Nie. To nie jest ciąg dalszy „Niebieskich pigułek” Frederika Peetersa. To „Eden” napisany i zilustrowany przez polskiego twórcę Tomka Woroniaka.
Czarno-białe „Niebieskie pigułki” były jedną z pierwszych wydanych w Polsce tzw. powieści graficznych (pierwsze wydanie ukazało się w roku 2003, w 2016 komiks doczekał wznowienia). Historia pary, w której życiu obecny jest wirus HIV pokazała, że poprzez historię obrazkową można mówić o trudnych sprawach. Kolejne powieści graficzne (choć nie lubię tego określenia) często przyrównywane były do dzieła Peetersa. Tak więc jeśli przeglądając „Eden” możemy się złapać na tym, że to komiks Peetersa oznacza jedno. To naprawdę doskonale zilustrowany komiks. Z bardzo dobrą narracją, kadrowaniem, cieniowaniem i „plamowaniem” czernią. I – co istotne – to inspiracja, a nie ściąganie z twórczości Francuza.
Scenariusz zaś to już odważna kreacja Woroniaka. Otóż proszę sobie wyobrazić, że którejś Wigilii zwierzęta naprawdę zaczęły mówić.
- Napomknąłem tylko, że moglibyście wrócić do poprzedniej karmy, po tej mam zgagę – stwierdza kot zaczynając rewolucję.
Zwierzęta stają na równi z ludźmi… Nie, to zwierzęta zaczynają tak naprawdę światem rządzić. Role się odwracają. Myśliwi stają się ofiarami. Ci, którzy do tej pory „świadomie i nieświadomie spożywali zwłoki”, ci którzy „świadomie i nieświadomie spożywali wydzieliny” zwierząt stają przed sądami, są ustawiani w hierarchii winnych i skazywani na życie w gettach. W jednym weganie, w drugim wegetarianie, w kolejnym ci, którzy na co dzień spożywali zwłoki...
Przypomina to wszystko segregację rasową dokonywaną przez hitlerowców. Wędrówki kanałami pomiędzy światami – pomagają w tym krokodyl Alwina i jego przyjaciel ptak Patryk – przemieszczanie po powstańczej Warszawie A.D. 1944. Ucieczką z tego świata zdaje się być tytułowy eden. Narkotyk, który pozwala uwolnić myśli, spotkać się z Bogiem (pod postacią nagiego staruszka bez pępka i pindola) i wyrwać się z TEGO świata. Pozwala uciec z getta, podążać za uczuciami w poszukiwaniu lepszego miejsca na ziemi. Chociaż... Może gadające zwierzęta to tylko zły sen?
Dominik Szcześniak (z Ziniola) na skrzydełku komiksu pisze, że to najlepsza obyczajówka od czasów „Będziesz smażyć się w piekle” Krzysztofa Owedyka. Jak dla mnie bardziej poruszająca była historia zmagań z rakiem opowiedziana w „Tylko spokojnie” przez Henryka Glazę. „Eden”, w moim prywatnym rankingu, plasuje się tuż za nim. I pewnie będzie jednym z kandydatów do tytułu polskiego debiutu roku 2018. Debiutu, który zmusza do (prze)przemyślenia.
|
autor recenzji:
Mamoń
20.06.2018, 14:19 |