Tony Sandoval dostarcza kolejną dawkę upiornych - a jednocześnie przepięknych - plansz komiksowych. Tworzą historię zatytułowaną "Nokturno".
Część czytelników może pamiętać niewielki albumik o tym tytule, wydany przed siedmioma laty przez Taurus Media. Znalazł się w nim początek historii. Ale ciąg dalszy rychło nie nastąpił. Dopiero teraz Timof Comics zaprezentował kompletne wydanie, wzbogacone o szkice, dodatkowe plansze, a także wspomnienia Sandovala dotyczące tej historii. Autor cofa się w nich właściwie do swoich początków swej komiksowej twórczości, kiedy w wieku 17 lat. To wtedy po raz pierwszy wykreował bohatera o pseudonimie "Nokturno". Jeździł na deskorolce, walczył na ulicach a jego perypetie pojawiały się w wydawanym przez autora fanzinie. Później kilkakrotnie wracał do postaci, rozbudowując świat o wątki muzyczne. Aż wreszcie stworzył komiks w postaci, w jakiej możemy przeczytać go dziś. A było to... piąte podejście do tematu! Plansze z poprzednich pojawiają się w dodatkach. Jakże różnią się od efektu finalnego. Pierwsze próbki są czarno-białe, jeszcze nieudolnie rysowane. Później pojawiają się kolorowe już próbki. Ale też jeszcze im daleko do finalnego stylu, za jaki Sandoval jest ceniony. I stylu, w jakim "Nokturno" ostatecznie się ukazało.
Wszystko zaczyna się gdzieś w zaświatach. To tu Duch Wiatru opowiada Nocturno historię o Secku. Kolesiu, który lubi zieloną herbatę z ziół samodzielnie zbieranych na łąkach. Kolesiu, który słuchał muzy z kaset i wędrował ze zmarłymi. No i kolesiu, który wraca po latach na stare śmieci. By jeszcze raz spróbować swych sił w muzyce, w kapeli ze starym kumplem Rudym. Znów tworzą duet „pojeb i skurczybyk”, naciskając na odcisk mniej uzdolnionym metalowym wymiataczom. Krancus znowu rządzi! A Seck podbija serce pięknej Karen. Młodej dziennikarki, która przygotowuje materiał o ich kapeli.
Kim jest tytułowy bohater? Można rzec, że to ta bardziej mroczna strona chłopaka. Kiedy przechodzi na drugą stronę. Wędruje między snem i śmiercią, a jawą. Na jawie pojawia się już Seck. Postaci, przenikając się, pozwalają wędrować autorowi scenariuszem między światem i zaświatem. Zaświatem, gdzie spotkać można wojownika sprzed 700 lat Deona a także jego ukochaną Nedię. Miłość i muzyka. To stałe wątki w komiksach Sandovala. Trzecim są demony. W "Nokturno" przyjmują postać morskich potworów. Potworów jednocześnie urzekających. Jedną z piękniejszych scen w komiksie to ta, kiedy Karen i Seck jadą do akwarium w Puerto Azul, by oglądać morskie zwierzęta. Pisząc o komiksie trzeba też zwrócić uwagę na narrację. "Nokturno" stylizowane jest na opowiadaną bajkę. Specyficzną, bo dla dorosłych. Jak inne komiksy Sandovala.
"Nokturno" nie jest może najlepszym komiksem Sandovala. Widać, że autor jest jeszcze na początku swej artystycznej drogi. Jest jednak cennym dopełnieniem biblioteczki z jego komiksami, na którą składa się już siedem tytułów - od "Trupa i sofy" przez albumy "Wybryki Xinophixeroxa", "Doomboy", "Wąż wodny", "1000 sztormów" po "Spotkanie w Phoenix". Dobrze więc, że wreszcie można przeczytać je w całości.
|
autor recenzji:
Mamoń
24.05.2017, 18:27 |