"W imieniu prawa" to pierwszy komiks, który powstał do opowiadania kultowego naturszczyka - Jana Himilsbacha.
Bo Jan Himilsbach to człowiek legenda o niesamowitym poczuciu humoru. Z wykształcenia kamieniarz, a przecież z zawodu pisarz i filmowy sowizdrzał. Jego scenariusze i aktorskie popisy np. razem z Maklakiewiczem w filmie „Rejs” przeszły do kanonu europejskiego kina. A jeszcze po tym jego chrypkowatym pijackim głosie i po zachowaniu i po wyglądzie mógł być uważany za ostrego kozaka. A on był sobą! On miał ogromną wrażliwość i serce i był znakomitym obserwatorem rzeczywistości. Na marginesie - anegdotka. Himilsbach i Zdzisław Maklakiewicz byli wielkimi przyjaciółmi. Ba nawet krótko po pogrzebie, Himilsbach zadzwonił do domu Maklakiewicza: „Czy jest Ździchu? Panie Janku, przecież Pan wie że Zdzisio nie żyje. Wiem, tylko że mi się, ku..a wierzyć nie chce!” Taki to był człowiek, a przecież jakże znakomity pisarz samouk. Koniec dygresji.
Z hołdu i z szacunku do jego osoby, doświadczony komiksiarz z krwi i kości - Wojtek „Cihy” Cichoń, jego krajan z Mińska Mazowieckiego, postanowił przybliżyć w pięknej soczystej adaptacji jedną z nowel Himilsbacha. Dzieje się ona tuż przed II Wojną Światową we wspomnianym miasteczku, a już w tym momencie mogę dodać, iż owa historia jest przezabawna i prosta i maksymalnie zakręcona. Jan Himilsbach rzekł by: „Prosta jak świński ogon”!
Siedzi sobie facet na dachu przy kominie i wszystkich wyzywa od najgorszych, a nawet strzela z Visa wz. 35. Ba odstrzelił orzełka z czapki tutejszego policjanta!
Co go do tego zmusiło? Co doprowadziło do tego desperackiego czynu? Z jakiego powodu tam siedzi? Ba nie mogę Ci zdradzić!
Aczkolwiek dodam, iż opowieść ta została pierwszorzędnie ujęta, dialogowo dopieszczona, a jeszcze wspaniale narysowana! Bo te głębokie czernie i budowanie narracji na czerni i bieli, to wszystko nadaje tej historyjce tego większego i paradoksalnie radosnego klimatu.
Wojtek „Cihy” Cichoń wykonał kawał porządnej rzemieślniczej roboty. Bardzo zręcznie przeniósł obraz Mińska Mazowieckiego z czasów tuż przed wybuchem zawieruchy wojennej. A jeszcze do tego zręcznie połączył realistyczną w rysunku wizję metropolii, odzwierciedloną w tłach, z delikatnie karykaturalnymi, przerysowanymi postaciami. A mianowicie bohaterowie pierwszoplanowi i drugoplanowi i występujący w tym komiksie wykonani są w cartoonowym stylu. Ma to swój ogromny urok, a jeszcze pierwsze plany żyją tym nasyceniem rożnych elementów otoczenia. I to pomimo, iż główna oś intrygi została oparta na... facecie siedzącym na dachu!
Podsumowując! „W imieniu prawa” to komiks kompletny, bo z jednej strony wiernie przenosi scenopis od mistrza Jana Himilsbacha, a z drugiej strony przemawia i zauroczy Cię autorskim sposobem przeinterpretowania przez Wojtka Cichonia. A dodatkowego klimaciku nadaje mu pierwszorzędna okładka - wykonana przez Nikodema Cabałę.
„W imieniu prawa” to albumik radosny i ciekawy, a do tego błyskotliwie śmieszny i autentycznie dla każdego! Po prostu jest to komiksowa perełka, którą musisz mieć w swojej biblioteczce!
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
12.09.2018, 14:03 |