Ciąg dalszy postapokaliptycznej bajki wymyślanej przez Marcina Podolca. Bajki o Bajce. I Wiktorii. "Opuszczony dom" jest już drugą odsłoną serii "Bajka na końcu świata". I już wiadomo, że nie jest to część ostatnia.
Wiktoria to małą dziewczynka, która ze swą przyjaciółką – psem Bajką – przemierza świat "po". Po wielkim trzęsieniu ziemi, jakie nawiedza świat, który znała do tej pory. Dowiadujemy się tego dopiero w drugim odcinku serii, ze wspomnień jakie powracają w myślach dziewczynki. W tomie pierwszym – "Ostatni ogród" wydany został raptem kilka miesięcy temu – nie zostało to nakreślone. Mieliśmy w nim jedynie powiedziane, że Wiktoria szuka swych rodziców. Szuka w świecie opuszczonych miejsc, wyjałowionej gleby i bezludnych pustkowi.
W tomie drugim na pierwszy plan wysuwa się Bajka. To ona szuka schronienia, próbuje skołować jedzenie. Ona też znajduje miejsce, gdzie dziewczynka może odzipnąć w trudnych chwilach. Może wreszcie zagrać pierwsze skrzypce (bardzo dobre sceny rozmów z ciastkami oraz nocnych poszukiwań wejścia do domu). Opowiedzieć nieco o sobie i dawnych czasach spędzonych w schronisku dla zwierząt. I nie jest to bynajmniej fakt wymyślony. Prawdziwą Bajkę – jej zdjęcie można zobaczyć na końcu komiksu – autor zaadoptował w 2016 roku, zabierając ją ze schroniska.
"Bajka na końcu świata" jest komiksem dla młodego odbiorcy. Narysowany w prosty sposób, z nałożonym na plansze kolorem oddającym beznadziejną sytuację w jakiej znalazły się bohaterki. Skontrastowane są z nią sceny ze wspomnień Wiktorii, w których widzimy jej ojca. Ciekawy wypada też zastosowanie na kilku stronach latarki. Na uwagę zasługuje też budowa świata, w którym autor osadził akcję. Czasami Marcinowi Podolcowi wystarczy przysłowiowych kilka kresek, by oddać nastrój, klimat. A jednocześnie ukryć na planszach dźwięki, znaki, postaci.
Wydawany przez Kulturę Gniewu w serii „Krótkie gatki” cykl jest udaną kreacją. Marcina Podolca jednak do tej pory znaliśmy z komiksowych reportaży – by wspomnieć "Dym" czy "Morze po kolana". Za nie cenili go ci, którzy w krótkich gatek zdążyli już wyrosnąć. I myślę, że liczą oni (zresztą ja też zaliczam się do tej grupy), że autor nie odszedł na stałe z tamtej stylistyki. Kolejny reportaż Podolca? Byłby wielce wskazany. Może nawet przed kolejną "Bajką…"? Autorze – co Ty na to?
|
autor recenzji:
Mamoń
22.11.2017, 21:19 |
APOKALIPSA JAKO BAJKA
Ludzkość wyginęła (albo może „wyginęła”? czas pokaże), świat w ruinie, popiół, ogień, smutek… Czy to wszystko wygląda wam na opowieść w sam raz dla najmłodszych czytelników, także tych będących w wieku, kiedy dziecko dopiero uczy się czytać? A jednak Bajka na końcu świata, postapokaliptyczna seria Marcina Podolca jest taką właśnie lekturą. Ciepłą, sympatyczną i uroczą historią drogi, opowiadającą, jak chce tego tradycja gatunku, o poszukiwaniu nadziei, bliskich i domu.
Wiktoria to mała dziewczynka, która chyba jako jedyna ocalała z zagłady, jaka spotkała nasz świat. Przetrwały niektóre zwierzęta, jak choćby jej pies Bajka, pojawiły się też nowe stworzenia – czy są pokojowo nastawione czy nie – o tym trzeba się przekonać, niestety, na własnej skórze – ale czy gdzieś tam mogą być jeszcze inni ludzie, a najlepiej rodzice naszej bohaterki? Wiktoria wierzy, że tak, dlatego też wędruje wraz ze swoim psem przez zrujnowany świat pełen szarości, pyłu i ognia; za drogowskaz służą jej tajemnicze światła na niebie. Gdy zaczyna się akcja tego tomu, obie wraz z Bajką przestają już uciekać, jednak chmury nie dają im nawet chwili na odpoczynek. W końcu jeden z obłoczków trafia dziewczynkę w twarz i ta traci przytomność. Bajka zaciąga ją do opuszczonego domu, ale niestety stan małej nie jest najlepszy. Wiktoria nie potrafi wstać z łóżka, Bajka nie potrafi jej nakarmić… sytuacja wydaje się niewesoła, ale jednocześnie sprzyja wspomnieniom. Do dziewczynki i psa powracają obrazy z chwili, kiedy doszło do końca świata…
Czy to znaczy, że Podolec serwuje nam już odpowiedzi na temat tego, co się wydarzyło? Cóż, przekonajcie się o tym sami, chyba nie muszę przekonywać was, że warto. Twórca tego komiksu, choć młody, zdążył już udowodnić nam, że ma duży talent, ale też i stać się inspiracją dla innych komiksiarzy, co pokazał nam nie tak dawno temu album Tylko spokojnie. To jednak kwestie poboczne, wróćmy zatem do Bajki.
Jak się można domyślić, ze względu na niski wiek docelowego odbiorcy mamy tutaj do czynienia z opowieścią prostą zarówno fabularnie, jak i graficznie. Na szczęście owa prostota nie ujmuje komiksowi niczego, w ręce czytelników trafia więc po prostu dobry album. Ciekawie napisany, szybki w odbiorze i, jak na tego typu dzieło przystało, hołdujący przyjaźni i więzom rodzinnym. Jednocześnie mamy tutaj przygodę, nutę łagodnego horroru, nieco humoru i bardzo, bardzo dużo uroku.
Pełna uroku jest także szata graficzna. Prosta, cartoonowa, ale charakterystyczna dla Podolca – i przede wszystkim podobająca się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Znakomita jest już sama mimika bohaterów, uproszczona, ale wyrazista, świetnie też prezentuje się świat. Tło kadrów często jest puste, przeważa brud i szaro-brązowe barwy pyłu, ale jednocześnie znajdziecie tu też ujmujące plenery, a w tym tomie na dodatek czeka na was całkiem sporo „żywszych” scen. Dostajemy bowiem porcję retrospekcji sprzed apokalipsy, a część dziejąca się w lesie pod względem doboru barw i przedstawienia roślinności skojarzyła mi się z komiksami Tomasza Samojlika.
Jeśli podobał wam się pierwszy tom Bajki na końcu świata, drugiego nie muszę polecać – zachowuje jego poziom. Jeśli nie znacie jeszcze tej serii, a chcecie dobrego komiksu dla czytelników w każdym wieku, innego nieco niż reszta dzieł dostępnych na rynku, zachęcam do zapoznania się z obiema częściami losów małej Wiktorii i jej psa. Warto.
|
autor recenzji:
wkp
20.11.2017, 16:02 |