Moja Bardzo Mała Kolekcja Komiksów Marvela (w skrócie BMKKM) zmieniła się właśnie w Bardzo Małą Kolekcję Komiksów Marvela i Detective Comics (w skrócie BMKKMiDC). Stało się to za sprawą komiksu „Plastic Man” wydanego w ramach kolekcji DC.
Dla tych, którzy nie czytali wcześniejszych recenzji poświęconych komiksom z kioskowych kolekcji wyjaśniam. Wybieram z nich pojedyncze tomy. Z Wielkiej Kolekcji Komików Marvela na razie mam jedynie tomy „Wolverine” (numer 4), „Marvels” (nr 13), „Daredevil. Odrodzony” (nr 20), „Spiderman. Niebieski” (nr 33), „Wolverine. Geneza” (nr 36), „Wolverine. Broń X” (nr 45), „1602” (nr 46), „Początki Marvela. Lata sześćdziesiąte” (nr 68) i „Początki Marvela. Lata siedemdziesiąte” (nr 110). Z kolekcji Superbohaterowie Marvela – tom „Daredevil. Człowiek bez strachu” (nr 24). Z Wielkiej Kolekcji Komiksów DC pewnie wcześniej sięgnąłbym po tomy „Batman. Długie Halloween” (nr 7 i 8), „Batman. Zagłada Gotham” (nr 14) czy „Sprawiedliwość” (nr 20 i 21), gdybym nie miał ich z wcześniejszych wydań. A tak – sięgnąłem dopiero po tom nr 43.
„Plastic Man. Ścigany”. Niby komiks typowo superbohaterski. Przecież niejaki „Węgorz” O’Brian znany teraz jako Plastic Man to ofiara przypadkowego wypadku. Postrzelony złodziejaszek wpada do kadzi z kwasem, mutuje i nabywa niezwykłych zdolności. Staje się istnym człowiekiem gumą, który – chcąc odpokutować dawne grzechy – staje po stronie dobra i sprawiedliwości. Zmiennokształtny bohater staje się skuteczny w zwalczaniu oprychów. Ciągnie się jednak za nim przeszłość… I daje co i raz we znaki. Scenariusz więc nie zaskakuje. Typowa historyjka zza oceanu. Zaskoczeniem za to jest warstwa graficzna. Nie jest to komiks superbohaterski, do jakiego przyzwyczaili nas amerykańscy twórcy. „Plastic Man” wygląda jak przełożona na komiksowe plansze kreskówka z wytwórni Hanna-Barbera. W sumie… Patrząc na scenariusz ma to sens. Trudno na poważnie brać mutację człowieka w rozciągającą się formę, przyjmująca najróżniejsze – od stolika po procę - postaci.
Kreskówkowa forma w tym przypadku bardziej przekonuje niż liczne komiksu o Hulku, Ghost Riderze, Fantastycznej Czwórce, X-menach, Kapitanie Ameryce, Green Lanternie czy Wonder Woman – rysowane w mniej lub bardziej, ale zawsze jednak realistycznej formie. Komiks, za którym stoi Kyle Baker jest przez to bardziej wiarygodny. Bo odjechany jest już na „dzień dobry”. Dlatego też znalazł się w mojej BMKKMiDC. Nie za rozterki, nie za napierdzielankę, ale za ustawienie Plastic Mana w odpowiednim miejscu szeregu. Pośród bohaterów, którzy są tak głupi, że aż śmieszą. Jako komiksowa kreskówka.
Teraz czekam na kolejne rozszerzenie mojej BMKKMiDC. I już nawet wiem, co będzie jej kolejnym tomem. To „Elektra” Franka Millera, której pierwszą część miałem okazję poznać na początku III RP. Kultowy do dziś zeszyt wydało wówczas – na słabym papierze i z marnej jakości drukiem – wydawnictwo AS Editor. Teraz „Elektra zagości w kolekcji Superbohaterowie Marvela. A dalej? Czas pokaże. Parcia, by moja kolekcja liczyła kilkaset tomów tworzących rozbudowane panoramy nie mam :) Bo i po co?
|
autor recenzji:
Mamoń
14.05.2018, 21:13 |