ZMIANY I WALKA
„Bakuman” to nie tylko bodajże najlepszy shounen ukazujący się obecnie na naszym rynku, ale przede wszystkim jedna z najlepszych mang w ogóle. Dlatego im bliżej jestem końca, tym bardziej nie mogę się go doczekać (chcę w końcu mieć już całość w swoich rękach i zabrać się do lektury raz jeszcze!), a jednocześnie coraz bardziej mi żal, że już więcej nie dowiem się o bohaterach i ich świecie. Zanim to jednak nastąpi, czerpię przyjemność z lektury osiemnastego tomiku, a czerpać jest z czego, bo „Bakuman” jak zwykle trzyma rewelacyjny poziom i dostarcza niezapomnianych, wywołujących wiele emocji przeżyć.
W redakcji zachodzą wielkie zmiany. Na rynek ma trafić nowy magazyn, część redaktorów zostaje do niego przeniesionych, a także zmieniony ma zostać naczelny „Shounen Jumpa”. Korzystając z ostatnich dni jego rządów, zarówno Niizuma, jak i Ashirogi postanawiają wystartować ze swoimi nowymi mangami. Zaczyna się kolejne starcie, które może w końcu przynieść młodym mangakom szanse na własne anime…
Czytając „Bakumana” trudno jest nie docenić wielkiego talentu zarówno scenarzysty, jak i rysownika. Zdolności tego drugiego widoczne są na pierwszy rzut oka, z tym pierwszym, Tsugumim Ohbą, rzecz ma się trochę inaczej, bo patrząc na opisy poszczególnych tomów serii można zastanawiać się, co ciekawego jest w poruszanych przez niego tematach. W końcu od początku do końca manga ta traktuje o tworzeniu, a to już przecież osiemnasty tom! Ale zauważcie jedno: już sam fakt, że udało mu się stworzyć prawie dwadzieścia tomów o tym samym jest imponujący. Najważniejsze jednak jest to, że przez cały ten czas Ohba serwuje nam fascynujące opowieści, które wciągają, poruszają i porywają. Rewelacyjne pod każdym względem i nie nudzące ani przez chwilę.
A mogło być inaczej. Mogło być nudnawo, a przy okazji „Bakuman” mógł się dłużyć niemiłosiernie. W końcu każda strona wypełniona jest po brzegi tekstem, bo bohaterowie dużo rozmawiają, dużo omawiają, a akcja często ograniczona jest do siedzenia i tworzenia. Tymczasem fabuła, dialogi i wszystkie te z pozoru leniwe wątki porywają bardziej, niż większość dynamicznych, niszczących całe planety walk typowych dla shounenów. A jaki to ma klimat, jakie napięcie, jakie emocje wyzwala… Śmieszy, smuci, intryguje i tylko szkoda, że znów trzeba czekać na kolejny tom, bo chyba nie znajdzie się czytelnik, który od razu nie chciałby załapać za kolejną część.
A wszystko to absolutnie genialnie zilustrowane. Na pierwszy rzut oka kreska jest prosta i ekspresyjna, czyli taka, jakiej od shounena się oczekuje, niemniej wystarczy jej przyjrzeć się bliżej, by dostrzec mnóstwo szczegółów, realizm i genialne wręcz oddanie poszczególnych detali. Widać w tym też bogatą różnorodność, bo rysownik serwuje nam różne stylistycznie komiksy tworzone przez bohaterów „Bakumana”. Wszystko to składa się na komiks niemal doskonały. Niemal, bo np. wątek romantyczny z początków serii zszedł na dalszy plan i trochę mi żal, że tak się stało. Ale to tylko drobiazgi, cała reszta zachwyca i urzeka, dlatego polecam gorąco. Jeśli lubicie komiksy, niezależnie od gatunkowych preferencji, koniecznie powinniście poznać tę serię.
|
autor recenzji:
wkp
11.04.2019, 07:19 |