Wariacji na temat Kajka i Kokosza ciąg dalszy. "Posiady guślorek" to ni mniej, ni więcej jak góralska wersja jednego z najlepszych albumów w serii - "Festiwalu czarownic".
Jak to w serii tej bywa, osią fabuły jest kolejna próba zdobycia Mirmiłowa przez brygadę Zbójcerzy z Hegemonem i Kapralem na czele. W sukurs mają im przyjść Rarogowie dowodzeni przez Walwucha. Zaś okazją do ostatecznego rozprawienia się w mieszkańcami grodu kasztelana Mirmiła ma być tytułowy festiwal. W szranki stają w nim liczne czarodziejki (czy też czarownice). Scenariuszowo jest jak to zwykle u Christy. Dużo dowcipów słownych i sytuacyjnych. Do tego klasyczne kadrowanie i elegancka kreska, do której przyzwyczaił nas nieżyjący już niestety Mistrz. Zresztą - kto "Festiwalu czarownic" nie czytał, powinien sięgnąć po ten album. W wersji polskiej.
Wersja góralska - wychodząca pod tytułem "Posiady guślorek" - to bowiem głównie ukłon w stronę mieszkańców południowej części Polski. Zresztą już drugi. Przed laty mieliśmy przecież już góralski "Wielki turniej" wydany jako "Ogromniasto gońba". To też ukłon w stronę fanów Christy, którzy spragnieni są wszelkich nowinek ze świata czy to Kajka i Kokosza, czy też Kajtka i Koka.
Koniunkturę tę - i słusznie - wydawnictwo Egmont sukcesywnie wykorzystuje. Dowodem na to nie tylko "Posiady guślorek", ale także esperanckie wydanie "Skarbów Mirmiła", kontynuacja przygód Kajka i Kokosza realizowana m.in. przez Macieja Kura, Sławomira Kiełbusa i Tomasza Samojlika a także rozpoczęcie publikacji pełnej, tym razem kolorowej kolorowej wersji "Kajtka i Koka w kosmosie". Dowodem na to też zapowiedzi Kajka i Kokosza po angielsku, francusku czy ukraińsku.
I zapewne na tym się nie skończy. Czego sobie - jak i innym fanom Christy - życzę.
Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.