Obok wypasionych albumów tuzów światowego komiksu w ofercie Timofa wciąż jest miejsce dla twórców mniej znanych. Obok takich nazwisk jak Dave Mc Kean, Joann Sfar, Igort, Joe Sacco czy Alan Moore pojawiają się więc komiksy firmowane takimi nazwiskami, jak Gustavo Borges, Joana Afonso, Joan Cornellà czy też Marcello Quintanilha. W poszukiwaniu ciekawostek Timof nie jeździ do Francji czy Niemiec, ale coraz częściej wyprawia się do Ameryki Południowej lub na półwysep Iberyjski. I właśnie w tym drugim miejscu wypatrzył "Burzę".
Scenariusz: André Oliveira. Rysunki: João Sequeira. Efekt ich współpracy to liczący niespełna 60 plansz niemy albumik "Burza" (równie dobrze mogłaby to być "Latarnia"; akcja rozgrywa się bowiem w latarni morskiej). Intrygujący pod względem graficznym. Wygląda tak, jakby poszczególne kadry były drzeworytami czy linorytami. Wrażenie to sprawiają czarno-białe plansze oraz realistyczne rysunki. João Sequeira ich klimat buduje kreskowaniem (bardzo fajnie oddany jest np. deszcz, który rozcina kadry), grubymi pociągnięciami niektórych kadrów oraz odważnym używaniem czerni, by ukryć w niej część grafiki. Klimat miejsca akcji z kolei tworzą kręte schody prowadzące na szczyt latarni, rozbijające się o brzeg fale oraz notoryczne opady wspomnianego deszczu.
André Oliveira scenariusz zbudował zestawiając czas realny ze wspomnieniami. Współczesność to umowa na 180 dni pracy w latarni, jaką podpisał Sebastian. To też towarzyszący mu pies oraz... zamieszkująca latarnię Magdalena. Kim jest? Cóż łączy ją z Sebastianem? Otóż kimś ważnym. A przynajmniej taką osobą była. Migawki z przeszłości pojawiać się mogą tak naprawdę w każdej chwili. Wpatrując się w horyzont, Sebastian przypomina sobie wyprawy z dzieciństwa. Znajdując wyrzucony na brzeg but przywołuje w pamięci obrazy zabaw z ojcem. Przypomina sobie chwile zgody, pozytywnych emocji, które pozwalają przełamać niemoc w swoim - nie do końca udanym - związku. Pozwalają pójść do przodu, a nie tylko patrzeć wstecz.
Tytułowa "Burza" nie jest jednoznaczna. Można ją odczytywać jako zjawisko atmosferyczne, z jakim styka się latarnik. Ale to też nawiązanie do "burzy", jaka wisi na włosku między Magdaleną a Sebastianem. W przypadku relacji i tego zjawiska pamiętać trzeba jeszcze o jednym. "A po burzy [przychodzi] spokój". W komiksie stwierdzenia te nabierają zgoła odmiennego znaczenia.
Kolejne, przyjemne zaskoczenie w katalogu edytora.
autor recenzji:
Mamoń
30.05.2017, 19:14 |