WAKACJE PEŁNE… MIŁOŚCI?
Szósty tom „Wilczycy i Czarnego Księcia” przynosi trochę rozprężenia. A raczej pozornego rozprężenia, bo choć wakacje, które mają w nim miejsce, zapowiadają się sielankowo, jak się można spodziewać dalekie są od zapewnienia bohaterom spokojnego wypoczynku. Choć oczywiście nie brak tu także lżejszych, spokojniejszych i bardziej uroczych momentów.
Nadchodzi wakacyjna przerwa, Erika cieszy się już na perspektywę wolnego czasu, ale nie ma jeszcze najmniejszego pojęcia, jak przyjdzie go jej spędzić. Kiedy na horyzoncie pojawia się tajemnicza i zimna piękność, która zna Satę, nikt nie przypuszcza, że to jego siostra. A jednak! Dziewczyna o charakterze jeszcze gorszym od jego, z miejsca zaczyna rządzić się w życiu brata. Nie może też uwierzyć w jego zmianę i fakt, że znalazł sobie dziewczynę-szarą myszkę. Postanawia sprawdzić zarówno ją, jak i uczucia Saty. Wszystko to doprowadza do tego, że cała trójka wyjeżdża do matki Saty by ją poznać i przekonać się, kim jest. Dlaczego chłopak tak bardzo jej nie znosi? To tylko jedno z wielu pytań, bo przeszłość Saty, chociaż ten upiera się, że nie ma żadnych urazów, najwyraźniej skrywa coś więcej…
Jednocześnie nadchodzi czas pokazu fajerwerków, na który Erika chce się wybrać. Sata, jak to on, nie zamierza jej tego ułatwić, jednak ostatecznie cała trójka (bo jak tu pozbyć się jego siostry?) rusza na miejsce. Mnóstwo zakochanych par, piękne widoki… Niestety, dochodzi do zdarzenia, którego nikt by nie chciał…
Po powrocie do domu też jednak nie jest lepiej. Takeru, przyjaciel Saty, wpada w kłopoty. A właściwie kawiarnia jego rodziców, którą przestają odwiedzać goście, a remedium na to ma być… Erika…
Jak zwykle „Wilczycę” czyta się po prostu znakomicie. To tyle w temacie, bo pod tym względem seria od samego początku nic się nie zmieniła. I dobrze, bo dostałem dokładnie to, czego chciałem, podkręcone przez autorkę do maksimum, jeśli chodzi o tempo samej opowieści i doskonale bawiące się schematami szkolnego życia, okruchów życia, romansów i im podobnych.
Oczywiście Hatta wszystko to podaje na swój charakterystyczny sposób. Sposób sympatyczny i do mnie, jako czytelnika, po prostu przemawiający. Ciekawi bohaterowie, typowe dla swego gatunku wydarzenia, ale poprowadzone w naprawdę dobrym stylu, a do tego urocza szata graficzna, czysta, wyrazista w swej prostocie i klimatyczna, składają się na coś znakomitego.
W tym tomie na czytelników czeka też dodatek o relacjach na linii Sanuś-Sata. Jak wiemy z głównej fabuły Sanuś twierdziła, że Sata nigdy jej nie interesował jako chłopak. A może jednak było w tym wszystkim coś więcej? O tym przekonacie się jednak sięgając po ten tom. Ale jak zawsze warto to zrobić. Ja ze swej strony polecam całą serię.
|
autor recenzji:
wkp
24.02.2018, 10:20 |