CZAS ROZSTANIA
Po przeczytaniu ciągiem kilkunastu ostatnich tomów „Karnevala”, od słodyczy i uroku tej serii czekał mnie nieco dłuższy odwyk związany z czasem potrzebnym na wydanie po polsku kolejnej części. Ale teraz wróciłem do serii i chociaż na początku, jak zawsze w takich przypadkach, czułem się nieco zagubiony, bo w natłoku lektur, zakończenie poprzedniego tomiku gdzieś wyleciało z mej głowy, to i tak był to powrót udany, a ja znów dałem się porwać tej opowieści. I tylko szkoda, że na kolejną część znów będę musiał poczekać.
W Wieży Badań wrze, bo Nai zniknął z niej bez śladu, a o ile jeszcze jakimś cudem mógłby przedostać się przez drzwi, to już przez tarczę systemu obronnego na pewno nie dałby rady. Tymczasem ta się nawet nie aktywowała a on jakby wyparował. Czyżby miała z tym coś wspólnego moc bransolety, której jeszcze nie rozumieją? Zresztą o samym Naiu też niewiele wciąż jeszcze wiedzą, a to wywołuje tylko frustrację pracowników CYRKU. Tym bardziej, że sytuacja w samej organizacji jest niepewna, a atmosfera napięta po tym, jak doszło do ataku na należący do nich statek trzeci. Gdy statki pierwszy i drugi ruszają zająć się tą drugą sprawą, wyjaśnieniem zniknięcia Naia i odnalezieniem go ma się zająć Tsukasa.
Tymczasem Nai trafia do lasu Niji. To tu wszystko się zaczęło i to tu ma zniknąć. Oto miejsce, w którym pojawił się regulator – i oto czas rozstania. Tajemniczy głos powoli pozwala mu zrozumieć wiele spraw, ale nadal mnóstwo pytań czeka na odpowiedzi. Z kim spotkać ma się Nai? Co z owego spotkania wyniknie? I do czego jeszcze dojdzie, skoro nie tylko sojusznicy szukają zaginionego?
Po ostatnich kilku tomach skupionych przede wszystkim na retrospekcjach, wydawało się, że niewiele pozostało już do powiedzenia. Właściwie jedynie tylko to kto i po co porwał Naia. A jednak gdy zasiadłem czytać ten tom, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo autorka zaczęła dodawać pytań, a nie poczułem, że choćby spróbuje na nie wszystkie odpowiedziećna tych dwustu stronach. Czy to robi, czy nie, to już pozostawiam do odkrycia Wam. A warto, bo dwudziesty drugi tomik „Karnevala” pochłania się dosłownie na raz.
Wszystko dlatego, że ta część skupiona jest na podanej w szybkim rytmie akcji. Czasem w mandze Mikanagi królują urok, słodycz i – kolokwialnie mówiąc – babskie klimaty. Czasem natomiast, tak jak teraz, daje nam widowiskowe sceny walk, parę spektakularnych sekwencji, wiele pytań, wydarzenia rozgrywające się na kilku polach, a ona bardziej skupia się na opowiadaniu za pomocą rysunków, niż słów. To sprawia, że tomik dosłownie się łyka, a niedopowiedzenia intrygują i pobudzają apetyt.
A skoro o rysunkach mowa, te jak zwykle są znakomite. Szata graficzna jest dość typowa dla kobiecych mang, a zatem raczej jasna, delikatna i skupiona na detalach, ale bardziej takich, jak stroje, symboliczne efekty i im podobne. Jednocześnie wie, że akacja wymaga tempa, mroku i spektakularnych scen i tego też nam nie żałuje. Efekt finalny jest znakomity i spodoba się zarówno czytelniczkom i czytelnikom. Ja ze swej strony polecam.
|
autor recenzji:
wkp
20.02.2019, 06:50 |