B – JAK BAUHAUS. E – JAK EILEEN. G - JAK GRAY. I GROPIUS
W 1919 roku Walter Gropius otworzył w niemieckim Weimarze najważniejszą uczelnię artystyczną XX wieku. Dziesięć lat później na południu Francji ukończono budowę willi E-1027. W stulecie Bauhausu i 90. rocznicę stworzenia przez Eileen Gray niezwykłego domu dostajemy komiks poświęcony właśnie tej artystce i architektce.
Dlaczego wspominam o Bauhausie? Nieprzypadkowo. To właśnie w tej szkole – początkowo we wspomnianym Weimarze, a później w Dessau - sztuka i architektura przeplatała się z rzemiosłem. Z tradycji tej wyrasta twórczość Gray. Ale z Bauhausu też wyrasta Le Corbusier. Postać, której śmierć otwiera komiks „Eileen Gray. Dom pod słońcem”. Znów postawmy pytanie. Co ma wspólnego z dokonaniem Grey twórca tzw. stylu międzynarodowego w architekturze? Przez lata to za jego sprawą – twórcy fresków wewnątrz budynku - nazwisko autorki willi E-1027 pozostawało w zapomnieniu. Jak traktować jego utoniecie w morzy Śródziemnym tuż obok willi? Czy to tylko zrządzenie losu?
Eileen Gray początkowo trzyma się z dala od architektury. Specjalizuje się w lace. Do projektowania zabiera się za namową swego partnera – Jeana Badovica. To od ich inicjałów wzięła się nazwa willi. E - jak Eileen. 10 - bo „J” to dziesiąta litera w alfabecie. 2 – bo B” to litera druga. Wreszcie „G” to litera numer 7. Komiks o irlandzkiej artystce składa się z migawek z jej życia. Krótkich scenek przedstawiających najważniejsze fakty. Takie rozwiązanie zaproponowała scenarzystka Charlotte Malterre-Barthes na co dzień zajmująca się architekturą, urbanistyką i nauczaniem na politechnice w Zurichu. Dzięki temu nie jesteśmy przytłoczeni faktami z życiorysu Grey, ale jednocześnie możemy poskładać sobie jej dzieje w całość. Scenarzystka daje też dzięki temu miejsce ilustratorce Zosi Dzierżawskiej, by miała możliwość pokazania nie tylko bohaterów, ale też patentów jakie zastosowane zostały w willi. Komiks Charlotte Malterre-Barthes i Zosi Dzierżawskiej jest bowiem opowieścią i o Eilenn Gray, i o willi E-2017. O artystce i wizjonerce oraz jej dziele skończonym. Dopieszczonym w najdrobniejszych szczegółach.
W najdrobniejszych szczegółach przemyślane jest też wydawnictwo, jakie dostajemy w nasze ręce. Jego projekt graficzny wydawnictwa wpisuje się w modernistyczne formy. Okładka z wykorzystaniem barw podstawowych i prostych form doskonale oddaje jedno w haseł stylu: „Mniej znaczy więcej”. Równie proste są strony (a właściwie dwu-strony) tytułowe poszczególnych rozdziałów. Z kolei wyklejki pełne są projektów związanych z wzornictwem przemysłowym, którego moderniści nie unikali w swej pracy.
Niezwykły prezent dla wszystkich miłośników modernizmu (tak, zaliczam się do nich) na niezwykłą rocznicę.
|
autor recenzji:
Mamoń
17.11.2019, 18:26 |
„Eileen Gray. Dom pod słońcem” to kameralna opowieść o życiu, o zmaganiu się z przeciwnościami losu, z ludźmi, którzy kradli jej wizję świata, a do tego jeszcze tego próbowali skazać ją na zapomnienie. Ten mądry, malarski, wybitny komiks stworzyła, na podstawie biografii Eileen Grey, scenarzystka Charlotte Malterre-Barthes. Z zawodu architektka, urbanistka oraz badaczka współczesności, zaś przepiękną oprawę graficzną wykonała warszawianka, Zosia Dzierżawska! Jest ona cenioną w europie ilustratorką. Jest pomysłodawczynią i szefową Studia Armad’illo w Mediolanie. W naszym pięknym kraju nienagradzana, jak na świecie, ale znana np. z ilustracji do książek dziecięcych np. do „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” , „Wielka księga Klary” .
Tym razem wspólnie obie autorki postanowiły wykonać komiks, o postaci, która zmieniła świat architektury, wnętrz i wzornictwa!
Eileen Gray była wizjonerką, architektem w czasach międzywojennych, kiedy to kobiety zaczęły walczyć o swoje prawa, lecz przy ogromnym sprzeciwie skostniałych arystokratycznych elit. Pomimo, iż wywodziła się z rodziny irlandzkich baronów, to dobre wychowanie i wykształcenie ukierunkowała na dizajn. Stała się ikoną modernistycznego designu początku XX wieku, projektantką futurystycznych budynków, lecz nie takich zwykłych, a spełniających warunki miejsca, czasu i otoczenia. Wszystko musiało tu współgrać, gdyż jej prace stanowiły jedność! Teraz po jej śmierci wiemy, iż była genialna ,ale za jej życia widziano w niej potencjał!
Natychmiast obok niej pojawili się – rożni – ludzie! "Rożni" odzwierciedla tu ducha i postawę tych absztyfikantów, którzy czasem, jak kleszcze chcieli, na niej dużo ugrać i upoić się jej sukcesem. Jej największa miłość - Jean Badovici – pozwolił, aby istny grzechotnik, wśród architektów tego okresu, choć wtedy już legendarny - Le Corbusier - zawłaszczył, jej dzieła i dorobek! A nie zawaham się użyć słowa - jej arcydzieła, a jakim był np. dom nazwany E-1027!
Ba, uznawany do dziś za kamień milowy w urbanistyce! Nie dość tego, iż Le Corbusier przypisał sobie sukcesy Eileen Grey, to próbował wszelkim metodami ją zniszczyć! Ba, bezczelnie bardzo blisko domu E-1027 wybudował swój drewniany domek, który zaburzył tutejszą przestrzeń i złamał misterny plan zagospodarowania terenu! A tak przemyślany i kompletny, jaki zrobiła nasza genialna wizjonerka!
W tym miejscu dwie malutkie dygresje. Komiks rozpoczyna się sceną symboliczną utonięcia pewnego Pana i to niedaleko wspomnianego domu. Zgadnij kogo? Eh, los oddaje złe czyny. Na koniec tego wątku, to chciałbym jeszcze wspomnieć o samej enigmatycznej nazwie posiadłości E-1027! Na marginesie, nadal w tych czasach zachwyca swoją bryłą i funkcjonalnością! A jest to zaszyfrowany skrót, odnoszący się bezpośrednio do Eileen Grey i Jean Badovicia. Więcej nie zdradzę! Czytelniczko, Czytelniku, poszukaj i odkryj tajemnicę!
Dodam jednak, iż aby w pełni delektować się niniejszym tytułem, to warto poświecić mu wiele czasu, gdyż nie jest to komiks dla zagubionych w smart fonach i mocno zabieganych. Najlepiej przysiąść i niespiesznie delektować się tą publikacją. Atutem niech będzie czynnik, iż prace graficzne Zosi Dzierżawskiej są bardzo, bardzo klimatyczne, ale i podobne w odbiorze do prac Marcina Podolca.
Teraz już wiesz! Czego spodziewać się możesz po ocenianym tu tomie?! Możesz spodziewać się wspaniałej biograficznej opowieści, w oprawie esencjonalnej grafiki, czyli dzieła kompletnego!
Na sam koniec jeszcze jedno wtrącenie. Wydawnictwo Marginesy po raz kolejny i pod każdym względem spisało się na medal! A tym bardziej pod względem formy podania nam tej publikacji! Pierwszorzędnie dobrana obwoluta- hmm - dopełniania dzieło! Przekonaj się! Od serca, warto posiadać ten tytuł w swojej biblioteczce!
Zdecydowanie polecam!
|
autor recenzji:
Dariusz Cybulski
09.10.2019, 14:02 |
BIOGRAFIA E-1027
Wydawnictwo Marginesy w swojej krótkiej karierze publikowania komiksów, przyzwyczaiło nas, że w swojej ofercie posiada głównie pozycje biograficzne. Nic więc dziwnego, że dwa rzucone właśnie na rynek albumy zaliczają się do tego grona. Na początek jednak przyjrzę pierwszemu z nich, zatytułowanemu „Eileen Gray: Dom pod słońcem”, tytułowi ciekawemu nie tylko ze względu na fakt, że za szatę graficzną odpowiada tutaj polska artystka.
Zanim jednak przejdę do konkretów omawiania tej pozycji, kilka słów na temat jej treści.
Rzecz traktuje o tytułowej Eileen Gray, XX-wiecznej artystce specjalizującwh się w wyrobach z laki, projektantce wnętrz oraz architektce samouku. Jej kariera nie przebiegała najszczęśliwiej, ale teraz, sto lat później, Eileen uważana jest za prekursorkę wielu innowacji, w szczególności modernistycznego designu. Przed śmiercią starała się zniszczyć wszystkie swoje prywatne dokumenty, żeby jej życie oceniane było jedynie przez pryzmat jej twórczości. I chociaż po dziś dzień zachowały się setki jej dzieł architektonicznych, tylko dwa istnieją w nienaruszonym stanie. Ale wśród nich znalazł się najważniejsza z jej prac, dom E-1027, stworzony dla jej ówczesnego kochanka, który stał się wypadkową jej idei i dopracowywanego latami stylu a zarazem cenionym po dziś dzień arcydziełem. I właśnie kulisy powstawania tej nadmorskiej willi, a także życie Eileen i jej czasy ukazuje nam właśnie ten album.
I robi to w naprawdę dobrym stylu. Nie wybitnym, ale jednak sympatycznym, z należytą powagą i dobrym uchwyceniem zarówno samej pracy, losów bohaterki jak i historycznego tła. Scenariuszowo to po prostu typowa biografia opowiedziana w równym stopniu przez pryzmat samego opus magnum Eileen, jak i jej samej. Nie ma tu akademickiej nudy, nie ma sypania faktami – jest człowiek i jego pasja, i wszystko to zostaje ukazane w sposób lekki, przystępny i ciekawy. Nie ma tu nadmiaru tekstu, nie ma przesadnej ilości dialogów ani ciężkości, choć jednocześnie całość nie jest przesadnie lekka i uproszczona. Więcej tu jednak opowiadania obrazem i o tym trzeb pamiętać.
A jaka jest ta szata graficzna? Z nią mam największy problem. Z jednej strony jest udana, prosta, ale wyrazisty i dobrze oddający poszczególne aspekty całej opowieści, z drugiej jednak styl Zosi Dzierżawskiej to kopia stylu Marcina Podolca. Owszem, Podolec, polski autor publikowany w niejednym europejskim kraju nieraz był inspiracją dla innych artystów (weźmy choćby niejakiego Henryka, twórcę albumu „Tylko spokojnie”), ale jest on na tyle charakterystyczny, że zawsze jakoś kłuje mnie to w oczy. Mimo to i tak ilustracje Dzierżawskiej są udane, a „Eileen Gray: Dom pod słońcem” wypada sympatycznie.
Jeśli podobały się Wam poprzednie komiksy wydawcy, ten też przypadnie Wam do gustu. To dobra, znakomicie wydana propozycja dla miłośników sztuki i architektury. Ma swoje minusy, bo schemat typowej biografii nie został tu przełamany, ale i tak to dobra rzecz i warto się z nią zapoznać.
|
autor recenzji:
wkp
07.10.2019, 07:06 |