KONIEC LETNICH WOJEN
W życiu każdej serii (o ile nie jest to amerykańska seria głównourtowa, jak „Superman”, „Batman”, „Spider-Man” i im podobne), nadchodzi chwila gdy trzeba pożegnać się z jej bohaterami. Dla „Summer Wars”, udanej adaptacji filmu anime o takim samym tytule, chwila ta nadeszła właśnie teraz. I jak wypada finał? Dobrze – i to bardzo. Jak zresztą cała ta opowieść.
Letnie wojny trwają, ale powoli zbliżają się do końca. Pytanie tylko, jaki to będzie koniec. W świecie OZ Love Machine szykuje się do ataku, który wywołuje panikę w świecie rzeczywistym. Bohaterowie odkrywają, że zegar tak naprawdę odlicza czas do upadku japońskiej kosmicznej sondy badawczej „Arawashi”. Wróg, który przejął konto sterujące nią, chce ją rozbić o jedną z elektrowni jądrowych, doprowadzając do prawdziwej katastrofy. Która to jednak będzie, tego nie wie nikt. Nikt też nie ma pojęcia, jak można by odzyskać kontrolę nad kontem, bo to ukryte jest wśród 400 milionów innych. King Kazma stara się wrócić do gry, by spróbować odwrócić losy bitwy, ale niestety przegrywa. Czy ktokolwiek będzie w stanie przeciwstawić się potędze Love Machine? Kenji musi postawić wszystko na jedną kartę, ale to w rękach Natsuki spocznie los całego świata…
Tymczasem trwają przygotowania do pogrzebu babci Sakae. Niestety przez chaos panujący na świecie uniemożliwia przeprowadzenie ceremonii. Jednakże testament zmarłej będzie miał duży wpływ na rozwój wydarzeń i walki z Love Machine…
To już jest koniec. Nie cytuję tu piosenki Elektrycznych Gitar, tylko stwierdzam prosty fakt. Przygoda z "Summer Wars", nieszczególnie długa, bo trwająca zaledwie trzy tomy, właśnie dobiega końca. Czy jest mi żal? Raczej cieszę się, że miałem okazję przeczytać tę opowieść, nie zdążyłem bowiem aż tak bardzo zżyć się z jej bohaterami, by odczuwać smutek, ale polubiłem ich. I polubiłem także świat, w którym żyją. Świat przyszłości, ale jakże nam bliski i znajomy.
Co podoba mi się w "Summer Wars" to fakt, że manga spodoba się miłośnikom wakacyjnych historii miłosnych, shounenów, sensacji i gier komputerowych. Właściwie każdy znajdzie tu coś dla siebie, od lekkich scen humorystycznych, po przepełnione emocjami dramatyczne sekwencje. Jest też szybkie tempo, jest urok, klimat, są walki i ciekawi bohaterowie, których się lubi, rozumie, nienawidzi...
Dodajcie do tego znakomitą szatę graficzną, niby lekką i prostą, ale pełną realizmu i świetnych scen, a otrzymacie komiks wart polecenia miłośnikom prostszej, przyziemnej odmiany fantastyki. Ładnie wydany mile prezentuje się dla oka i oferuje dobrą zawartość. Polecam.
|
autor recenzji:
wkp
04.07.2018, 06:53 |