„Spisek prawdziwych ludzi” to drugi tom serii „Trzy duchy Tesli” autorstwa Richarda Marazano (scenariusz i kolory) oraz Guilhem'a (rysunki), wydany przez wydawnictwo Egmont na wielkim wypasie.
Tak jak pierwszy tom, tak i ten pod względem edytorskim prezentuje się wyśmienicie. DTP jest bezbłędny, tłumaczenie Mari Mosiewicz klimatyczne, a zeszyt ten w całości wydrukowano bardzo starannie. Na ten przykład kartonowe okładki - na przodzie i w tyle - pokryte są w kilku miejscach złotą farba, a także specyficznymi wtłoczeniami, a porównać to można, do ozdobnych kartek świątecznych, zaś na wewnętrznych okładkach znajdziesz (stylizowane na lata 40) sztosy artykułów i fotografii związanych ściśle z wydarzeniami fabularnymi. A jeszcze w tym wszystkim interesujący jest fakt, iż owe materiały w dużej mierze oparte są na faktach historycznych. Ba, właśnie taka jest ta seria, iż łączy wydarzenia i postacie historyczne, z fikcją w oparach noir, przygody, sensacji, SF i steampunka.
Uwaga, na samym wstępie muszę zaznaczyć, iż nie da się w pełni docenić niniejszego komiksu bez znajomości części pierwszej.
Akcja komiksu (po raz kolejny) zazębia się w 1943 roku i ściśle nawiązuje do wydarzeń historycznych z tego okresu. A mianowicie minęło kilka lat od (w pewnym sensie) śmierci Edisona i kilka miesięcy od śmierci w podrzędnym hoteliku wynalazcy Nikoli Tesli. Jak dobrze pamiętasz z części poprzedniej, tow tym czasie do Nowego Jorku wraz z dziesięcioletnim synem przybyła pani Coloney. Postanowiła ona zamieszkać wraz synkiem Travisem (na drugim pietrze) obskurnego motelu. W międzyczasie udało jej się znaleźć pracę w tutejszym zakładzie zbrojeniowym, gdy tymczasem jej latorośl szukała przygód i guza na ulicach metropolii. Chłopak zdarzył poznać uroki i blaski wielkiego miasta oraz poznał, jeszcze przed śmiercią, Nikola Teslę. Ten wielki uczony przeniósł swój umysł w astralny i elektryczny byt i razem z Travisem postanowił walczyć ze swoim arcywrogiem Edisonem.
Tymczasem Edison niczym rozumny zombi w gnijącym ciele, postanowił zawładnąć światem! Spotkał się z wysłannikiem Hitlera, z niejakim Rudolfem Hessem. Notabene w tym okresie był więźniem Anglików. Postanowili oni zjednoczyć siły i wraz z amerykańskimi przemysłowcami oraz Cesarstwem Japonii, stać się władcami Ziemi.
Starcie jest nieuniknione, a jedynie geniusz Tesli i jego przyjaciół z organizacji „Spisek Prawdziwych Ludzi” może zmienić sytuację. A jeszcze na firmamencie opowieści pojawiają się nowe organizacje i kłopoty. Tajemnice, nieznane organizacje zbrojne, szaleni naukowcy, agenci FBI, kroczące steampunkowe machiny, podwodne roboty, zniknięcia bezdomnych, wojna z Niemcami i ekstrawagancki arsenał Japończyków, a jeszcze bojowe roboty, intrygi, zdrady, przygody, to wszystko znajdziesz w tym pierwszorzędnym familijnym kolorowym zeszycie!
Scenariusz oraz warstwę kolorystyczną wykonał Richard Marazano - weteran frankofońskiego komiksu, a mający na swoim koncie około trzydziestu znamienitych przychodowo -kryminalno -awanturniczych serii, zaś pierwszorzędną oprawę stworzył wszechstronnie uzdolniony rysownik - Guilhem. Na marginesie warto dodać, iż ten szerzej nieznany artysta jest obdarzony nieprzeciętnym talentem i porusza się bez problemu w każdym stylu graficznym, lecz do tej pory stworzył zaledwie trzy serie komiksowe. W swoim debiucie (w trylogii) "Space Mounties" ukazał się wszem i wobec, jako mistrz formatu "ligne claire", czyli "czystej linii", zaś w kolejnej serii "Zarla" jako ilustrator z disnejowskim zacięciem, a niniejszy oceniany albumik jest wykonany w stylu realistycznym. I dodać należy, jakże wiernie i jakże bardzo realistycznym i odzwierciedlającym tamten obraz życia z lat czterdziestych ubiegłego wieku.
W środku tego drugiego zeszytu znajdziesz multum przygody, akcji, ale także kilka nowych ścieżek fabularnych. Nie bez kozery muszę dodać, iż wszystko ze sobą idealnie żre. Bo ta przygodowa opowieść nosi w sobie pierwszorzędnie ze sobą z multiplikowane nutki noir, steampunka, sensacji i SF. A wszystko to skrojone i nabudowane zostało wokół cudownej i wciągającej intrygi. Bez kozery, ale po raz kolejny obu autorom udało się wykonać kawałek dobrej roboty, gdzie warstwa scenopisowa i graficzna i kolorystyczna idealnie ze sobą koegzystuje. Z tego powodu i z tej przyczyny scenariusz wciągnie Cię bezgranicznie, zaś oprawa pełna pietyzmu i szczególików Cię zauroczy! Efektem tego jest serial, który zachwyca zarówno w fabule jak i w grafice.
Zdecydowanie polecam!
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
22.12.2018, 12:01 |