Polski Philippe Druillet doczekał się wreszcie albumu zbierającego jego wszystkie prace komiksowe. Zmieściły się w… niespełna stustronicowym albumie. Jednak prace to niezwykłe.
Pod mianem polskiego Druilleta kryje się Waldemar Andrzejewski (1934-1993). Autor, którego komiksy ukazywały się na łamach legendarnego magazynu „Alfa”, wydawanego na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Było to niejako dopełnienie do „Relaxu”. O ile jednak w „Relaxie” ukazywały się komiksy historyczne, sensacyjne i rozrywkowe, tak „Alfa” zarezerwowana była dla fantastyki. Tak rysowanej, jak i pisanej. Jedną z podpór magazynu były komiksy Waldemara Andrzejewskiego właśnie. Nieszablonowe. Dziś – kiedy i w Polsce dostępne są albumy jednego z tuzów francuskiego komiksu, wspomnianego na początku Druilleta – można rzec, że wzorowane na jego dokonaniach właśnie. Wystarczy otworzyć „Wehikuł czasu” oraz wydany niedawno drugi tom serii „Lone Sloane”. I porównać...
Kiedy jednak Andrzejewski publikował w „Alfie” o komiksach Francuza można było tylko pomarzyć (o ile w ogóle ktoś o nich miał pojęcie). Mało kto z czytelników – wychowywanych na Grzegorzu Rosińskim, Januszu Chriście czy Jerzym Wróblewskim, którzy brylowali w „Relaxie” – w ogóle doceniał to, co i w jaki sposób pokazywał Andrzejewski. Dopiero dziś można na jego dokonania spojrzeć z szerszej perspektywy. A to, co po sobie zostawił odpowiednio ocenić. I docenić.
Na antologię składają się zaledwie cztery komiksy. To publikowane w „Alfie” tytułowy „Wehikuł czasu” oraz „Wojna światów” stworzone na bazie książek Herberta George’a Wellsa, pokazany w „Relaxie” szort „Tam, gdzie słońce zachodzi seledynowo” a także odkryte po latach, do tej pory nie prezentowane „Kapitan Nemo” i pojedyncze plansze historii „Hasło Słomot” (dopełnieniem jest nieco szkiców, okładek i ilustracji książkowych). Wystarczy otworzyć okładkę, by zobaczyć elementy charakterystyczne dla jego twórczości. Kreskę, kolorystykę, kompozycję plansz, ozdobniki, ramki z opisami. W latach 70. i 80. nikt w Polsce tak komiksów nie rysował. Nikt tak nie komponował plansz. I choć dziś widać, kto był jego mistrzem, trudno nie zauważyć oryginalności, na jaką zdecydował się – zaczynając rysowanie - Andrzejewski. Niejako sam skazał się na komiksową niszę, dla której nie było miejsca poza „Alfą”.
„Wehikuł czasu” z dopiskiem „I inne opowieści” ukazuje się w egmontowej serii „Klasyka Polskiego Komiksu”. Tuż przed tą antologią wydawca zaprezentował dwa zbiorki z komiksami z „Relaxu”. Tom z komiksami Waldemara Andrzejewskiego utrzymany jest w takim samym layoucie. Na okładce mamy kilka kadrów, logówki „Relaxu” i „Alfy”, gdzie drukowano jego komiksy. Wewnątrz znajduje się jeszcze tekst poświęcony twórczości autora oraz bibliografia jego dokonań.
I – choć mamy dopiero początek kwietnia – już dziś można stwierdzić, że publikacja antologii bez wątpienia będzie jednym z najważniejszych wydarzeń na polskim rynku A.D. 2018.
autor recenzji:
Mamoń
02.04.2018, 19:50 |