MIŁOŚĆ KWITNIE WOKOŁO
W siódmym tomie „Wilczycy i Czarnego Księcia” zaczyna przybywać wątków miłosnych. Powracają bohaterowie, którzy zdawało się odegrali już swoją rolę, pojawiają się nowi, a wszyscy oni sporo namieszają w całej opowieści. Czyli na czytelników czeka jeszcze więcej tego, co pokochali w tej serii, jak i również w innych podobnych mangach.
Nadchodzi szkolny festiwal. Erika jak zwykle chce odwiedzić jak najwięcej atrakcji, a Sata nie zamierza jej tego ułatwiać i sprowadza ją na ziemię. Szczególnie, że dziewczyna znów ma zaległości w nauce i powinna skupić się na tym, a nie na innych rzeczach. Oboje jednak staną przed zadaniem wspomożenia Kusakabe, który niegdyś co prawda kochał się w Erice, ale teraz znalazł sobie nowy obiekt uczuć i tylko jego niezdarność i wstydliwość nie pozwalają mu zawalczyć o dziewczynę. Czy w końcu przyjaciele zmotywują go, czy też on sam znajdzie w sobie dość siły do walki? Niestety na horyzoncie pojawia się były chłopak jego ukochanej i sytuacja zaczyna się komplikować…
Ale nie tylko u niego. Przypadkowe spotkanie z matką Eriki, owocuje tym, że Sata odwiedza ich dom. Wkrótce zostaje też zaangażowany przez obie do pomocy kuzynce swojej dziewczyny, Renie. Gimnazjalistka chce dostać się do ich liceum, a co za tym idzie chłopak ma przygotować także ją do egzaminów. Jak się można spodziewać, jego charakterek daje o sobie znać. Rena nie jest zadowolona ze swojego korepetytora, wkrótce jednak zaczyna go lubić, a potem także i…
Tego chyba już możecie domyśleć się sami, prawda? Ale przecież w opowieściach o miłości wcale nie chodzi o zaskoczenia (chociaż tych kilka także się trafia w „Wilczycy i Czarnym Księciu”), a o to, by dostarczyć czytelnikom dobrej rozrywki opartej na sprawdzonych schematach. I to właśnie oferuje nam niniejsza seria – i to w naprawdę znakomitym stylu.
Jak wspominałem niejednokrotnie przy okazji poprzednich tomów, „Wilczyca” jest poniekąd kwintesencją miłosnych mang osadzonych w szkolnych realiach. Do tego taką o podkręconym tempie, gdzie wydarzenia pędzą na złamanie karku, na nudę nie ma miejsca, a emocji nie brakuje ani przez chwilę.
Do tego dochodzi znakomita szata graficzna, także charakterystyczna dla mang tego typu, ale bardzo udana i przyjemna dla oka. Całość wieńczą także bonusy: w tym tomie jest to dodatek, w którym autorka przedstawia nam historię o Sacie z perspektywy zakochanej w nim dziewczyny oraz komiks, jaki narysowała mając jedenaście lat. Już w tej jej wczesnej pracy widać talent, a same plansze stanowią intrygującą ciekawostkę dla miłośników twórczości pani Hatty.
Całość, zarówno tego tomu, jak i serii w ogóle, to bardzo przyjemna lektura nie tylko dla miłośników mang typu szkolne życie. Każdy, kto lubi dobre komiksowe komedie romantyczne będzie bawił się znakomicie. Dlatego też polecam gorąco Waszej uwadze „Wilczycę i Czarnego Księcia”.
|
autor recenzji:
wkp
24.02.2018, 10:25 |