KRYMINAŁ ZE SZCZĘKAMI
W dziesiątym tomie „Murciélago” zaczyna się nowy story arc. Co tym razem przygotował dla nas autor, który dotąd raczył nas najróżniejszymi gatunkowo historiami, od thrillerów w stylu „Piły” zaczynając, na sensacji utrzymanej w klimatach serialu „24 godziny” skończywszy? Rasowy kryminał. Ale rasowy nie znaczy typowy, bo miłośnicy grozy, którzy dobrze bawili się na „Szczękach” na pewno nie będą zawiedzeni.
W Centrum Biznesowym w R’lyeh dochodzi do wybuchu, w którym ginie kilka osób. Świadkowie podają, że całość przypominała uderzenie meteorytu… ale są obecnie ważniejsze rzeczy, niż to. Oto bowiem do oceanarium także położonego w R’lyeh sprowadzony zostaje największy rekin świata. Hinako po prostu nie może go nie zobaczyć, więc korzystając z wakacji wybiera się tam z koleżankami, a towarzyscy im oczywiście nie kto inny, jak Kuroko. Kiedy jednak w trakcie oglądania zwierzęcia okazuje się, że rybka gryzie sobie ludzką rękę, wiadomo już, że trzeba będzie wkroczyć do akcji i wyjaśnić co się stało. A jak się wkrótce okaże, wyjaśniać jest co…
Lubię opowieści o rekinach. Jako miłośnik filmów Spielberga powinienem w tym miejscu powiedzieć, że zaczęło się od „Szczęk”, ale nawet jeśli tak było, pierwsza opowieść tego typu, jaka została w mojej pamięci, pochodziła z jednego z zeszytów „Punishera”, w którym tytułowy bohater spotkał w wodzie tę właśnie rybę. „Szczęki” też zresztą uwielbiam od lat i nie raz oglądałem całą serię, więc nie dziwcie się, że najnowszy tom „Murciélago” bardzo przypadł mi do gustu. Zresztą czy seria ta kiedyś mnie zawiodła? Tym bardziej, że autor od dłuższego czasu skupia się na klimacie, akcji, zagadkach i brutalności.
Owszem, wszystko to, co znajdziecie w tym tomie, było już nie raz. Nie tylko w popkulturze, nie tylko a mangach, ale też i w samej serii. Trudno jednak w tak hermetycznych ramach szukać wielkiej różnorodności, przez dziewięć tomów udawało się ją twórcy zachować i nawet teraz, kiedy już wkraczamy na znajome tereny, wciąż jest w stanie sporo z siebie wykrzesać. Całość czyta się więc znakomicie, a coś, co uwielbiałem od początku – niesamowity urok niektórych postaci – jest bardzo wyrazisty i w połączeniu z humorem nie tylko sprawia, że uśmiecham się przez większość lektury, ale i podkreśla mocniejsze elementy całości.
Dodajcie do tego znakomitą szatę graficzną, którą świetnie oddaje zarówno najdrobniejsze makabryczne elementy, jak i humor oraz słodycz, a dostaniecie kawał dobrego komiksu. Męskiego, bo nie brak w nim erotyki i niewybrednych żartów, ale wierzę, że nie tylko faceci będą bawić się dobrze. Bo każdy miłośnik sensacji, thrillerów i kryminałów na pewno znajdzie tu coś dla siebie, choć, jak się domyślacie, nie jest to seria dla każdego.
|
autor recenzji:
wkp
25.03.2019, 07:08 |