TAJEMNICZA WYSPA
Wyspa Wielkanocna. Któż z nas jej nie zna, czyjej wyobraźni nie rozpalał sekret jej posągów i mieszkańców. Jak się okazuje w „Dimension W”, nawet w przyszłości miejsce to nie przestaje fascynować, tym razem jednak z zupełnie innych przyczyn, niż mogłoby się wydawać. Wyspa kryje bowiem nowe tajemnice, a co więcej bardzo mocno związana jest z przeszłością Kyoumy. Gotowi na szaloną wyprawę do miejsca, w którym wszystko może przestać istnieć w jednej chwili?
Książę Salva z Afryki ogłosił wyzwanie dla zbieraczy z całego świata. Pięć lat temu na Wyspie Wielkanocnej doszło do wydarzeń, które zmieniły na zawsze całe to miejsce i doprowadziły do zaburzeń wymiaru W. Co więcej są tu miejsca, w których nic nie może istnieć, a jednak zaobserwowano tam ludzką sylwetkę. Dlatego też zaczyna się wyzwanie, które może kosztować życie wszystkich biorących w nim udział. Na wyspę wraz z Salvą wyruszają wszyscy zbieracze, ale niestety nim mogą do niej dotrzeć, spotkanie dziwnej sfery doprowadza do śmierci części załogi i całkowitego zniszczenia ich pojazdu.
Tymczasem Kyouma wraz z Mirą, dzięki pomocy Alberta, docierają do celu na własną rękę. Zbieracz ma jeden cel: dowiedzieć się więcej o wydarzeniach, które rozegrały się tu przed laty, a których zupełnie nie pamięta. Po co mu jednak Mira, skoro są tu miejsca, gdzie przestają działać wszelkie ogniwa? Sytuacja z każdą chwilą robi się coraz bardziej niebezpieczna, przebywa pytań, a to zaledwie początek tego, co czeka na bohaterów…
Kiedy w „Dimension W” zaczął się wątek z afrykańskim książętami, miałem nieco obaw odnośnie tej fabuły. Dlaczego? Sam początek nie zapowiadał niczego szczególnie ciekawego. Wydawał się raczej przerywnikiem w bardziej epickich wydarzeniach, formą odprężenia po niedawnym koszmarze nad nawiedzonym jeziorem. Wystarczyło jednak kilka rozdziałów, bym przekonał się do całej opowieści, dał jej wciągnąć i bawił równie dobrze, co przy najlepszych momentach wcześniejszych tomów. Dzięki tej fabule poznałem przeszłości Kyoumy i przyczynę jego niechęci do ogniw (i był to jeden z najlepszych momentów tej serii), ale jego przeszłość wciąż ma wiele tajemnic, które na szczęście powoli zaczynają być wyjaśniane. Ale czy wszystkie?
Poza tym szósty tom wprowadza elementy, bez których nie może obejść się żądna manga shōnen, czyli swoisty turniej, gdzie najlepsi mogą popisać się swoją siłą i talentem. Nie przebiega on wprawdzie tak, jak turnieje sztuk walki a „Dragon Ballu” czy „Naruto”, bo już od początku wszystko idzie nie tak, ale ma w sobie jednocześnie bardzo dużo z tamtych niezapomnianych walk. Ja bawiłem się przy tym znakomicie, i Wy także będziecie, jeśli lubicie tego typu opowieści. Dlatego też polecam „Dimension W” Waszej uwadze.
|
autor recenzji:
wkp
28.08.2017, 07:01 |