Czy "Hasib i królowa węży" jest komiksem przełomowym? Pod jednym względem z pewnością tak. To pierwszy, kolorowy album firmowany przez Davida B.
David B. to ten człowiek, który na komiksowe, czarno-białe plansze przełożył historię zmagań swej rodziny z epilepsją brata. W ten sposób powstała przepiękna (ale i przerażająca) książka zatytułowana "Rycerze świętego Wita". To też ten człowiek, który postanowił opowiedzieć o relacjach między Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem od roku 1873 aż po dzień dzisiejszy. I czyni to na łamach trylogii "Najlepsi wrogowie" (na jej trzecią część jeszcze czekamy). To wreszcie ten człowiek, który "Uzbrojonym ogrodem" – swym debiutem nad Wisłą – podbił serca polskich miłośników komiksów. Przede wszystkim sposobem, w jaki realizował plansze, łącząc na nich świat realny z najgorszymi koszmarami.
A teraz sięga dodatkowo po kolor. Może to być zaskoczeniem. Do tej pory przecież wystarczało mu, że coś ukryje w cieniu, coś bardziej podkreśli czernią. Okazuje się jednak, że kolor nie dość, że wzbogaca odbiór poszczególnych plansz, to jeszcze pozwala mu podkreślić klimat historii. Historii wyjętej ze świata "Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy”. Historii, która zaczyna się od tego, że mędrzec Danijal mówi swej żonie: "Po mojej śmierci wydasz na świat nasze dziecko. Nazwiesz je Hasib Karim ad-Din. Zapewnisz mu najlepsze wykształcenie, a gdy dorośnie, zapyta cię, co zostawił mu ojciec. Wręczysz mu wtedy pięć kart ukrytych w tej skrzyni. Kiedy je odczyta i pojmie ich treść, stanie się najświatlejszym człowiekiem swoich czasów."
Historii szufladkowej. Przekładając kolejne strony komiksu poznajemy następnych bohaterów uwikłanych przez królową węży (towarzyszącą Hasibowi w tytule komiksu). Jak król Bulukija, jerozolimski mędrzec Affan, posiadacz magicznego pierścienia król Sulejman, anioł Dżibril, książę Dżanszach, kobiety-ptaki… Za ich sprawią poznajemy kolejne miejsca, do których przeskakuje fabuła. I mijają kolejne dni. Słowa "I tak nastała noc czterysta…" (i tu zmienia się tylko numer) powtarzane są niczym mantra nadając rytm historii.
I tak, jak David B. poszczególne szufladki pootwierał – poczynając od zamknięcia Hasiba przez kompanów, dzięki czemu poznał tytułową królową węży, tak do końca historii poodmykał je. Doprowadził do nocy czterysta dziewięćdziesiątej ósmej i… zostawił sobie furtkę, by dopisywać ewentualny ciąg dalszy. A jest z czego. Historie w klimacie "Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy" można snuć w nieskończoność. Kolejni bohaterowie – tak dobrzy jak i źli - kolejne potwory, kolejne światy... To przecież swoisty samograj.
|
autor recenzji:
Mamoń
24.09.2017, 20:42 |
KOMIKSOWA BAJKA Z TYSIĄCA I JEDNEJ NOCY
Nowy komiks Davida B. to dzieło inspirowane Księgą tysiąca i jednej nocy. Nie spodziewajcie się więc drugich Rycerzy Świętego Wita, bo to zupełnie inny rodzaj opowieści, chociaż jednocześnie autor nie zrezygnował z charakterystycznych dla siebie elementów. Przede wszystkim jednak Hasib i królowa węży to udana adaptacja klasycznych historii, dokonana z szacunkiem dla literackiego pierwowzoru i ubrana w ciekawą formę.
Noc czterechsetna osiemdziesiąta druga. Szeherezada zaczyna kolejną ze swoich opowieści, tym razem o mędrcu imieniem Danijla, który zdobył przychylność losu, szacunek ludzi i wielu uczniów, ale nie miał syna. Pomodlił się więc do Allaha, połączył z żoną, a kilka dni później wyruszył na wyprawę – jak się szybko okazało, tragiczną w skutkach. Jego statek zatonął, w raz z nim cały księgozbiór mędrca, a Danijla zdołał ocalić z niego jedynie pięć kart. Doszedł więc do wniosku, że zdarzenie to było zwiastunem nadchodzącej śmierci, a burza zostawiła mu sedno wiedzy. Jego żona z pewnością urodzi syna, kiedy jego już nie będzie, niech więc nazwie go HasibKarim ad Din i gdy ten dorośnie, przekaże mu te pięć kart – odczytanie i zrozumienie ich zmieni go w najświatlejszego człowieka tych czasów. Mędrzec umiera, Hasib przychodzi na świat, dorasta i wiedzie żywot drwala. Kiedy podczas pewnego wyrębu jego i towarzyszy zaskakuje burza, chowają się w pobliskiej jaskini. Znaleziony w niej miód staje się przyczyną zdrady i towarzysze zostawiają Hasiba na pewną śmierć. W tej ciężkiej chwili poznaje królową węży, która zaczyna opowiadać mu fascynujące historie…
Twórczość Davida B. jest dość specyficzna. Zarówno Rycerze świętego Wita, jak Hasib pokazują to doskonale – z jednej strony baśniowe i oniryczne, z drugiej pełne elementów grozy i brutalnej realności, znajdują się na styku opowieści dla dorosłych i dzieci. A właściwie przenoszą dziecięce fantazje, magię dawnych baśni i fascynacje najróżniejszymi rzeczami na dorosły, sentymentalny grunt. Klimat jego komiksów jest więc dziwny, trochę jakby ze snu, ale intrygujący.
Hasib odchodzi bardziej w stronę baśni, ale raczej dekonstruuje je i składa na nowo w całość charakterystyczną dla tego twórcy. Jednak zamiast opowieści dla najmłodszych – dostajemy tutaj mądrą przypowieść dla dojrzałych czytelników, która odwołuje się do naszych wspomnień i sentymentu do tego typu utworów. Jest więc morał, jest groza, jest krew, ale jest i piękno. Barwne, orientalne piękno z nutką erotyki, podane w cartoonowy, ale niepokojąco brudny sposób.
Strona graficzna albumu jest bardzo kolorowa, prosta, ale nie pozbawiona detali. Bliskowschodnie realia, rzeczywistość z Baśni tysiąca i jednej nocy tego przecież wymagają. Ale żywe barwy nie zakrywają mroku, a pojawiające się tu i tam symbole i stworzenia rodem z opowieści grozy tylko podkreślają ten fakt.
I chociaż Hasib i królowa węży nie jest już tak znakomitym komiksem jak Rycerze świętego Wita, i nie jest tak komiksem dla wszystkich, warto go poznać. Bo to po prostu bardzo dobry album, który spodoba się miłośnikom niszowych, ambitnych powieści graficznych wyłamujących się ze schematów. Jeśli należycie do tej grupy, polecam gorąco.
|
autor recenzji:
wkp
13.07.2017, 11:36 |