Wydanym w 2016 roku „Wolframem” Marcello Quintanilha wdarł się przebojem na polski rynek komiksowy. Album ten pojawiał się w wielu podsumowaniach roku. Czy „Modlitewnik narodowy” pójdzie tą samą drogą?
„Wolfram” był narysowanym realistycznie komiksem akcji. Stworzonym na podstawie króciutkiej zaledwie wiadomości radiowej. Informacji o mundurowym, który zatrzymał rybaków-kłusowników. „Modlitewnik narodowy” to komiks zgoła odmienny. Nastrojowy, składający się z krótkich, poetyckich historii. Mocno jednak osadzonych w brazylijskich realiach. Jednocześnie mający w sobie coś z undergroundowej, fanzinowej stylistyki.
Brazylia to futbol. To edukacja. Przyroda. Zwyczaje. Wypadki… Łącząc je z ludzkimi historiami autorowi udało się wykreować całkiem zgrabne obyczajówki. Czasami odpływające poza realność – jak „Fenomen w swojej klasie”. Innym razem „rozpuszczone” w codzienności – jak w historii taksówkarza „Spójrzcie w niebo”.
Poetyckość scenariuszy wpływa na warstwę graficzną poszczególnych historyjek. Quintanilha pozwala sobie na eksperymenty. Plamy, rastry, minimalistyczne kadry zajmujące całą planszę np. z przelatującym przez jej róg śmigłowiec czy tnącymi ją na paski drutami elektrycznymi w historii „Słodki ojcze” albo zbliżeniami owadów w tytułowym „Modlitewniku…”.
„Modlitewnik narodowy” nie jest tak dynamicznym czytadłem jak „Wolfram”. Od czytelnika wymaga wejścia w pokazany świat, poczucia klimatu, nastrojów miejsca, poznania psychiki bohaterów. Wejścia w głowę smutnego arlekina z okładki. Warto jednak tego doświadczyć.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.