ODNALEŹĆ SIEBIE
Kolejna z jednotomówek Waneko, „Duchowe bliźnięta”, to solidna, bo licząca niemal 400 stron pozycja dla starszych odbiorców. Zaczyna się mocnym akcentem, potem akcja wydaje się wręcz niewinna, by bliżej finału przejść w poruszającą opowieść pełną brudu, smutku i goryczy. Opowieść, która doskonale nadaje się jako halloweenowa lektura, gdzie to nie duchy, a zwykli ludzie przerażają najbardziej.
Istnieją osoby, które są dla siebie duchowymi bliźniętami. Są tacy sami, choć może mieszkają na drugim końcu świata i wydają się być kimś zupełnie innym. Każdy z nas szuka kogoś takiego – czasem spotyka go ot tak, przypadkiem, czasem odkrywa powoli, a czasem nie udaje mu się dokonać tego wcale.
31 października w Maryland zabity zostaje chłopiec o imieniu Alex. Dokładnie w tym samym czasie w Saksonii w Niemczech ginie kolejne dziecko, Rite. Pewnego dnia oboje odkrywają, że istnieją ludzie, którzy mogą ich widzieć. Ci ludzie mają swoje duchowe bliźnięta i to właśnie umożliwia im dostrzeżenie duchów – a dokładniej tych dwóch konkretnych, które przemierzają nasz świat spotykając kolejne takie osoby. Japonka, która nie może mieć dzieci, lekarz, który obwinia siebie, że nie był w stanie uratować wielu młodych ludzi, cosplayer przebierający się za ulubiona mangową bohaterkę, przyjaciele, którzy dawno się nie widzieli, kobieta nosząca gotyckie stroje… Alex i Rite spotykają na swojej drodze najróżniejsze osoby, poznają je, każde w swoim miejscu, ale sami nie potrafią poznać siebie. Nie pamiętają przeszłości, nie wiedzą też, co może przynieść przyszłość. Jednakże zbiegi okoliczności prowadzą do wielu nieoczekiwanych spotkań, które na zawsze odmienią zarówno ich, jak i ludzi, z którymi się zetknęli…
„Duchowe bliźnięta” mają swoje dobre i złe strony. Do tych drugich zaliczyłbym trochę chaotyczne prowadzenie akcji w środkowej części mangi – i pewnie kilka dłużyzn, jakie wkradły się do całości – a także sam finał, który był dość przewidywalny, ale przeszłość bohaterów, zaserwowana nam przez autorkę „Doll”, a także wiele znakomitych scen, rekompensuje wszystko. A przy okazji sprawia, że historię tę – bardziej powieść graficzną, niż kolejną mangę – zdecydowanie warto jest poznać.
Co jest największą siłą „Bliźniąt”? Przede wszystkim wspomniane sceny z przeszłości. Tak pełne niesprawiedliwości, tak brudne, smutne i poruszające, że nie da się przejść obok nich obojętnie. Ale całości także nie można zbyt wiele zarzucić. Mangę czyta się szybko i przyjemnie, akcja nie nudzi, ciekawie wypadają też sami bohaterowie i relacje pomiędzy nimi, szukanie siebie (w obu tego zwrotu znaczeniach)… Szata graficzna także trzyma poziom, choć jest prosta. Rysunki z gotycką nutą ciążą w stronę europejskiej techniki ligne claire, ale pozostają jednak na wskroś japońskie. Szwankuje trochę sam finał, ale i on nie jest zepsuty – po prostu zbyt wiele w nim fantastyki, a za mało zaskoczenia. Całość jednak pozostawia po sobie bardzo pozytywne wrażenie, dlatego polecam „Duchowe bliźnięta” uwadze miłośnikom mroczniejszych mang.
|
autor recenzji:
wkp
16.10.2017, 11:24 |