Ciąg dalszy porządnego, komiksowego horroru na Dzikim Zachodzie. Seria „Szósty rewolwer” - po dłuższej przerwie między tomem pierwszym a drugim - wraca na regularne, wydawnicze tory. Właśnie dostaliśmy trzecią odsłonę cyklu zatytułowaną „Więzy”.
To kontynuacja przygód Becky, której towarzyszą przede wszystkim Drake Sinclair i Gord Cantrell, ale też brat Roberto oraz Kirby Hale. Zaczyna się od scen w pociągu, którym transportowane jest ciało generała Hume. Przeplatanych migawkami z posiadłości wdowy po generale, która chce tylko odzyskać jego ciało, zgładzić Becky i Drake’a. Nie jest to banalna podróż z przemijającymi za oknem krajobrazami między Nowym Orleanem, a San Antonio. O nie. Cullen Bunn zaprosił do udziału armię zombiaków i mumię niejakiego Ashera Cobba. Niebanalne są też sceny z udziałem generałowej. Nie każdemu przecież udaje się odmładzać, karmiąc duszami...
Mimo zakręconej akcji można odnieść wrażenie, że Bunn potrzebował chwili zwolnienia. Dwa pierwsze tomy - „Zimne martwe palce” oraz „Rozdroża” pełne były akcji i zdarzeń. Tom trzeci pozwala złapać lekki oddech. Becky ma czas na wspominki ojca, na wytchnienie w siedzibie zakonu Miecza Abrahama. Goro też rozgrzebuje przeszłość wśród duchów w Tennessee. Chwilowo z firmamentu zniknął nam Drake. Wraca z kolei golem O’Henry. Cały czas też przewija się wątek tytułowych rewolwerów, które przyciągają zło. Tak jakby Bunn na nowo rozstawiał pionki połączone przez tytułowe „Więzy”. Przesuwał je po szachownicy zwanej „Szósty rewolwer”.
Wysoki poziom trzymają rysunki Briana Hurtta, którego na części plansz wspiera Tyler Crook. To porządne rzemiosło okraszone kolorystyką Billa Crabtree. Porządnym rzemiosłem jest też sama seria. W sam raz do przeczytania w wolnej chwili zamiast kolejnego filmu.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.