska sprawa..." ukazały się w roku 1992. Na przypomnienie ciotki Fru-Bęc trzeba było poczekać więc blisko aż trzy dekady! Baranowskiemu skradziono bowiem oryginalne plansze, miał jedynie negatywy plansz. Nowe wydanie wymagało więc zrekonstruowania kolorów. Nie dokonał tego jednak już sam Baranowski, ale Aleksandra Spanowicz (autorka m.in. rewelacyjnych "Butów"). Bazowała przy tym na pracach Baranowskiego, by jak najwierniej oddać ducha oryginału. Trud się opłacił. Ciotka wreszcie wygląda tak, jak powinna (trudno bowiem uznać pierwsze wydanie za udane pod względem poligraficznym...). Łatwiej było z "To doprawdy...". Tu edytor mógł bazować już na swojej reedycji z 2010 roku.
Cykl o Fruwaczkach jest komiksem dla młodszego odbiorcy. Ciekawostką jest fakt, że scenariusz pierwszego z komiksów napisała żona twórcy - Anna Baranowska. Stworzyła bajkową historyjkę o leśnych skrzatach, w których spokojnym życiu pojawiają się nagle wysłannicy Czarnego Ptaszyla. I porywają dwa dzielne Fruwaczki – Amadynkę i Huzarka. Wszystko jest tu proste. Dobro i zło odpowiednio zdefiniowane, a podstawą scenariusza staje się odwieczne zmaganie między tymi dwoma siłami. Między Fruwaczkami, a ekipą Czarnego Ptaszyla i nasieniem kwiatu zła. W nastrój ten spróbował wejść – już samodzielnie – pan Tadeusz, tworząc kontynuację. Jednak co ciotka, to ciotka. Bestia jest już mniej udana. Mniej baśniowa. Jakby powstawała bardziej w pośpiechu. Trochę na siłę. Ale więcej w niej aluzji, na jakie Baranowski pozwalał sobie w komiksach dla starszego czytelnika.
Graficznie Fruwaczki to kolejna udana kreacja graficzna twórcy. Postaci są bajkowe, rozpoznawalne. Społeczność dowodzona przez czcigodnego Kakapo - wioskowego mędrca - przypomina nieco Smurfy. Postaci - Trajkotka, Ciemnotek, Mędrak, ciotka Fru-Bęc oraz wuj Leon - mogą kojarzyć się z postaciami wymyślonymi przez Peyo. Inne skojarzenie to krasnoludki Marii Konopnickiej. W patencie na komiks trudno jednak już doszukiwać się analogii. To połączenie wędrownego fantasy i opowieści grozy. Tadeusz Baranowski rysując Fruwaczki dał się ponieść wyobraźni. Wykreował przepiękne, rozbudowane motywy roślinne (później rozbudował je np. w komiksie reklamowym o słoniu Twisti).
Wydanie zbiorcze (i kolekcjonerskie) Fruwaczków uzupełnia rozmowa z autorem, w której wspomina on jak w ogóle komiks powstał. Są tu też szkice postaci oraz dodatki – pocztówki z Fruwaczkami, oryginalny rysunek Tadeusza Baranowskiego oraz wydruk kadru/kawałka planszy/planszy komiksu z oryginalnym kolorem nałożonym przez Aleksandrę Spanowicz. Smaczki, które zadowolą miłośników komiksu, a już komiksów Tadeusza Baranowskiego w szczególności.
Aha. Na koniec jeszcze jedno. Nie jest tajemnicą, że edytor szykuje już kolejny, kolekcjonerski album. Tym razem będą to "Porady praktycznego pana".
Aha 2. Wspomnieć trzeba, że prócz zbiorczego wydania kolekcjonerskiego Ongrys na rynek wypuścił też oddzielne albumy "Jak ciotka Fru-Bęc..." oraz "To doprawdy kiepska sprawa..." w identycznej formie, jak wcześniej m.in. takie kultowe komiksy jak "Podróż smokiem Diplodokiem", "Orient men" czy "Skąd się bierze woda sodowa".
Aha 3. Czy ktoś z Was zna dobry rym do "Fruwaczka"?
autor recenzji:
Mamoń
25.05.2017, 17:00 |