Kariera klezmera
Gdyby Skrzypek na dachu był komiksem, wyglądałby jak Klezmerzy. Dzieło Joanna Sfara, wychowanego w duchu kultury żydowskiej, aszkenazyjskiej i sefardyjskiej, syna śpiewaczki i adwokata, to przesycona klimatem i dźwiękami, wciągająca opowieść o dawno martwym świecie. Świecie międzywojnia, który tętni życiem i muzyką, ale i pełen jest zagrożeń. Warto do niego zajrzeć i spędzić kilka chwil, bo to przeżycie, które na pewno zapadnie Wam w pamięć.
|
autor recenzji:
wkp
10.09.2019, 16:30 |
CHAGALL. SINGER. SFAR
Joann Sfar dał się nam już poznać jako ten, który swą twórczość opiera na wątkach żydowskich. Nie inaczej jest w „Klezmerach”. Komiksie, który dostaje w Polsce swoją drugą szansę.
Komiksom Sfara - pod względem tematyki - daleko do osławionego „Mausa” Arta Spiegelmana. W jego pracach nie ma holokaustu, nie ma zagłady. To prace z zupełnie innego świata. Bardziej bajkowego, kolorowego… Opartego na codziennym życiu. Taka jest przecież seria „Kot rabina”. W ten sam klimat wpisują się „Klezmerzy”. Sfar portretuje ludzi, którzy przed wojną mogliby żyć naprawdę w miasteczkach, w sztetlach z terenów dzisiejszej Ukrainy czy Białorusi. Ale wkręca ich w opowieść nie do końca wiarygodną. Oto piątka zupełnie przypadkowych postaci, które z różnych powodów wyruszają przed siebie. By spotkać się w Odessie. Mieście z klezmerskiej piosenki, w którym „życie jest proste, pogodne i beztroskie. Żydzi stanowią połowę mieszkańców (…) pobierają się, żeby nie żyć samotnie, kochają, by żyć wiecznie, gromadzą pieniądze, by posiadać domy i kupować swoim żonom karakułowe płaszcze.”
A postaci, które poznajemy w tomiku „Podbój Wschodu” są zupełnie różne. Przyjaciół Noego – muzyków – rozstrzelano, gdy próbowali zagrać w innej gminie, która miała już kapelę klezmerską. Hava ucieka z domu, gdyż boi się, że będzie musiała wyjść za tego, którego jej podsuną, a nie za tego, którego pokocha. Yaakov zostaje wyrzucony z jesziwy za kradzież płaszcza. Z kolei za jabłka wynoszone ze stołówki jesziwę musi opuścić Vincenzo. Lunatyk, który świetnie gra na skrzypkach. Wreszcie piątkę dopełnia Tchokola. Cygan, nazwany tak na cześć… czekolady! Okazuje się jednak, że tę zbieraninę przypadkowych osób może połączyć muzyka. Mogą stać się kapelą klezmerską. I nie przeszkadza w tym nawet to, że Hava dopiero uczy się śpiewu, a Yaakov gry na banjo. I właśnie muzyka sprawia, że lądują w domu tajemniczej bogatej kobiety. Kim jest? Cóż mają u niej robić? Odpowiedzi znajdziecie w komiksie.
„Podbój Wschodu” ukazuje się w Polsce już po raz drugi. Pierwsze wydanie – z 2009 roku – nie doczekało wtedy kontynuacji. Teraz, po dekadzie, dostajemy wraz ze wznowieniem także tom drugi serii zatytułowany „Wszystkiego najlepszego, Scyllo”. Tom, który podobnie jak jedynka nawiązuje klimatem do tekstów Isaaca Bashevisa Singera. I podobnie jak jedynka zachwyca obrazkami Joanna Sfara. Przez wielu zwane są chagallowskiemi. Choć moim zdaniem w przypadku Sfara do prac malarza z Witebska nawiązuje głównie tworzona akwarelkami kolorystyka. No i to, że Sfar też wyrysowuje w kadrach muzykantów. Nie zmienia to jednak faktu, że „Klezmerzy” rzeczywiście wciągają. I sprawiają, że gdzieś w głowie słyszymy śpiew Havy, skrzypki Vincenza, banjo Yaakova, klarnet Noego i gitarę Tchokoli… Nawet po zamknięciu okładki.
|
autor recenzji:
Mamoń
21.08.2019, 21:34 |