Wolverine a.k.a. "Jimmy"James Howlett a.k.a. "Logan" jest jednym z najbardziej lubianych chojraków ze stajni Marvela i jednym z najbardziej zapracowanych superbohaterów, bo udzielającym się w kilkunastu drużynach. A przygody z nim tworzyło ho, ho, ho, bardzo wielu znamienitych scenarzystów i rysowników.
Dzięki wydawnictwu Egmont dostaniemy w swoje łapki - grubaśny i wydany na wypasie – tom pierwszy (z czterech zbiorczych), a do którego scenariusze napisał Jason Aaron!
Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jestem wielkim fanem twórczości pisarskiej tego autora, a jego pierwszorzędny styl narracyjny, określam takim epitetami! Iż jest twórcą piszącym z zapałem, z luzem, z przekazem, dowcipnie, a do tego lubiącym chodzić twardo po ziemi i co rusz szachującym czytelnika brutalnością świata przedstawionego i rozterkami psychologicznymi bohaterów. Na marginesie, aż trudno w to uwierzyć, że dla naszych rodzimych wydawców, był niczym bękart z południa i odkryto i wydano go dopiero w 2015 roku. A przecież ma on na swoim koncie multum ciekawych publikacji, a wśród nich szczególnie polecam serię „Skalp”!
Czas jednak przejść do clou, a więc szczegółowej oceny niniejszego zbioru.
Ten solidny tomik "Wolverine" jest bardzo wyjątkowy i to pod kilkoma względami. Po pierwsze znajduje się w nim debiut fabularny Jasona Aarona! A jest to króciutki (w porównaniu z innym opowieściami) komiks i zamieszczony na samym końcu tego grubaśnego tomiszcza.
„Dobry człowiek” („A Good Man”), bo o nim mowa, zaprezentowany w oprawie graficznej "Udon Studios" ukazał się w amerykańskim komiksie „Wolverine vol. 2 #175” w 2002 roku.
Ta sensacyjno-kryminalna esencjonalna fabuła jest opowieścią drogi, ale i wprost odbywającą się na dukcie. A w swoim wyrazie interpretatorskim jest swoistą rozprawą na temat rozterek moralnych i postaw Logana, który został tu ukazany jako postać emocjonalna, z wyrzutami sumienia, a wręcz dramatyczna.
Po drugie Logan w całości tego zbiorku jest zaprezentowany w takiej bardziej prywatnej odsłonie, czyli nie jest tylko maszynką do zabijania i nie biega przez cały czas w tym swoim żółtym kombinezonie! Bo akurat w tym wypadku rajtuzy zostawił w szafce i ruszył w świat i ku przygodzie.
A po trzecie, kolejne zaprezentowane tu opowieści komiksowe (opublikowane pierwotnie w Wolverine (2003) #56 i #62–65, Wolverine: Manifest Destiny #1–4, Wolverine Weapon X #1–5 i Wolverine (2003) #73–74 oraz Wolverine (1988) #175) są bardzo różnorodne, a zarazem jakże inne, w porównaniu z rozpropagowanym wszech stereotypem prezentacji postaci Logana. Bo dzięki ujętym tu fabułom Aarona postać Logana stała się bardziej człowiecza! Aaronowi i całej grupie rysowników udało się nie stworzyć kolejnego cokoliku dla superbohatera, lecz pokazali tą postać wielowymiarowo, czyli np. z wątpliwościami, z emocjami, z wycofaniem się, a czasem jako kobieciarza, a niekiedy jako wrażliwca, czyli całkiem normalnie.
Co więc jeszcze znajdziemy w tych opowieściach?
W pierwszej historii pt. „Facet w dziurze”, a którą oprawił graficznie Howard Chaykin i Edgard Delgado - autorzy ukazali naszego Wolverine uwiezionego przez pewną korporację rządową. Dzień w dzień niejaki Wendell Rayfield strzela do Logana z czołgowego karabinu maszynowego, bo w ten uroczy, hmm, w ten sposób rządowi sprawdzają szybkość jego samoleczenia i regeneracji. Cała ta opowieść jest bardzo przewrotna i zarazem bardzo klimatyczna, zaś sam finał, choć przewidywalny, to jednak w pewien sposób zaskakuje.
Druga fabułka z oprawą Rona Garneya i Jasona Keitha opowiada o polowaniu Logana na zdrajczynie Raven. Ten komiks osadzony początkowo w Afganistanie epatuje hardcorową brutalnością, ale i co rusz zaskakuje pewną dynamicznością, a do tego jeszcze retrospekcjami informującymi o ważnych sprawach z życiorysu Logana. Zdradzę odrobinę, iż dotyczą one początku znajomości tej pary mutantów, a która była w czasach prohibicji niczym Bonnie i Clyde. Aaronowi udało się w tej brutalnej opowieści ująć wiele aspektów, w tym psychologicznych np. stosunków między facetem, a odrzuconą i zakochaną kobietą, która potrafi się ostro zemścić. Aaron ten sam zabieg męsko-damski zastosował również w kolejnym komiksie pt. „Boskie przeznaczenie”, gdzie Logan trafia na swoją dawną miłość. Odrzucona przez niego babeczka stała się bezwzględną szefową triady. Historyka ta w sposobie opowiadania i prezentacji graficznej (tzn. latających kolan i pięści i półobrotów z stylu Czaka Norrisa) jest także swoistym hołdem dla filmowych bijatyk kung-fu, lub bijatyk prezentowanych w owym czasie w grach komputerowych.
„Milę w moich mokasynach” jest kolejną opowieścią w tym zbiorku i moją ulubioną. Dlaczego? Bo ma coś w sobie! Jest opowieścią przewrotną i dowcipną i podaną w prostym, lecz nie prostackim obrazie, gdzie wypunktowano i u konkretyzowano esencje, dla zrozumienia charakteru Logana. Tu postaci zmęczonej ciągłymi bitkami, libacjami oraz walkami i mordowaniem, gdzie nasz Logan chce tylko świętego spokoju, lecz także ma świadomość, iż szans na ten komfort nie ma! Z tej przyczyny w pewnym momencie coś w nim pęka. Aczkolwiek nie będę zdradzał, jak potoczyły się jego losy, ale muszę jeszcze raz dodać, że jest to najfajniejszy komiks w tym solidnym tomiszczu.
Kolejna opowieść „Ludzie z Adamantium” prezentuje bardzo brutalne starcie Logana z tajemniczą organizacją "Blackguard". Stworzyli oni nanoboty, które zamieniają byłych amerykańskich żołnierzy w prawie niezniszczalne maszyny do zabijania, a jeszcze korporacja owa przejęła dokumentację nad "Bronią X". Logan znając na własnej skórze zagrożenie związane z odnowieniem i odbudową tego projektu od razu postanawia nie dopuścić do tego i wypowiedzieć "Blackguard" prywatną wojenkę. Burzliwa i brutalna opowieść jest prowadzona w świetnym tempie, a Logan niczym Rambo wykańcza pomysłowymi sposobami przeciwników, a do tego co rusz pojawiają kolejne znane, choć i nieczęsto pojawiające się (u nas) Marvelowskie postacie, a które wnoszą wiele od scenariusza i otwierają kolejne fronty.
Podsumowując! Zaprezentowane tu komiksowe historie z Loganem zarówno w formie fabularnej i artystycznej prezentują równy poziom. Wszystkie prace podane w quasi realistycznej grafice i kolorystyce są bardzo urokliwe i w odbiorze nie rażą np. jakimiś koślawościami, czy też dziwolągami napompowanymi sterydami. Summa summarum, fabularnie i graficznie jest bardzo dobrze, a lektura pochłania, satysfakcjonuje i relaksuje!
Polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
09.12.2017, 09:12 |