SOJUSZNICY/WROGOWIE
Kiedy na rynku debiutowało Nowe DC Comics, spośród tytułów o Batmanie to „Detective Comics” był tym słabszym. Teraz role się odwróciły, bo choć „Batman” jest dobrą serią, „Detective Comics” okazuje się tytułem jeszcze lepszym, co najmniej równie dobrze co on narysowanym, ale ciekawszym pod względem fabularnym, a zabawa jaką oferuje spodoba się wszystkim miłośnikom Człowieka Nietoperza.
Batman kontra Azrael. Mroczny Rycerz kontra wojownik zakonu Św. Dumasa, który niegdyś zastępował go w roli obrońcy Gotham. Który z nich wygra? Kiedy Azrael pada pokonany, okazuje się, że jego przeciwnikiem nie był wcale Człowiek Nietoperz. Prawdziwy Batman pojawia się na miejscu, ale na jego pytania o to, kto był napastnikiem, wojownik potrafi odpowiedzieć tylko jedno: Ty. Bruce kontaktuje się więc z Batwoman i wyjaśnia jej, że od tygodni śledził Azraela, który przekonany był, że ktoś na niego poluje, a w Gotham zawiązał się spisek zagrażający życiu tysięcy ludzi. Wszystko wyglądało na paranoję, ale na miejscu starcia znalazł batrang, który o dekadę wyprzedza najnowszą wojskową technologię. Batrang, jakiego nie byłby w stanie wyprodukować nawet on. Co właściwie dzieje się w mieście? Nie ma pojęcia, ale wie jedno – tajemnice drony śledzą poczynania wszystkich działających tutaj herosów. Batman nie zamierza czekać, chce przygotować się na to, co nadciąga i zamierza wyszkolić własną armię, w szeregi której wejdą nie tylko sojusznicy…
Podstawową rzeczą odróżniającą od siebie dwie główne serie z Batmanem wydawane na polskim rynku jest fakt, że „Detective Comics” skupia się bardziej na przygodach batrodziny, podczas gdy „Batman” opowiada przede wszystkim o samotnych przygodach tytułowego bohatera. Które podejście do tematu jest lepsze, to już zależy od prywatnych preferencji czytelniczych. Mi osobiście jednak bardziej podoba się tłok panujący na stronach „Powstania Batmanów”.
Poza tym ciekawsza jest też sama fabuła i zagadka. Batman mniej jest tu superbohaterem, choć oczywiście te jego cechy nie znikają, a bardziej detektywem – czyli tym, kim być powinien i do czego zobowiązuje tytuł serii. Akcja jest tutaj szybka, na nudę i przestoje nie ma miejsca, a całość, nawet jeśli nie jest rewolucyjna, w znakomitym stylu kontynuuje trend z New 52. Odpowiedzialny za scenariusz James Tynion IV wykonał kawał dobrej roboty, która spodoba się miłośnikom Człowieka Nietoperza – i to nawet bardzo.
Tak samo zresztą jak szata graficzna, lepsza od tej, którą widzieliśmy w „Batmanie”. Odpowiedzialni za nią Eber Ferreira, Eddy Barrows, Al Barrionuevo, Raul Fernandez i Alvaro Martinez stworzyli całkiem spójne ilustracje, realistyczne, pełne mroku, ale i światła. Pierwsze skojarzenia? Z niezapomnianym „Mieczem Azraela”, wszystko to jest jednak bardziej współczesne i dopracowane. A przede wszystkim bardzo przyjemne dla oka.
Poza tym „Detective Comics” to po prostu bardzo dobra seria, kontynuująca wątki pozostałe po Nowym DC Comics, a jednocześnie zmieniającym nieco klimat na bliższy komiksom z lat 90. XX wieku (podobnie jak to ma miejsce w obu seriach o Supermanie wydawanych pod szyldem Odrodzenie). I nawet jeśli czasem Tynion zbyt szybko prowadzi swoją opowieść, warto by miłośnicy Batmana zapoznali się z tym tytułem. Ja jestem bardzo zadowolony, bardziej niż w przypadku wydawanego jednocześnie „Batmana”.
|
autor recenzji:
wkp
24.10.2017, 10:24 |