Słodziaki. Tak pewnie sobie myślicie patrząc na te dwa kotki z okładki albumu „Murderabilia”. Akurat. To coś, w czym owe słodziaki się babrają, to flaki wujka głównego bohatera komiksu. Dobrze przeczytaliście. Flaki. Wyciągnięte z jego zwłok.
Słodziaki może i byłyby słodziakami. Byłyby gdyby nie fakt, że po śmierci ich opiekuna, pozostawione na pastwę losu musiały sobie zorganizować pożywienie. I zorganizowały… Tak, jak umiały. Pożywieniem stał się opiekun. Ale to dzięki temu teraz mają szansę stać się częścią niezwykłej kolekcji. Składają się na nią m.in. cyrkiel zabójcy masońskiego, tasak mordercy, trąbka kanibala, czaszka z podparyskich katakumb, strzykawka Sida Vicousa, przebita nerka w formalinie, odgryziony penis… A teraz też koty wujka Malmö Rodrigueza. Kolesia, który za bardzo nie wie co zrobić ze swoim życiem. Fakt, krąży mu po głowie myśl, by zawojować świat literacki. Ale to bardziej plany niż coś realnego.
Realna staje się za to próba ułożenia sobie życia w miasteczku szalonego kolekcjonera, gdzie ma zawieźć koty. Nie, bynajmniej nie w jego domu, czy gdzieś obok, ale z dziewczyną, która po rodzicach odziedziczyła niewielki motel. I wszystko byłoby pewnie w najlepszym porządku, gdyby nie skrywane przez nią mroczne tajemnice czy wrogość jaką mieszkańcy czują do kolekcjonera…
Właśnie taki pomysł na komiks zrodził się w głowie hiszpańskiego twórcy Alvaro Ortiza. Pomysł groteskowy, ale i turpistyczny. Z jednej strony „osadzony” w alkoholowych oparach, z drugiej w „ociekających” krwią sceneriach. Narysowany jak komiks dla młodego czytelnika. Prostą kreską, z psychodeliczną kolorystyką i niewielkimi kadrami, z których zbudowane są plansze. Wyrazista okładka doskonale wprowadza w ten właśnie klimat. Z jednej strony słodziaki, z drugiej dołożone ponad nimi noże… I bohaterowie. Równie intrygująca jest tylna okładka. Ale ją zobaczycie już sięgając po „Murderabilię”.
|
autor recenzji:
Mamoń
28.11.2018, 23:22 |