WZORCOWY PRZYKŁAD JOSEI YURI
Manga, jak chyba żaden inny rodzaj komiksu, potrafi opowiadać o uczuciach. Czytałem wiele emocjonalnych opowieści obrazkowych i praktycznie nie spotkałem wśród nich takiej, która nie byłaby inspirowana właśnie dokonaniami autorów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Wspominam o tym oczywiście, bo Pietà to właśnie taka historia serca, że tak ją nazwę. Dzieło przepełnione czułością, delikatnością, bólem, ale i nadziejami. A przy okazji to także wzorcowy przykład josei yuri.
Rio Sakaki jest nastolatką z problemami psychicznymi. Wieczna depresja od najmłodszych lat pchała ją nie tylko do kolejnych aktów okaleczania się, ale także i coraz bardziej przybliżała do prób samobójczych. Rodzice się jej bali, woleli oddać ją pod opiekę lekarzy, niż sami się nią zająć, nie okazywali uczucia, a teraz ojciec wraz z nową partnerką robi wszystko, by dziewczyna zniknęła z ich życia. Rio mieszka więc sama (choć i to z czasem przestaje wystarczać), sama ze wszystkim sobie radzi. Jest obiektem plotek i drwin, szczęście praktycznie nie gości w jej życiu. Aż do dnia, kiedy poznaje dziewczynę, która wydaje się być jej bratnią duszą. Zaprzyjaźniają się, potem zakochują, ale depresja Rio rzuca cień na wszystko, a jakby tego było mało jej przeszłość skrywa pewną mroczną tajemnicę…
Czym jest owo josei yuri, o którym pisałem na początku? Josei to nic innego jak manga stricte kobieca, ale nie mylcie jej z romansem. Opowiada bowiem o życiu przedstawicielek płci pięknej i skierowana jest do nieco starszych czytelniczek. Yuri natomiast to w skrócie gatunek ukazujący lesbijskie związki, często erotyczne. W josei yuri nie ma jednak erotyki, jest za to dużo rozmów, dużo czułości, choć pełnej dystansu, a poza tym fabuła wcale nie skupia się na relacjach łączących dziewczyny, a na ich psychologii – a w tym konkretnym przypadku także depresji głównej bohaterki.
Rio Sakaki to dziewczyna ponura, smutna i niepewna siebie. Od dziecka szukała metod zwalczania bólu psychicznego fizycznym, ale zamiast znaleźć pomoc, spotkała się z niezrozumieniem i lękiem. Bliscy odsuwali ją od siebie, izolowali. Autorka na ich przykładzie pokazuje okrucieństwo japońskiego społeczeństwa, które nie wybacza i nie zapomina. To, co widzimy na stronach Piety, potrafi przerazić – macocha boi się, że zachowanie „córki” odbije się na opinii jej dziecka – a jednocześnie tak wiele rzeczy jest nam bliskich, co tylko potęguje to wrażenie.
Sama fabuła mangi prowadzona jest niespiesznie. Właściwie nie dzieje się tu nic, a jednak czytelnik pochłania tomik z ciekawością. Relacje między bohaterkami, jak i same uczucia wypełniające komiks, też pojawiają się niemalże w leniwy sposób. Ale nie ma tu nudy, nie ma dłużyzn, nie ma też skomplikowanej treści, z tym że przecież nie o nią chodzi. Do tego dochodzi udana szata graficzna. Delikatna, prosta, lekka, niemalże pozbawiona czerni i wpadająca w oko.
Pietà to manga kobieca pod każdym względem. Czy to chodzi o treść, jej poprowadzenie, budowanie klimatu czy wreszcie ilustracje. Ale nie jest to manga tylko dla kobiet. To dobry, poruszający komiks dla każdego, kto ceni sobie emocje, daleki od bycia płytkim czy sztampowym, choć w finale na stronach pojawia się nieco za dużo patosu. Warto go poznać, tym bardziej, że nie jest to tasiemcowa seria, a tytuł zamknięty zaledwie w dwóch tomach.
|
autor recenzji:
wkp
26.05.2018, 12:16 |