autor recenzji:
wkp
12.02.2019, 07:48 |
ŚLADAMI BINIO BILLA
Mamy to! Kultura Gniewu właśnie zakończyła prezentację przygód „Binio Billa”, jakie przed laty ukazały się wyłącznie na łamach „Świata Młodych”. Spokojnie. Nie oznacza to końca serii!
„Binio Bill” Jerzego Wróblewskiego to dla wielu komiks kultowy. I przez lata niedostępny. Przygody dzielnego szeryfa z Rio Klawo w latach 80. XX wieku ukazywały się na łamach harcerskiej gazety „Świat Młodych” (wychodziła trzy razy w tygodniu; we wtorki, czwartki i soboty). Przez lata nie doczekały się książeczkowych wznowień. Trzeba było czekać na to aż do roku 2016 kiedy to Kultura Gniewu zaprezentowała tom „Binio Bill kręci western i w kosmos” z historią tytułową i szortem „Binio Bill i ciocia Patty”. Niespełna dwa lata później edytor wydał tom „Binio Bill. Rio Klawo” - prócz historii tytułowej znalazły się z nim też „Na szlaku bezprawia” i „Binio Bill kontra trojaczki Benneta”. A teraz, na początku 2019 roku, domyka albumową edycję światomłodowych kowbojskich przygód tomem „Binio Bill i 100 karabinów”. W środku mamy dwie kolejne, odkurzone historie. Pierwszą z nich jest tytułowa „Binio Bill i 100 karabinów” z roku 1981. Drugą – „Śladami Kida Walkera”, która po raz pierwszy, w odcinkach, ukazała się w roku 1986.
Dwie zaprezentowane historie nie odbiegają poziomem od poprzednich. W pierwszej tylko nasz szeryf może zapobiec wojnie z Apaczami. A dojdzie do niej, jeśli w ich ręce wpadnie tytułowych sto karabinów. W drugiej próbuje dopaść Kida Walkera – złodziejaszka specjalizującego się w napadach na dyliżanse. Nie są to historie zbyt długie (liczą po około 20 plansz). Siłą rzeczy fabuła też nie jest mocno rozbudowana. Opiera się na pojedynczych, splecionych ze sobą gagów prowadzących – bo jakże by inaczej – do pozytywnego finału. Dzieciaki wychowujące się na „Świecie Młodych” to kupowały. Dziś Binio Bill będzie siłą rzeczy kojarzyć się z lepiej znanym kowbojem. Tak, oczywiście, że mam na myśli Lucky Luke’a. Dlatego też „Binio Bill” szybciej zainteresuje starszych czytelników, którzy sięgną po niego z nostalgii niż trafi do młodszych odbiorców. W sumie to nie dziwi. Wszak – co zresztą zauważa też wydawca – Jerzy Wróblewski to obok Janusza Christy czy Henryka Jerzego Chmielewskiego – jeden z klasyków polskiego komiksu. W jego dorobku stanowi pozycję wyjątkową. Wróblewski znany jest bowiem głównie z komiksów realistycznych. „Binio Bill” zaś to udany przykład komiksu humorystycznego.
Tak, jak napisałem publikacja przygód Binio Billa ze „Świata Młodych” nie zamyka tematu. Przed nami jeszcze dwa komiksy – „Binio Bill i skarb Pajutów” jaki w 1990 roku ukazał się od razu w albumie a także „Binio Bill i szalony Hieronimo”. Ten drugi komiks przez lata uznawano za zaginiony i nieukończony wydano dopiero w 2009 roku. Była to jednak wersja czarno-biała. Teraz doczeka się pokolorowania w duchu zgodnym z oryginalną paletą barwną stosowaną przez Wróblewskiego. A potem… Podobno wydanie kompletne, w jednym tomie. Dla fanów Jerzego Wróblewskiego będzie to edycja nie do pominięcia.
autor recenzji:
Mamoń
03.02.2019, 15:12 |