Przez trzy dekady życia „pewnego introwertycznego człowieczka” przeprowadza Michał Śledziński czytelnika na kartach komiksu „Na szybko spisane”. Komiksu kultowego (nie boję się tego stwierdzenia). I komiksu, który obrósł już legendą.
Z tą kultowością w przypadku Śledzia można mówić przy okazji dwóch serii. Po pierwsze, przy okazji „Osiedla Swodoba”. Seria drukowana na łamach „Produktu” a później kontynuowana w zeszytach miała już eleganckie wydanie zbiorcze. Po drugie, właśnie przy okazji „Na szybko spisane”. W jej przypadku – zanim zbiorówka się ukazała – autor musiał narysować zakończenie historii. Dwie pierwsze odsłony ukazały się bowiem w roku 2007 i 2008. Trzecia – dopiero teraz. Równolegle z nią Kultura Gniewu przygotowała wydanie zbiorcze całej trylogii. Około 160 stron, twarda oprawa, bardzo dobra nowa okładka, pokazująca proces starzenia się bohatera. W środku tym razem bez materiałów dodatkowych (w „Osiedlu Swoboda” nieco się ich znalazło…). Autor dołożył właściwie tylko okładki poszczególnych albumów. Ale nie o dodatki, lecz o historię, przecież w komiksie chodzi.
Te trzy dekady to istny rollercoaster. Historia wzlotów i upadków bohatera, który na naszych oczach przechodzi od dzieciństwa - przez dojrzewanie - po dorosłość. Od gier po… gry, którymi bawi się jego syn. Od „Domowego przedszkola” i historii o przybyszach z Matplanety po Londyn, który dziś jest bliżej niż w 1980 roku komukolwiek mogłoby się wydawać. Od finki w piaskownicy do pracy w wielkiej korporacji. Od świąt spędzanych u babci po rodzinne rozterki dnia codziennego. Od socjalizmu do gospodarki wolnorynkowej z otwartymi rynkami zbytu…
W moim prywatnym rankingu dokonań Śledzia „Na szybko spisane” plasuje się równolegle z „Osiedlem Swoboda”. Według mnie to też jedna z najważniejszych polskich serii komiksowych początku XXI wieku. Jest jak teledysk pokazujący dzieje pokolenia urodzonych na przełomie lat 70. i 80. XX w., którzy – wraz ze Śledziem… to znaczy „pewnym introwertycznym człowieczkiem” – przechodzili drogę do dorosłości. Zahaczając o muzykę, gry, pierwsze kroki w dorosłość, miłosne uniesienia i upadki w trakcie zgonów od nadmiaru alkoholu.
Kto „Na szybko spisane” jeszcze nie czytał, powinien jak najszybciej nadrobić tę zaległość. Kto zna, niech jeszcze raz odda się przyjemności lektury. I odnajdzie kawałek siebie z lat 1980-2010.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.