Brak weny twórczej to temat stary jak świat. Dopadł też Agnieszkę Kozłowską. Przekuła go jednak w produkt, którym jest album "Aż przyjdzie kocur". Produkt – nie powiem – przyjemny w odbiorze.
Oto wypruta z pomysłów młoda dziewczyna (autorka?) z dnia na dzień coraz bardziej pogrąża się w twórczej niemocy. Zamiast działać, przesiaduje bezmyślnie całymi dniami, imprezuje i robi wszystko, by tylko trzymać się jak najdalej od tego, co zrobić musi (powinna?). Doprowadza jednocześnie do furii swych starych, którzy mają dość fundowania jej studiów (skąd my to znamy…). Któregoś dnia znikają. A w ich miejsce pojawia się pracownik zakładu energetycznego. Dziwny pracownik. Kocur. I zabiera naszą bohaterkę (autorkę) w podróż w nieznane. Niczym z "Alicji w Krainie Czarów"…
Nad całą historią – przy scenariuszu Agnieszkę Kozłowską wsparł Dawid Śliwiński - unosi się surrealistyczna nutka. Kot prowokuje bohaterkę, by robiła małe kroczki. By znów jej się chciało. W trakcie wędrówki przez pustynię podsyła jej obrazy bliskich, obrazy pierwszych próbek graficznych. Zestawia ją też ze strachem. Przed lękiem bycia "miernotą". Scenariusz ma też coś z Biblii. Wędrówka przez pustynię ma być okazją do oczyszczenia, do swoistej terapii, która pozwoli znów uwierzyć w siebie.
Uwagę zwracają plastyczne plansze. Autorka nie bawi się w kombinowanie, wyliczanie kadrów na planszy, układanie dymków. Idzie na żywioł (choć zapewne żywioł to kontrolowany), oddając się pasji tworzenia kolejnych stron. Stosuje też ciekawy myk formalny. Sceny niemożności tworzenia są utrzymane w czerni i bieli. Sceny podróży w poszukiwaniu utraconej weny z żywych, gryzących kolorach. Jak na odjechaną, psychodeliczną historię przystało.
"Aż przyjdzie kocur" to udany debiut komiksowy Imponuje rozmiarami - w sumie to blisko 170 plansz – oraz jakością. Cieszy też fakt, że wydawcą jest jeden z edytorów, którzy liczą się na polskim rynku. Jednocześnie to dyplom Agnieszki Kozłowskiej na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Czyżby Timof zaczął iść w kierunku szerszej promocji studentów? Kierunek ten wskazał publikując antologię "Incubator". Z tym, że w niej zaprezentował prace ze świata. „Aż przyjdzie kocur” to już komiks w każdym calu rodzimy.
autor recenzji:
Mamoń
22.09.2017, 12:37 |