KOD GAUDIEGO
Ten komiks nie ustrzeże się porównań do „Kodu Leonarda da Vinci”. W obu przypadkach mamy zagadkę zbrodni, zabytki odgrywające ważną rolę w rozwoju akcji i legendarny twórca, który, choć od dawna zmarły, pozostaje w centrum zainteresowania. A wszystko to w pełnej tajemnic opowieści w klimatach hollywoodzkich przebojów.
Jak na pełen akcji dreszczowiec, wszystko zaczyna się od trzęsienia ziemi. Czyjaś zakrwawiona dłoń, zakrwawiona książka o Gaudím i mapa z zakreślonymi zabytkami stworzonym przez tego artystę. Jaki z tym wszystkim będzie miała związek Antonia, młoda kasjerka z supermarketu? Zmęczona pracą kobieta niczego jeszcze nie podejrzewa, ale kiedy czekając na przejściu dla pieszych widzi, jak pewien starszy mężczyzna wchodzi pod koła nadjeżdżającego samochodu, bez wahania ratuje mu życie. Zostaje ranna, trafia do szpitala, jednak coś w tym wszystkim się nie zgadza – i to bardzo. Każdy twierdzi, że na miejscu nie było żadnego mężczyzny, a Antonia od leżącej z nią na sali kobiety słyszy ciekawą opowieść o Gaudím. Gaudím, który dokładnie w tym samym miejscu został przed laty potrącony przez tramwaj – było to około roku 1920, a artysta był wówczas… staruszkiem. Czyżby na miejscu wypadku zdarzyło się coś nie z tego świata? I co znaczyły słowa uratowanego, który powiedział, że będzie musiał poprosić ją o więcej?
Tymczasem dochodzi do zbrodni. Ktoś zamordował pewnego człowieka, po czym przeniósł jego ciało do jednego z zabytków Gaudíego, wywlekł wnętrzności i zostawił zagadkową wskazówkę. Sprawę bada inspektor Calvo, ale to dopiero początek dziwnych wypadków. W te zaś szybko zostaje zaangażowana Antonia, kiedy na je oczach morderca wyrzuca ciało kolejnej ofiary. Jednakże ani ona, ani też policjanci nie mają najmniejszego pojęcia do czego doprowadzi ich ta sprawa…
I w takim właśnie klimacie utrzymana jest całość. Szybka akcja osadzona między hiszpańskimi zabytkami (Sagrada Família także, oczywiście, się pojawia) stworzonymi przez Gaudíego, jego duch przewijający się przez strony komiksu, malownicze plenery, urzekające budowle i mniej lub bardziej zwyczajni bohaterowie. Komu podobał się „Kod Leonarda da Vinci” (bo to do niego najbardziej, spośród wszystkich książek Dana Browna, podobny jest „Duch Gaudíego”), ten na pewno będzie zadowolony z niniejszego komiksu. Kto lubi podobne klimaty, a powieści Browna odrzucały go kontrowersjami, także nie będzie zawiedziony. Autorzy niniejszego albumy nie próbują tanim skandalem zyskać sławy, robią po prostu swoje. Nie ma tu artyzmu, ale jest dobra, rzemieślnicza robota. Solidny komiks akcji, który dostarczy rozrywki na jedno popołudnie.
Graficznie rzecz przedstawia się ciekawie, bo mamy tu do czynienia z dość prostą, cartoonową kreską. Pozornie do poważnej i często krwawej przecież opowieści niezbyt pasują takie ilustracje, jednak w rym przypadku sprawdzają się całkiem nieźle. Wyraziste postacie, nieźle oddane tła i zabytki wzorowane na fotografiach współgrają ze sobą, choć są drobne zgrzyty, jak w przypadku brutalnie okaleczonych zwłok z twarzą niczym z komiksu dla dzieci. Z drugiej strony ma to swój makabryczny urok.
I urok ma także cały „Duch Gaudíego”. Miłośnicy klimatów stylu „Kodu Leonarda da Vinci” będą bawić się znakomicie. I to im głównie go polecam.
|
autor recenzji:
wkp
31.10.2017, 12:30 |