Czytelniczko/Czytelniku. Czy kojarzysz takiego artystę, jak Étienn Willem? Czy znasz jego twórczość? Z pewności nie, gdyż ten belg – urodzony w 1972 roku, a który ukończył początkowo studia historyczne, a później dopiero (praktycznie) studium animacji (filmowej) - nie jest szerzej znany w naszym kraju, ale także do 2010 roku nie przebijał się do pierwszej ligi frankofońskiego komiksu. Ma on w swoim portfolio (na obecny moment) zaledwie trzy serie, a z których dwie za momencik w żołnierskich słowach przybliżę, a „Miecz Ardeńczyka” ocenię.
Wszystkie owe serie wydał w Paquet, a rozpoczął (w 2005 roku) od przygodowo-kryminalnej trylogii „Vieille Bruyère et Bas de Soie”, a później (w 2010 roku) skupił się na 4 tomowej (zamkniętej już) osadzonej w klimatach fantasy i średniowiecza serii „Miecz Ardeńczyka”, a której głównymi postaciami są zwierzoludzie. Zaś jego najnowszym dziełem (na obecną chwilę ujętym w 2 tomach) jest seria „Les Ailes du singe”. Na marginesie dodam, iż w niej także główne role ogrywają antropomorficzne postacie, a ta (podana w klimatach „Blacksada”) przygodówka zabiera czytelnika do podniebnego świata lat trzydziestych XX wieku i także zostanie wydana po polsku przez wydawnictwo Egmont!
Jak w takim razie w szczegółach przedstawia się zbiorczy tom „Miecza Ardeńczyka”?
Po pierwsze pod względem edytorskim pierwszorzędnie. Bo krajowe wydanie Egmontu, już po pierwszym przejrzeniu sygnalizuje nam, iż mamy do czynienia z maksymalną perełką, która jeszcze po postawieniu na półce robi ogromne pozytywne wrażenie. Szczególnie wybija się przepiękna okładka, (a na której widać bohaterów), z tzw. lakierem puchnącym położonym miejscowo i świetnie skomponowany wizualnie grzbiet. W tym miejscu trzeba przyznać szczerze, iż na polskim rynku nie brakuje dopracowanych edytorsko pozycji takich jak ta, czyli wydrukowanych w dużym formacie, w twardej oprawie, na kredzie, lecz w tym przypadku całość robi ogromniaste wrażenie (nawet z wyborem czcionek i wklejki z mapą wydarzeń i opisami postaci dramatu). Śmiało można napisać, iż ekipa Egmontu przyłożyła się do swej pracy!
Aczkolwiek o pozytywach płynących z odbioru tego dzieła nie świadczy tylko samo opakowanie, lecz jego zawartość. A w tym przypadku jest ona bardzo przednia, gdyż mamy do czynienia z idealnie skrojonym komiksem fantastycznym i zmiksowanym z wieloma średniowiecznymi legendami Arturiańskimi, a nawet w pewien sposób o Robin Hoodzie, a jeszcze co rusz w tej opowieści odkryjesz nawiązania do twórczości Tolkiena i Dumasa. A całość tej historii zaprezentowanej w disnejowskiej oprawie graficznej została podana w sosie familijnego przekazu i w cudownie wykreowanym świecie, a gdzie prym wiodą antropomorficzni bohaterowie. A w szczegółach?
Akcja całej tej opowieści zawiązuje się w pseudo Anglii (w X wieku) w małej wioseczce Chassenoix. Mieszka w niej Garen - młodziutki zajączek, zaś cichym opiekunem tego miejsca jest rycerz Gotfryd Ardeńczyk. Jest on zarazem przewodnikiem i nauczycielem naszego Garena. I żyli by sobie tam długo i w spokoju, gdyby nie napadł na wioskę Kozieł z Przeklętego Lasu, uznawany od lat za martwego mag bitewny. A jego powrót oznacza, że Nuhy, czyli zły pan mroku powrócił ze zaświatów! Ożył i będzie pragnął odzyskać swoją czarną zbroję, która zapewni mu panowanie nad trzema królestwami (Herabatanią, Bohanem, Valdorem). Garen w ostatniej misji zleconej mu przez śmiertelnie rannego Gotfryda Ardeńczyka wyruszy do stolicy, żeby powiadomić króla Tankreda Młodszego o grożącym niebezpieczeństwie. Podroż do Odenburga stanie się zaczątkiem wielkiej przygody i rozpierduchy. A na tej ścieżce spotka starych druhów swojego mentora (Grimberta, Artura i Łasiczkę), ale także upadłego biskupa, sprytnego czarodzieja Maggisa i ogromną rzeszę wszelakich chojraków vel wikingów, rycerzy i niezwykłych postaci i potworów.
Zaś w tle tej intrygi ujawni się niejedna szalona akcja, rozwałka, rozpierducha, przygoda, a która w obrazie spójnej opowieść będzie pędzić na złamanie karku! A nie dość tego intrygi, epickie bitwy i morskie starcia i wszelakie potwory, zabawy plebsu, radości i miłości, czyli wszystko to, a co powoduje, iż od tego komiksu nie sposób się oderwać!
Szczerze, choć wszystkie te sytuacje niejeden raz, nie dwa i nie trzy widzieliśmy i o nich czytaliśmy, to jednak zaserwowane nam tu przez Étienna Willema mają coś w sobie! A nie dość tego, jeszcze sama finalizacja zarysu tej opowieści jest mocno zaskakująca. Bo z tylu kalek i nawiązań popkulturowych, a to do trylogii Tolkiena, a to do animacji Disneya o Robin Hoodzie, a to do klimatu słynnego serialu o człowieku w kapturze z muzyką Clannada, a nawet do opowieści o Usagim samego mistrza Stana Sakai i do Dumasa - powstała nowa jakość!
Multum nawiązań i smaczków znajdziesz w tym familijnym komiksie podanym w takim starym i bardzo dobrym stylu, a w którym nie brakuje także scen mocniejszych i bardzo brutalnych. Aczkolwiek podanych w sosie (stylu) cartoon, to jednak łagodzącym w obrazie wyrazie!
Bo w tym zbiorczym tomie i w tej zamkniętej pięknej opowieści jest coś nawet w dwójnasób, a nawet trójnasób fantastycznego. Ten obraz podany w disnejowskiej oprawie, a gdzie widzisz tych wszystkich zwierzoludzi, a na ich tle wiernie oddane wszelakie szczególiki otoczenia, ubiorów i budowle architektoniczne z czasów Średniowiecza, to wszystko ma w sobie wielką siłę oddziaływania. Dosłownie każdy z tych elemencików przenosi Cię w ten magiczny świat! W świat wspaniale opowiedzianej rycerskiej klechdy, a nawet kolorowej epopei spod znaku płaszcza i szpady. A jednocześnie jest to mądra, życiowa opowieść drogi, w której znajdziesz wiele moralności oraz prawd o świecie i o mechanizmach nim rządzących.
Podsumowując, gwarantuję ten album Cię uraduje! Ten tytuł Cię urzecze i olśni, bo jest to wspaniały komiks familijny – pięknie opowiedziany i zilustrowany, a jeszcze znakomicie przez Egmont wydany! Zachwycisz się tym komiksem, bo jest wspaniałą lekturą i do której zaraz po przeczytaniu ma się chęć powrócić! Fantastyczna perełka!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
31.05.2018, 11:11 |